Z nożem na gardle - zapowiedź meczu Anwil Włocławek - Asseco Prokom Sopot

Asseco Prokom Sopot zwyciężył u siebie w Hali 100-lecia piąty mecz półfinałowy z Anwilem Włocławek i prowadzi w serii 3-2. Szóste spotkanie rozegrane zostanie w niedzielne południe w stolicy Kujaw. Jeśli gospodarze mają jeszcze nadzieję na występ w finale przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec, muszą wygrać. Sopocianie nie są zaś pewni występu Qyntela Woodsa.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Mijały kolejne minuty pierwszej kwarty piątego półfinałowego starcia między Asseco Prokomem Sopot, a Anwilem Włocławek, a na boisku w dalszym ciągu brakowało Qyntela Woodsa, bezsprzecznie najlepszego koszykarza drużyny mistrza Polski. Mijały kolejne minuty drugiej kwarty, w której cały czas prowadzili goście, a Amerykanin nadal nie pojawiał się na parkiecie. Po meczu całą sytuację wyjaśnił trener Tomas Pacesas. - Qyntel nie uczestniczył w naszych treningach w dniu meczu i w dzień poprzedzający spotkanie. Odezwał mu się stary uraz pleców, więc uznaliśmy, że nie będziemy korzystać z jego usług, dopóki to naprawdę nie będzie konieczne. Konieczne nie było, gdyż po dwóch słabszych meczach we Włocławku, w Sopocie formą ponownie błysnął David Logan i zdobywając aż 31 punktów, poprowadził zespół do zwycięstwa.

Absencja Woodsa jest w tej chwili najważniejszą kwestią dla litewskiego szkoleniowca sopocian przed szóstym pojedynkiem w Hali Mistrzów. Pojedynkiem, który w przypadku wygranej Asseco Prokomu oznaczał będzie awans do finału. Póki co, wiadomo, że amerykański skrzydłowy trenował w ostatnich dniach, zaś jedynym znakiem zapytania jest to, czy z pełnym obciążeniem, czy nie. Jeśli Amerykanin czuje się już wystarczająco dobrze, szanse mistrza Polski na zakończenie serii w niedziele, jednoznacznie wzrosną.

Z drugiej strony wielkim atutem Asseco Prokomu jest niemalże dwunastoosobowa rotacja. Praktycznie każdy z graczy, który wychodzi na parkiet jest w stanie zakończyć mecz z dorobkiem powyżej dwudziestu punktów. W czwartkowym spotkaniu pokazał to chociażby Daniel Ewing. Wobec braku na parkiecie Woodsa, to właśnie głównie 26-letni Amerykanin, obok Logana, zdobywał punkty w trzeciej i czwartej kwarcie, ostatecznie gromadząc ich na swoim koncie 21. A składzie pozostają przecież jeszcze Pat Burke, Filip Dylewicz czy Ronnie Burrell. - Qyntel jest oczywiście dla nas niezwykle istotny, ale nie przesadzajmy. W zespole mamy wielu zawodników, którzy mogą zdobyć po 30 punktów i więcej. Nasi przeciwnicy nigdy nie wiedzą, kto ich tym razem zaskoczy. To nasz atut - twierdzi Burrell. Skrzydłowy sopocian miał wyraźny spadek formy kilka tygodni temu, lecz przeciwko Anwilowi notuje przyzwoite statystyki i, co ważniejsze, zdobywa ważne punkty w końcówkach spotkań.

Więcej problemów ma oczywiście trener Igor Griszczuk. Dopóki jego podopieczni mieli siły w piątym meczu, spokojnie utrzymywali kilkupunktową przewagę. Z minuty na minutę akcje włocławian były jednak coraz bardziej statyczne, a zmęczenie przełożyło się również na celność. - Niepotrzebnie pozwoliliśmy gospodarzom złapać swój rytm. Nie upilnowaliśmy ich przy kilku rzutach i udało się im wypracować sporą przewagę. W Sopocie się nie wygrywa, gdy pozwala się gospodarzom na takie rzeczy - tłumaczył po ostatnim spotkaniu Łukasz Koszarek. Forma Polaka była problemem Anwilu w pierwszych dwóch grach w Sopocie, lecz w kolejnych meczach we Włocławku rozgrywający radził sobie już imponująco. Dokładnie tak samo było w ostatnim pojedynku, lecz momentami osamotniony w ataku, nie był w stanie wyrwać zwycięstwa dla swojej drużyny, choć mecz zakończył z dorobkiem 28 punktów i aż dziesięciu wymuszonych fauli.

Wśród podopiecznych trenera Griszczuka wyraźnie widać pierwsze skutki wąskiej rotacji. Grający dotychczas jak zaprogramowany robot, Paul Miller zdobył co prawda 19 oczek i miał 12 zbiórek, lecz punktował głównie z linii rzutów wolnych. Tommy Adams na początku spotkania trafił dwie trójki, lecz na kolejnych sześć prób tylko jedna doszła celu, a najgorszy mecz tegorocznych play-off zagrał Andrzej Pluty. Świeżo upieczony 35-latek uzyskał tylko cztery punkty, pudłując nawet z otwartych pozycji. Niestety, Białorusin z polskim paszportem nie pomaga swojej ekipie ograniczając zmiany do minimum. Praktycznie w ogóle nie gra Michał Gabiński, a Bartłomiej Wołoszyn spędza na parkiecie około półtorej kwarty. Z drugiej strony, koszykarze ci nie wnoszą kompletnie nic do ofensywnej gry zespołu.

Jaki zatem będzie scenariusz szóstego starcia? Anwil, grając z nożem na gardle, z pewnością ma nadzieję na zwycięstwo i wydłużenie serii do siedmiu spotkań, zaś przyjezdni będą maksymalnie skoncentrowani by zakończyć półfinał już we Włocławku. Jeśli trenerowi Griszczukowi ponownie uda się odpowiednio zmotywować swoich podopiecznych, a ci trafią kilka rzutów za trzy w pierwszej części meczu, wówczas są szanse, że do ostatecznego rozstrzygnięcia będzie potrzeba siódma potyczka. Jeśli natomiast gwiazdy w zespole Tomasa Pacesasa w postaci Logana, Woodsa czy Ewinga zaświecą pełnym blaskiem, kanonada Anwilu i ofensywna wymiana ciosów na niewiele zda się gospodarzom. Oczywistym jest fakt, iż mistrzostwa wygrywa się zespołem, kolektywem, lecz czy gwiazdy w drużynie nie są właśnie po to by, kiedy nie idzie, wziąć sprawy w swojej ręce i, jak potocznie się przyjęło, zrobić różnicę?

Szóste spotkanie pomiędzy Anwilem Włocławek a Asseco Prokomem Sopot rozpocznie się w niedzielę, 3 maja o godz. 13.30 w Hali Mistrzów. Bilety w cenie 30 lub 35 złotych do nabycia w kasach na dwie godziny przed meczem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×