Po raz ostatni Paulius Dambrauskas zagrał 17 grudnia, kiedy to MKS ograł w Warszawie Legię. Właśnie podczas tego spotkania zawodnik poczuł ból w okolicach brzucha. - Pierwsze badania wskazywały na stan zapalny przyczepu i wydawało się, że czas powrotu na boisko zajmie dwa, maksymalnie trzy tygodnie - wyjaśnia Marcin Cieńciała, dyrektor sportowy klubu z Dąbrowy Górniczej.
Niestety czas leciał, a zawodnik nadal nie był zdolny do gry. Jak się okazuje, szanse na to, że Dambrauskas w tym sezonie jeszcze pomoże drużynie są tylko iluzoryczne.
- Potrzebna była kolejna konsultacja medyczna, tym razem w klinice w Poznaniu. Diagnoza nieco nas zaskoczyła, jednak dawała nadzieję - kontynuuje Cieńciała. - Okazało się, że zawodnik ma nie tylko problem z przyczepem mięśnia przy kości łonowej, lecz także problem z mięśniami przywodziciela. Z tą pierwszą dolegliwością zawodnik borykał się już w przeszłości, ale przedsezonowe badania nie wykazały zagrożenia, że może ona się odnowić.
Na początku wydawało się, że obejdzie się bez potrzeby przeprowadzenia zabiegu. - Zalecona rehabilitacja przebiegała pomyślnie. Pojawił się progres w leczeniu i sztab medyczny był już niemal pewny, że Paulius wróci na boisko. Wszystko szło zgodnie z planem, zawodnik notował właściwy progres i dobrze reagował na terapię - dodaje dyrektor sportowy MKS-u.
Co się zatem stało, że sytuacja uległa zmianie? - Pech - mówi Cieńciała. - Paulius był już bliski wejścia w pełne obciążenia, kiedy to przy jednym z ćwiczeń noga doznała lekkiego poślizgu i uraz częściowo się odnowił. Teoretycznie moglibyśmy próbować dalej, ale uznaliśmy, że nie ma sensu nadal forsować zawodnika fizycznie i psychicznie nie mając gwarancji, że się uda. W zeszłym tygodniu wspólnie podjęliśmy decyzję, że podda się on zabiegowi, który całkowicie rozwiąże jego problemy.
Znany jest już termin zabiegu. Odbędzie się on w najbliższy wtorek 20 lutego.
ZOBACZ WIDEO Premierowy gol Guilherme nie pomógł, AS Roma rozbiła Benevento [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]