[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Pana gra w fazie play-off zrobiła na wszystkich ogromne wrażenie. Nawet rywale wypowiadali się na temat pana występów w samych superlatywach. To najlepszy okres w karierze?[/b]
Mateusz Kostrzewski, zawodnik BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski: Powiem szczerze, że trochę sam siebie zaskoczyłem. Do tej pory zastanawiam się nad tym, skąd miałem tyle energii. Może ta atmosfera play-off wyzwoliła we mnie dodatkowe pokłady sił? Chciałem biegać, skakać i walczyć. Bardzo zależało mi na tym, żeby z jak najlepszym wynikiem zakończyć sezon. 2. miejsce to bardzo dobry rezultat.
Co takiego zmieniło się, że nagle tak pan wystrzelił z formą?
Myślę, że po prostu piłka częściej trafiała w moje ręce. Byłem w odpowiednim miejscu i czasie. Stałem się takim egzekutorem, który wykańcza akcje całego zespołu. I to na niezłym procencie. To trochę tak jest, że jedna dobra akcja napędza do jeszcze szybszego biegania, mocniejszej walki na tablicach.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka pełen optymizmu. "Ta drużyna może zrobić naprawdę dobry wynik"
Do perfekcji opanował pan grę po liniach końcowych. Tam była kopalnia punktów BM Slam Stali.
Robiłem to z premedytacją, bo wiedziałem, że mamy świetnych zawodników na obwodzie, którzy potrafią grać pick&rolle. Obrona rywali skupiała się właśnie na tych koszykarzach, co powodowało, że dla mnie było nieco więcej miejsca. Dobrze czuję się 2-3 metry od kosza.
Taka rola zadaniowca panu odpowiada?
Tak. Nie ukrywam tego, że lubię powalczyć o zbiórki, grać twardo w defensywie i korzystać na błędach rywali w ataku. Uważam, że czytanie gry jest moim atutem, co starałem się udowodnić w tych play-off.
Nagroda na gali PLK, powołanie do szerokiego składu reprezentacji. To "pięć minut" Mateusza Kostrzewskiego?
Coś w tym jest, ale nie chcę z tego powodu popadać w hurraoptymizm. Dalej muszę pracować nad swoimi mankamentami. Nie mogę spocząć na laurach. Wierzę, że stać mnie na jeszcze lepszą grę.
Napisałem w trakcie play-off: "Mateusz Kostrzewski gra o nowy, wyższy kontrakt". Nie da się ukryć, że dał pan solidne argumenty.
Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie. Wiem, że zaczyna się ten okres, w którym prezesi klubów zaczynają kompletować budżety, rozmawiać z zawodnikami. Ja spokojnie czekam na telefony. Jestem otwarty na różne propozycje.
Słyszałem, że chciałby pan spróbować swoich sił za granicą. To prawda?
Tak. Perspektywa wyjazdu z Polski jest całkiem kusząca. Jeśli pojawiłaby się ciekawa opcja z klubu zagranicznego, to nie ukrywam, że chciałbym spróbować. Musi być jednak spełnionych kilka warunków: dobry trener, niezła drużyna i rola w drużynie. Nie chciałbym wyjechać z Polski i siedzieć na ławce. To kompletnie bez sensu. Wiem, że mój agent stara się znaleźć mi pracodawcę w Europie. Na razie czekam na rozwój wydarzeń.
W Stali mówią z kolei, że nie wyobrażają sobie drużyny bez Mateusza Kostrzewskiego.
Cieszę się z takich słów. Na razie z klubem nie prowadzę żadnych rozmów. Władze Stali poprosiły mnie o dwa tygodnie przerwy. Wtedy mamy usiąść do stołu i porozmawiać.
W wielkim finale przegraliście z Anwilem 2:4, ale do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Jest niedosyt?
Tak. Porażki w pierwszym i trzecim spotkaniu bardzo bolą. Ten otwierający mecz nie był ładny dla kibiców. Była słaba skuteczność, dużo szarpanych akcji. Typowy mecz "do przepchnięcia". Przepchnął go Anwil, choć byliśmy bardzo blisko. W trzecim spotkaniu prowadziliśmy różnicą ponad 10 punktów i w czwartej kwarcie kompletnie się pogubiliśmy. Podarowaliśmy rywalom zwycięstwo. Generalnie uważam, że słabo graliśmy w końcówkach. Byliśmy za nerwowi. Nie potrafiliśmy opanować emocji.