NBA: Świetny Gortat, double-double Polaka!

Kibice Orlando Magic nie muszą już się martwić, kiedy na parkiecie nie ma Dwighta Howarda. Jego zmiennik, a nasz rodzynek w NBA Marcin Gortat potwierdza swoje niemałe umiejętności. Polski środkowy zastąpił "Supermana" w składzie Magików i ze swej roli wywiązał się znakomicie, zdobywając 11 punktów i 15 zbiórek! Drużyna z Florydy wygrała po raz czwarty i awansowała do półfinału Konferencji Zachodniej. Tymczasem niesamowita seria Boston Celtics-Chicago Bulls trwa nadal. W czwartkową noc Byki pokonały Celtów po trzech dogrywkach i o wszystkim zadecyduje mecz numer 7!

Orlando Magic w końcu zagrali tak jak przystało na trzecią siłę Konferencji Wschodniej. Od pierwszych minut doskonale grą zespołu z Florydy kierował Rafer Alston, a na dystansie rewelacyjnie czuł się J.J. Redick. Efekt? Już w pierwszej kwarcie goście objęli 11-punktowe prowadzenie, które wpłynęło na dalsze losy meczu. Jakby tego było mało, chwilę później do zdobywania punktów zabrał się Rashard Lewis, zdobywca 29 punktów. W cały meczu Orlando trafiło aż 12 "trójek", grając niezwykle kolektywną koszykówkę (31 asyst). - Jedyną rzeczą jaką powiedziałem w szatni przed meczem było: bądźcie znakomici. Oni mieli duże wyrazy uznania, dla faktu że jesteśmy w tym miejscu i to bez Dwighta Howarda. Oni musieli coś udowodnić - powiedział Stan Van Gundy, szkoleniowiec Orlando.

W pierwszej połowie zdobył tylko jeden punkt, ale zebrał aż siedem piłek. Marcin Gortat nie czuł jednak żadnej tremy związanej z rozgrywkami play off i po przerwie pokazał się ze znakomitej strony. Najpierw wykonał potężny wsad nad Samuelem Dalembertem, który okazał się jednym z najlepszych zagrań całego meczu. Chwilę później jeszcze raz zaprezentował swoje umiejętności we wsadzaniu piłki do kosza, zdobywając w całej trzeciej kwarcie osiem punktów. W sumie nasz rodak zakończył zawody z 11 punktami (5/8 z gry), 15 zbiórkami (4 w ataku), 4 przechwytami i 2 asystami. 25-letni łodzianin spędził na parkiecie ponad 40 minut, najwięcej w całym zespole! Amerykańscy statystycy doliczyli się, że Gortat jest pierwszym graczem od 2007 roku, który w meczu play off zapisał na swoim koncie co najmniej 15 zbiórek i 4 przechwyty. Szkoda jedynie, że w następnym meczu do wyjściowego składu powróci Dwight Howard...

Szósty mecz i siódma dogrywka! To nie żarty, to niesamowite rzeczy dziejące się w serii Boston Celtics i Chicago Bulls. Wydawało się, że niedzielny mecz zakończony dwoma dogrywkami był szczytem emocji i dramaturgii. Tymczasem kilka dni później doszło do równie nieprawdopodobnej rywalizacji w United Center. Bohaterów w tym meczu było wielu, choć najważniejszą akcję meczu wykonał Derrick Rose. Najlepszy debiutant sezonu na 8 sekund przed końcem trzeciej dogrywki w efektowny sposób zablokował Rajona Rondo. Chwilę potem przestrzelił co prawda oba rzuty wolne, lecz w końcowym rozrachunku nie miało to już żadnego znaczenia. - To niesamowite, ale nie można tego nie kochać - wykrztusił Rose.

Chwilę wcześniej świetnym przechwytem popisał się Joakim Noah, inny debiutant z Wietrznego Miasta. Młody środkowy przebiegł z piłką kilkanaście metrów, wsadził ją do kosza, a na dodatek został sfaulowany. Oczywiście wykorzystał dodatkowy rzut wolny. - Ta seria przynosi wiele radości zarówno kibicom Chicago jak i Bostonu. Dla nas również to duża frajda grać w takim otoczeniu, jakby było się na wielkiej scenie. Jestem przekonany, że o tej serii będzie się dyskutować bardzo długo - przyznał Noah. W szeregach Byków fantastyczny zawody rozegrał John Salmons, który przebywał na parkiecie 60 minut(!), zdobywając 35 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Co więcej, po raz kolejny bardzo dobrą zmianę dał duet Brad Miller - Kirk Hinrich.

- Naprawdę nie wiem co powiedzieć o tej serii. To wszystko, co wydarzyło się do tej pory było fenomenalne - powiedział Paul Pierce, kapitan Celtów. Fenomenalnym należy z całą pewnością nazwać wyczyn Ray’a Allena, który ustanowił swój rekord życiowy w play off, notując 51 punktów. Tymczasem Rondo z 19 asystami wyrównał najlepszy wynik w play off w historii Celtów. Na nieszczęście kibiców ta nieprawdopodobna seria zakończy się w sobotę. Mecz numer 7. odbędzie się w TD Banknorth Garden. Czyżby zanosiło się na kolejną dogrywkę?

Houston Rockets nie potrafili awansować do drugiej rundy play off z Tracym McGradym. Kiedy lider Rakiet nie gra z powodu kontuzji, zespół z Teksasu bezproblemowo odprawił Portland Trail Blazers i po 12 latach przełamał fatalną niemoc. Houston zagra w półfinale konferencji po raz pierwszy od 1997 roku, w czym największa zasługa Rona Artesta. Krnąbrny skrzydłowy zapisał na swoim koncie 27 punktów, mimo że do tej pory spisywał się nieco poniżej oczekiwań. Trzecie z rzędu double-double zaliczył ponadto Yao Ming, który po meczu nie krył radości z upragnionego awansu. - To dla mnie duży krok naprzód. Nawet kiedy czas nieuchronnie uciekał, nie mogłem uwierzyć że to prawda. Teraz już jednak wiem jakie to uczucie. Musimy nadal robić swoje - przyznał Chińczyk.

Philadelphia 76ers - Orlando Magic 89:114

(A. Miller 24, A. Iguodala 20, L. Williams 17 - R. Lewis 29, R. Alston 21 (10 as), J.J. Redick 15)

Stan rywalizacji: 4:2 dla Orlando Magic

Chicago Bulls - Boston Celtics 128:127 po 3 dogrywkach

(J. Salmons 35, D. Rose 28, B. Miller 23 (10 zb) - R. Allen 51, G. Davis 23, P. Pierce 22)

Stan rywalizacji: 3:3

Houston Rockets - Portland Trail Blazers 92:76

(R. Artest 27, Y. Ming 17 (10 zb), A. Brooks 13 - L. Aldridge 26, B. Roy 22, T. Outlaw 9)

Stan rywalizacji: 4:2 dla Houston Rockets

Komentarze (0)