Już w chwili zdarzenia wyglądało to groźnie, choć pierwsze prognozy po meczu mówiły, że więzadła Bartosza Pochockiego raczej są nienaruszone. Niestety są. 27-latek w spotkaniu z SKK Siedlce naderwał więzadło przednie krzyżowe oraz poboczne piszczelowe, efektem czego zmuszony jest zakończyć rozgrywki.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do całej sytuacji doszło na zaledwie 1,5 minuty przed końcem starcia, które było już tak naprawdę rozstrzygnięte na korzyść Enea Astorii Bydgoszcz. Wówczas Pochocki stracił piłkę, ale nie chcąc dopuścić do łatwych punktów dla rywali z kontry, efektownie zablokował Kamila Czosnowskiego, jednak podczas lądowania doszło do urazu. Tym samym "czapa" jest ostatnim aspektem statystycznym, który na swoje konto zapisał rzucający czarno-czerwonych w sezonie 2017/18.
W ostatnim czasie "Pocha" był w naprawdę dobrej dyspozycji. Cztery poprzednie mecze, włączając w to starcie z SKK, zakończył ze średnimi 13,8 punktu, 6 zbiórek oraz 4,3 asysty. Dla Enea Astorii to zatem spory cios i kolejny problem, gdyż kłopoty zdrowotne nie opuszczają bydgoskiego klubu. W dalszym ciągu kontuzję leczy kapitan Mikołaj Grod, a poza rotacją znajduje się także Michał Aleksandrowicz. "Panda" ma jednak wrócić do gry w najbliższym czasie.
Cały paradoks polega w zasadzie na tym, że klub z grodu nad Brdą radzi sobie dużo lepiej w rundzie rewanżowej (bilans 6-4), mając wyżej wymienione problemy, niż miało to miejsce w trakcie pierwszej części sezonu, kiedy to bydgoszczanie zakończyli rundę z 6 wygranymi i aż 10 porażkami. Teraz przed nimi jednak najtrudniejsze mecze, w których nie będą faworytami. Enea Astoria cały czas liczy się w walce o awans do fazy play-off, zajmując na ten moment 9. miejsce w ligowej tabeli.
ZOBACZ WIDEO Wraca wielki Cristiano Ronaldo - skrót meczu Real Madryt - Getafe CF [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]