W czwartek Stelmet Enea BC Zielona Góra zakończył ćwierćfinałową serię z Rosą Radom, wygrywając w czwartym spotkaniu 93:83. - Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo trudny mecz i dla Rosy to będzie spotkanie ostatniej szansy - rozpoczął wypowiedź Andrej Urlep. Gospodarze widowiska nie mieli już marginesu błędu - tylko zwycięstwo przedłużało ich nadzieję na awans do półfinału.
I przez długi czas takie szanse mieli. Świetnie rozpoczęli zawody, przede wszystkim za sprawą trzech "trójek" Filipa Zegzuły. - W pierwszej kwarcie pozwoliliśmy Zegzule trzykrotnie trafić z dystansu. Nie szło nam w ataku, mieliśmy otwarte rzuty, ale nie trafialiśmy. Na szczęście trzymaliśmy się w grze - podkreślił szkoleniowiec mistrzów Polski.
Goście wykazali się doświadczeniem i spokojem w momentach, w których spotkanie nie przebiegało po ich myśli. - W drugiej połowie, na początku trzeciej kwarty, Rosa rzuciła cztery "trójki" i zrobiła przewagę, ale dalej walczyliśmy. Poprawiliśmy obronę, dzięki czemu rywale nie mieli tylu łatwych pozycji. Zagraliśmy znów rewelacyjnie w czwartej kwarcie i przez to wygraliśmy mecz. Było ciężko, wiedzieliśmy, że Rosa będzie walczyć w każdym meczu - zaznaczył Urlep. Ostatnią odsłonę czwartkowego widowiska jego podopieczni wygrali 35:22, czym postawili kropkę nad "i".
Nie da się ukryć, że dominującym elementem w rywalizacji Stelmet - Rosa był atak. Takie głosy pojawiły się już po dwóch starciach w Zielonej Górze, które zakończyły się wysokimi wynikami. W trzecim pojedynku drużyny rzuciły odpowiednio 71 i 60 punktów. W czwartek ponownie mniej uwagi zwracały na obronę. - Myślę, że trzy mecze to były mecze ataku, pierwsze spotkanie w Radomiu było meczem obrony - przyznał słoweński trener.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Niezgoda: Reprezentacja? Na nic nie liczę
Czy ostatni pojedynek serii był dla Stelmetu najbardziej wymagający? - Nie był najtrudniejszy. Każde spotkanie jest inne, mecz meczowi nierówny. Bardzo się cieszymy, że wygraliśmy. Mogliśmy zwyciężyć także w drugim starciu u siebie, kwestia sporna, czy rzut dla Rosy na dogrywkę był w czasie, czy nie - przypomniał Urlep.
W Hali MOSiR-u w Radomiu kontuzji złamania palca nabawił się Jarosław Mokros. Nie wiadomo, czy w tym sezonie jeszcze w ogóle pojawi się na parkiecie. - Będziemy kombinować - odpowiedział szkoleniowiec, zapytany przez jednego z dziennikarzy o alternatywę w rotacji dla podkoszowego. Ponownie, decyzją trenera Stelmetu, nie wystąpił inny z wysokich zawodników, Edo Murić. Cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. - Taka była decyzja - Urlep skomentował absencję tego koszykarza, który nie zagrał także we wtorek. Słoweniec nie skorzystał również z usług Alexa Hernandeza.
W półfinale Energa Basket Ligi zielonogórzanie zmierzą się z Anwilem Włocławek, a pierwsze mecze odbędą się w przyszły piątek i niedzielę. - Na pewno faworytem jest Anwil, zakończył sezon na pierwszym miejscu. Jedziemy do Włocławka, żeby wygrać mecz, a nie z myślą, żeby zagrać w półfinale - zapowiedział Urlep.