Po aferze z fałszywymi kontami na Twitterze Bryana Colangelo (prowadziła je jego żona), na których m.in. krytykował on - choć nie osobiście - swoich zawodników i upubliczniał informacje, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, przestał on być generalnym menadżerem Philadelphia 76ers. Tę niezwykle ważną w klubie funkcję przejął od niego tymczasowo Brett Brown, który tym samym w danej chwili łączy obowiązki szkoleniowca oraz GM'a.
Już po zakończeniu przez Sixers rywalizacji w minionych rozgrywkach, 57-latek wspominał o tym, że choć posiada w składzie bardzo utalentowanych zawodników, to jednak aby liczyć się w walce o mistrzostwo, Szóstki potrzebują wzmocnienia w postaci jednej z ligowych gwiazd. Wiele mówi się w tej kwestii chociażby o LeBronie Jamesie, który najsilniej jest łączony właśnie z 76ers oraz Lakers.
Teraz, poniekąd mając w klubie pełnię władzy, Brown ponownie zabrał głos w sprawie sprowadzenia zawodnika wielkiego formatu do Filadelfii. - Myślę, że potrzebujemy czegoś więcej niż mamy. Będziemy dość agresywni w naszych poczynaniach. Analizujemy dostępne opcje. Chcemy kogoś pozyskać - stwierdził trener młodej ekipy Sixers. Jego wypowiedź zbiegła się z doniesieniami odnośnie Kawhiego Leonarda, który nie jest szczęśliwy w San Antonio i może zażądać wymiany. Czy to właśnie on mógłby być brakującym elementem w układance Browna?
- To wspaniały facet. Spędziłem z nim dwa lata w San Antonio - zaznaczył szkoleniowiec Szóstek, będący przez kilka sezonów asystentem Gregga Popovicha. - Przypomina mi się proces rekrutacji, który przechodziliśmy, aby móc określić skalę talentu Kawhiego oraz wielki ciężar, który towarzyszył nam, kiedy na jego rzecz zdecydowaliśmy się zrezygnować z George'a Hilla - dodał. Ale też zapytany wprost, czy 76ers przedstawią swoją ofertę za Leonarda, nie odpowiedział jednoznacznie. - Jest wiele drużyn, które będą nim zainteresowane - zauważył.
Cokolwiek jednak by się miało wydarzyć, Sixers będą bardzo konkretnym i mocno zmobilizowanym klubem, aby solidnie wzmocnić się w najbliższym offseason. Pytanie tylko, czy sztuka ta im się po prostu uda. Sytuacja z Leonardem zapoczątkowała bowiem lawinę spekulacji.
Wiele mówi się na przykład o tym, że posiadający spore środki Lakers, będą chcieli stworzyć u siebie wielką trójkę, w skład której mieliby wejść właśnie Kawhi, LeBron James oraz Paul George. A to nie byłaby najlepsza wiadomość dla ekipy z Filadelfii, która na oku - choć w różnym stopniu zaawansowania - posiada cały wymieniony tercet.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Kamil Glik nie odpuszcza na treningach. "Senegalczycy bójcie się!"