W bieżącym sezonie Boris Savović miał pod górkę. Najpierw, jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek, nabawił się kontuzji nadgarstka. Z tego powodu opuścił większość meczów w Lidze Mistrzów i całą pierwszą rundę w Energa Basket Lidze. Gdy wydawało się, że podkoszowy wróci do gry, uraz się odnowił i konieczna była kolejna dłuższa przerwa. Ostatecznie obyło się bez operacji, ale na dobre 30-latek powrócił do rotacji Stelmetu Enei BC Zielona Góra w kwietniu.
W międzyczasie działacze mistrzów Polski pozyskali w miejsce Czarnogórca Nikolę Markovicia i Edo Muricia. Gdy po raz kolejny postanowili dać szansę doświadczonemu koszykarzowi z Bałkanów, rezygnując z byłego zawodnika Trefla Sopot, który bardzo szybko wkomponował się w system Stelmetu, wielu pukało się w głowę. W kwietniu, pod koniec rundy zasadniczej, Savović zaczął jednak spłacać otrzymany kredyt zaufania. W pięciu spotkaniach zdobywał minimum dziesięć punktów, a klasę pokazał w starciach z Miastem Szkła Krosno i Anwilem Włocławek - dwukrotnie double-double, odpowiednio 28 "oczek" i 11 zbiórek oraz 21 punktów i 13 zebranych piłek.
Podwójną zdobyczą w dwóch elementach mógł pochwalić się także w dwóch pierwszych meczach fazy play-off, przeciwko Rosie. W inaugurującym serię, wygranym przez zielonogórski zespół starciu (104:97) rzucił 14 punktów i miał 11 zbiórek. Dwa dni później przy jego nazwisku widniało 12 "oczek" i 10 zbiórek. Tę konfrontację jego ekipa przegrała jednak 86:94. Do Radomia jechała więc przy remisie w rywalizacji.
I właśnie w bardzo ważnym meczu numer trzy Savović był jednym z tych, który poprowadził Stelmet do zwycięstwa 71:60. Uzyskał 15 punktów i osiem zbiórek, stanowiąc duże zagrożenie pod koszem dla wysokich graczy Rosy - Patrika Audy, Michaela Frasera i Igora Zajcewa. Klasą dla siebie był w czwartym spotkaniu, zostając najlepszym strzelcem zawodów. Zdobył 21 "oczek", trafiając 8/12 rzutów z gry. Pokazał przy tym dużą wszechstronność, dwukrotnie celnie mierząc z dystansu i rozdając pięć asyst. Ponadto miał sześć zbiórek, zdecydowanie dominując nad wymienioną wyżej trójką zawodników radomskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Adam Waczyński show! Świetny występ Polaka w Santiago de Compostela
- To był bardzo twardy mecz przez pełne 40 minut. Rywale postawili nam wysoko poprzeczkę, trafili mnóstwo rzutów trzypunktowych, walczyli i nie odpuszczali nawet na moment. Udało nam się jednak ich przełamać i pokazać wyższość w najważniejszych fragmentach - powiedział Savović. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - gospodarze 14-krotnie trafili zza łuku.
Wydaje się więc, że po urazie nadgarstka nie ma już śladu. - Kontuzja to już przeszłość, jest za mną. Najważniejsze jest teraz to, że czuję się dobrze i mogę pomóc drużynie w wygrywaniu najistotniejszych spotkań - podkreślił 30-latek, który pokazuje klasę w najważniejszej części sezonu.
Chwali przy tym przeciwnika. - Rosa jest bardzo wymagającym rywalem, posiada w swoich szeregach kilku świetnych strzelców. Ponadto jest waleczną drużyną, która kapitalnie pracuje w defensywie. Kluczem do zwycięstwa tej serii, przede wszystkim tych dwóch meczów w Radomiu, była obrona. Zarówno w trzecim, jak i w czwartym pojedynku spisaliśmy się dobrze w tym elemencie. Pod tym względem nie było dobrze w Zielonej Górze, dlatego wiedzieliśmy, że jeśli poprawimy ten aspekt gry, to możemy zakończyć rywalizację w czterech meczach - zaznaczył Savović.
Czarnogórzec spisuje się kapitalnie i świetnie współpracuje z Vladimirem Dragiceviciem. Nawet kontuzja Jarosława Mokrosa i jego brak w półfinale nie wydają się sporym zmartwieniem dla Stelmetu, patrząc na dyspozycję Savovicia. - Jeśli spiszemy się tak dobrze w defensywie, jak w dwóch meczach w Radomiu, to jesteśmy w stanie pokonać Anwil - stwierdził koszykarz. Rywalizacja we Włocławku rozpocznie się w przyszły piątek.