Niesamowita była pogoń obrońców tytułu w finałowym spotkaniu Euroligi w sezonie 2017/18. Koszykarzom tureckiego Fenerbahce zabrakło jednak czasu, aby odwrócić losy decydującego starcia z Realem Madryt. Pod wieloma względami nie był to najlepszy mecz żadnej z drużyn, ale emocji nie brakowało do samego końca!
To miał być rewanż za zeszłoroczny półfinał i tak też się stało. Wówczas turecki zespół nie pozostawił złudzeń Realowi i wygrał 84:75. Poza skutecznym duetem Sergio Llull-Jaycee Carroll, który uzbierał na swoje konto łącznie 49 punktów, ekipa z Madrytu nie miała innych atutów w ofensywie, a totalnie stłamszony został Luka Doncić, który nie zdobył w tamtym meczu choćby punktu. Rok później było zupełnie inaczej.
To właśnie 19-letni Słoweniec okazał się jedną z najjaśniejszych postaci decydującego pojedynku. To nie był może jego najlepszy mecz w karierze, kilkakrotnie podejmował złe decyzje, nie ustrzegł się błędów w postaci niepotrzebnych fauli, ale zdobył 15 punktów i wykreował kolegom kilka dogodnych sytuacji. Gwiazdą numer 1 na parkiecie w finałowym starciu był jednak włoski skrzydłowy Fenerbahce, Nicolo Melli, który trafiał jak na zawołanie (11/16 z gry), zdobywając 28 punktów i dokładając do nich 6 zbiórek. W obu statystykach był najlepszy podczas niedzielnego wieczoru.
Zdało się to jednak na niewiele. Spośród jego kolegów, jedynie Brad Wanamaker (14 pkt. 5 zb. 5 as. 3 prz.) stanął na wysokości zadania. Widać było, że w decydujących momentach tureckiemu zespołowi brakowało liderów, którymi rok temu - przy okazji triumfu w najważniejszych europejskich rozgrywkach - byli Bogdan Bogdanović oraz Ekpe Udoh. Obu w Stambule już nie ma, gdyż przenieśli się do NBA. Słabiej zagrał także Luigi Datome, ważny punkt zeszłorocznego mistrza Euroligi.
Na 42 sekundy przed końcem - przy prowadzeniu Realu 80:73 - losy meczu mogły się jednak całkowicie odmienić. Błąd w postaci straty popełnił Doncić, który w dodatku sfaulował szarżującego Wanamakera. Dla Słoweńca było to piąte przewinienie, zatem musiał on pożegnać się z parkietem (warto dodać, że za limit fauli wcześniej opuścił go także Llul). Od tego momentu Fenerbahce rzuciło się do odrabiania strat. Ważną trójkę trafił zawodzący wcześniej Ali Muhammed, znany też jako Bobby Dixon, i zrobiło się jedynie 81:78 dla zespołu z Madrytu. Wtedy nadeszła jednak najważniejsza akcja.
Ciśnienia na linii rzutów osobistych nie wytrzymał najlepszy strzelec Realu w finale, Fabien Causeur, który przestrzelił oba wolne, lecz doskonale pod koszem odnalazł się Trey Thompkins i dobił jego drugie "pudło". Dwoma punktami odpowiedział po tym Melli, ale po raz kolejny faulowany Causeur zrehabilitował się i dwiema celnymi próbami z linii ustalił końcowy wynik na 85:80. Należy jeszcze dodać w tym miejscu, dla kogo przypadło 3. miejsce. Tę lokatę zajął ostatecznie Żalgiris Kowno. Podopieczni Sarunasa Jasikeviciusa pokonali w starciu o brąz CSKA Moskwa, 79:77.
Wracając na moment do Luki Doncicia - być może był to dla niego ostatni mecz w rozgrywkach Euroligi. Faworyt do wyboru z czołowym numerem w tegorocznym drafcie, dzięki zwycięstwu w tych rozgrywkach, dołożył do swojego dorobku kolejne cenne trofeum. Jest mistrzem Europy ze Słowenią, ma na koncie dwa tytuły z Realem na krajowym podwórku, a teraz jeszcze wygrał najważniejszy klubowy puchar w Europie. Na dodatek został wybrany MVP całego sezonu oraz Final Four. Czego chcieć więcej?
Chyba już tylko NBA, choć sam Doncić stwierdził niedawno, że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, czy zagra tam już w sezonie 2018/19. Ten triumf może mu jednak bardzo pomóc w jej podjęciu.
Real Madryt - Fenerbahce Dogus Stambuł 85:80 (21:17, 17:23, 25:15, 22:25)
Real:
Causeur 17, Doncić 15, Thompkins 10, Carroll 9, Tavares 8, Reyes 6, Fernandez 5, Llul 5, Ayon 4, Randolph 3, Taylor 3, Campazzo 0.
Fenerbahce: Melli 28 (4x3), Wanamaker 14, Duverioglu 8, Kalinić 7, Sloukas 7, Muhammed 7, Datome 6, Vesely 3, Gudurić 0, Nunnally 0.
ZOBACZ WIDEO Iberostar lepszy od Barcelony! Kolejny świetny mecz Ponitki