Tommy Adams: Nie mamy się czego wstydzić

W niedzielę zakończyła się półfinałowa seria meczów pomiędzy Asseco Prokomem Sopot i Anwilem Włocławek. Po raz kolejny lepsi okazali się koszykarze znad morza i to oni zagrają najważniejszym spotkaniach sezonu. Anwilowi pozostała walką o brązowy medal. O pojedynkach z mistrzem Polski wypowiedział się Tommy Adams.

Anwil Włocławek przegrał z Asseco Prokomem Sopot półfinałową rywalizację. Skazywany na pożarcie zespół włocławian postawił jednak bardzo wysoko poprzeczkę mistrzom Polski i zdołał wyrwać dwa zwycięstwa. W ostatnich spotkaniach stało się jednak to, czego obawiali się wszyscy fani na Kujawach - drużyna została rozmontowana przez rywala fizycznie i kondycyjnie.

Warto dodać, że drugim czynnikiem, który znacząco wpływał na przebieg serii była indywidualna postawa poszczególnych graczy Anwilu. Jeśli podopieczni trenera Igora Griszczuka myśleli o pokonaniu sopocian, cała siódemka (praktycznie tyloma graczami rotował szkoleniowiec) musiała grać na bardzo wysokiej skuteczności. Tego zabrakło jednak w meczu numer pięć, gdy słabo wypadł Andrzej Pluta, czy w meczu numer sześć gdy nieskuteczny z gry był Tommy Adams. Po ostatnim pojedynku Amerykanin miał z tego powodu nietęgą minę, choć przede wszystkim starał się szukać pozytywów. - Bardzo żałujemy porażki, ale każdy z nas może stanąć przed lustrem i powiedzieć: walczyliśmy. Nie mamy się czego wstydzić. Pomimo problemów kadrowych stawiliśmy czoła rywalom z Sopotu a nasze mecze były wspaniałym widowiskiem - mówił Adams.

Koszykarz zanegował również powszechną opinię, że włocławianie z meczu na mecz coraz bardziej odczuwali intensywność rywalizacji w półfinale play-off. - Żaden z chłopaków w składzie nie narzekał na to, że nie ma siły. Kondycyjnie wszystko było w porządku - ciągnął Adams, którego uczucia wobec ostatnich wydarzeń są ambiwalentne. - Jednocześnie jesteśmy bardzo niezadowoleni z wyniku spotkania numer sześć i rozpiera nas duma z powodu walki jak równy z równym z silnym przeciwnikiem.

Po dwóch starciach nad morzem, sopocianie prowadzili 2-0, lecz Anwil zdołał odrobić straty i na piąte spotkanie jechał z wielką nadzieją na zwycięstwo. Do około połowy trzeciej kwarty nawet prowadził. Później jednak było coraz gorzej. - Wierzyliśmy, że możemy wygrać w Sopocie. Asseco Prokom zagrał jednak świetnie i ciężko było ich zatrzymać, nawet w obliczu braku Woodsa. Szczególnie w czwartej kwarcie byli znacznie lepsi - wspomina rzucający obrońca, dodając po chwili. - No a ostatni mecz... cóż, byli zmobilizowani tamtym zwycięstwem i niestety postawili kropkę nad i.

Adams w szóstym spotkaniu rzucił zaledwie 3 oczka. We wcześniejszych meczach jego średnia punktowa wynosiła dokładnie 15,8 punktu, co oznacza, że był drugim strzelcem włocławskiej ekipy po Paulu Millerze.

Komentarze (0)