Świetny mecz Enea Astorii. "Trafilibyśmy chyba nawet krzesłem"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Enea Astoria Bydgoszcz w sezonie 2017/2018
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Enea Astoria Bydgoszcz w sezonie 2017/2018

Enea Astoria Bydgoszcz pomimo olbrzymich problemów zdołała wyraźnie pokonać w meczu 29. kolejki I ligi koszykarzy zespół GKS-u Tychy (99:75). - Rewelacyjne spotkanie - stwierdził trener ekipy ze Śląska, Tomasz Jagiełka.

Bydgoszczanie do pojedynku z GKS-em Tychy przystąpili osłabieni brakiem trzech podstawowych zawodników. Do zdrowia wracają Mikołaj Grod i Michał Aleksandrowicz, a Bartosz Pochocki w trwających rozgrywkach na parkiet już nie powróci. To na pewno nie stawiało Enea Astorii w pozycji faworyta i to nawet pomimo atutu własnego parkietu.

W pierwszej połowie widoczna była delikatna przewaga gości, ale po przerwie na parkiecie dominowała już tylko jedna ekipa. - To były tak naprawdę dwie różne połowy i dwa różne mecze. Nikt po pierwszej części by nie pomyślał, że tak to się skończy (Enea Astoria przegrywała 34:39) - powiedział po spotkaniu Konrad Kaźmierczyk, opiekun bydgoskiej drużyny.

- Mateusz (Fatz) dał mocny bodziec swoimi wsadami, a później poszliśmy na tej energii dalej i chyba nawet krzesłem byśmy trafili, bo wszystko nam wychodziło. Jestem bardzo dumny z chłopaków, bo to nie był dla nas łatwy tydzień, mało nas było do trenowania, dużo kontuzji, chorób itd., dlatego duży ukłon w ich stronę, że dali radę - dodał.

Doskonałe zawody w wykonaniu zespołu z grodu nad Brdą docenił także trener przeciwników. - Przede wszystkim gratulacje dla gospodarzy za świetny mecz w sferze mentalnej. W drugiej połowie poczuli, że mogą wygrać to spotkanie i pokazali ogromny charakter i determinację. Tak naprawdę zabijali nas prostymi rzeczami. Aż 65 punktów straconych w drugiej połowie, w tym 35 w trzeciej kwarcie, jest nie do zaakceptowania. Brak dyscypliny w ataku i realizacji założeń w defensywie sprawił, że Enea Astoria uwierzyła i u siebie pokazała, że jest mocna. Rewelacyjne spotkanie. Jeszcze raz gratuluję - stwierdził Tomasz Jagiełka.

Jego podopieczni w pierwszej połowie byli zespołem lepszym. Popełnili mniej strat, grali rozsądniej, ale gospodarze nie dali im odskoczyć na większą różnicę, między innymi dzięki dobremu kryciu na pozycjach obwodowych (1/9 zza łuku). - Na pewno nie tego się spodziewaliśmy jadąc do Bydgoszczy, bo znaliśmy atuty rywala, które w tym starciu były bardzo widoczne. Zagrali super mecz, bardzo zespołowy. Gratulacje - powiedział z kolei podkoszowy GKS-u, Marcin Kowalewski.

Ojcem sukcesu okazał się 21-letni Mateusz Fatz. W samej tylko trzeciej kwarcie, w której gospodarze zdołali uciec na bezpieczną przewagę, zdobył aż 16 punktów, czyli o jedno "oczko" więcej niż rywale. - Zagraliśmy bardzo dobrze jeśli chodzi o drugą połowę, mieliśmy dużo asyst. Mamy za sobą ciężki czas, ale pokazaliśmy duży charakter, co jest dobrym prognostykiem przed następnymi spotkaniami, a wiadomo, o co gramy - stwierdził bydgoski środkowy.

W 30. kolejce oba zespoły czeka trudne zadanie, gdyż nie będą faworytami. GKS uda się do Kutna na spotkanie z Polfarmexem, zaś do Bydgoszczy zawita wicelider tabeli, Jamalex Polonia 1912 Leszno. Obecnie zespół ten przeżywa kryzys, notując serię czterech porażek, jednak zapewne mocno powalczy o powrót na właściwe tory. Oba pojedynki zapowiadają się zatem bardzo interesująco.

ZOBACZ WIDEO Milik i Zieliński nie znaleźli sposobu na Inter. SSC Napoli nie jest już liderem Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: