Nikola Marković: Nie dostałem prawdziwej szansy w Stelmecie Enei BC

- Czułem, że Stelmet mnie nie potrzebuje. Dostałem jasny przekaz: jeśli masz ofertę, możesz odejść. To był cios. Nikomu nie życzę, żeby usłyszał takie słowa - mówi nam Nikola Marković, podkoszowy BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Nikola Marković Newspix / Ola Krzemińska / Na zdjęciu: Nikola Marković
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W październiku jeszcze w koszulce Trefla Sopot był pan blisko triple-double w meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Teraz w barwach BM Slam Stali ograł pan Trefla, a w międzyczasie był jeszcze w Stelmecie Enei BC. To brzmi jak szaleństwo.

Nikola Marković, zawodnik BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski: Bo tak właśnie jest. To najbardziej szalony sezon w mojej karierze. Nie spodziewałem się, że odejdę z Trefla, w którym czułem się komfortowo. Pojawiła się jednak oferta ze Stelmetu Enei BC i wydaje się, że ten transfer wyszedł wszystkim na dobre. Później byłem niecałe dwa miesiące w Zielonej Górze i wylądowałem w Ostrowie Wielkopolskim.

To było największe zaskoczenie tego sezonu.

Czułem, że Stelmet Enea BC mnie nie potrzebuje. Dostałem jasny przekaz: jeśli masz ofertę, możesz odejść. To był cios. Nikomu nie życzę, żeby usłyszał takie słowa. Miałem swoje minuty, ale mam takie wrażenie, że nie otrzymałem prawdziwej szansy na pokazanie swoich umiejętności w Zielonej Górze.

Janusz Jasiński przyznał ostatnio, że przyszedł pan w jasnym celu: zastąpić Borisa Savovicia. Wiedział pan o tym?

Wiedziałem o tym, że przychodzę tam na zastępstwo za Savovicia, który był kontuzjowany. Ale nie znałem dalszych zamiarów, czyli jego powrót do zdrowia oznacza zakończenie współpracy ze mną. Gdybym o tym wiedział, nie zdecydowałbym się na przeprowadzkę do Zielonej Góry. Chyba nikt nie jest na tyle szalony, żeby decydować się na transfer do klubu na 1-2 miesiące.

Kiedy dostrzegł pan, że czas w Zielonej Górze dobiega końca?

Początkowo wszystko wyglądało dobrze. Były nawet rozmowy o przedłużeniu kontraktu. Trochę zabawnie to wyglądało, bo gdy zacząłem budować swoją pozycję w zespole, to klub się ze mną pożegnał. Pierwsze sygnały ku temu były na turnieju w Warszawie. Wówczas Savović wrócił do treningów i było nas czterech na jednej pozycji. Mieliśmy też za dużo obcokrajowców w zespole. Można powiedzieć, że byłem ofiarą tego.

Czuje się pan gorszy od Savovicia?

Nie. Pokazałem, że jestem w stanie grać na wysokim poziomie w PLK i Lidze Mistrzów. Nie mam czego się wstydzić. Klub wybrał Savovicia. To ich decyzja, z którą nie zamierzam dyskutować. To część naszej pracy.

Teraz mecz Stali ze Stelmetem. Będzie dodatkowa motywacja?

Nie mogę się doczekać tego spotkania. To będzie świetny mecz, który z pewnością dostarczy kibicom wiele radości. Fajnie będzie znów zobaczyć starych znajomych z Zielonej Góry.

Szybko stał się pan ważną postacią w BM Slam Stali.

Dobrze czuję się w systemie trenera Emila Rajkovicia, który wykorzystuje mnie na "czwórce" i "piątce". Jestem tutaj od miesiąca, ale udało mi się złapać wspólny język z kolegami z drużyny. Jest wielu doświadczonych zawodników, którzy wiedzą, jak gra się w koszykówkę na wysokim poziomie.

Znajomość ligi pomogła w aklimatyzacji?

Jak najbardziej. Znam już wszystkich zawodników, trenerów, sędziów. Wiem, czego mogę się spodziewać w danym meczu, co ułatwia mi funkcjonowanie w tej lidze.

Jak się panu współpracuje z Aaronem Johnsonem?

Aaron to świetny rozgrywający. Najlepszy podający w lidze. To o czymś świadczy. Cieszę się, że mogę z takim facetem grać w jednej drużynie. Jest nieco filigranowy, ale jest za to niezwykle szybki. Robi sporo zamieszania w obronie rywali. Jego podania są znakomite.


Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO "Kubica show" podczas konferencji prasowej
Która drużyna będzie wyżej w tabeli na koniec sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×