[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy miał pan propozycję z Anwilu Włocławek?[/b]
Paweł Leończyk, nowy koszykarz Trefla Sopot: Tak. Już w trakcie sezonu otrzymałem ofertę przedłużenia kontraktu. Wtedy uznaliśmy, że do rozmów usiądziemy po zakończeniu rozgrywek. Tak też się stało. Oferta była podtrzymana, ale coś nowego pojawiło się na horyzoncie.
Odrzuca pan ofertę mistrza Polski i decyduje się przyjąć propozycję z 10. zespołu minionych rozgrywek. Bardzo zaskakujący wybór. Czym się pan kierował?
Uznałem, że pewien etap dobiegł końca. Po pierwszym roku gry we Włocławku, gdy nieszczęśliwie odpadliśmy w ćwierćfinale z Czarnymi Słupsk, miałem poczucie dużego niedosytu. Miałem propozycje z innych klubów, ale chciałem zostać i zrehabilitować się za tę wpadkę. Udało się to osiągnąć, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Weszliśmy na sam szczyt.
Obrona mistrzostwa i gra w europejskich pucharach nie były wystarczająco kuszące?
Pewnego dnia usiadłem przy stole, wziąłem kartkę i wypisałem sobie wszystkie "za" i "przeciw". Oczywiście, że obrona mistrzostwa i puchary były kuszące, ale doszedłem do wniosku, że czas coś zmienić i otworzyć nowy rozdział.
We Włocławku są rozczarowani pana decyzją. Liczyli, że zostanie pan na kolejny sezon.
Rozmawiałem z trenerem Miliciciem już po fakcie. Czy był rozczarowany? Myślę, że był nieco zaskoczony moją decyzją. Trener widział mnie w drużynie na kolejny sezon, ale chciałem spróbować czegoś nowego.
ZOBACZ WIDEO Olimpiady Specjalne - rywalizowało 160 koszykarzy
Był pan rozczarowany małą rolą w zespole Anwilu?
Przez większą część sezonu wszystko było w porządku. Później sytuacja się nieco zmieniła. Nastąpiły pewne rotacje w zespole. W play-off było kilka takich meczów, w których nie odgrywałem za dużej roli. W serii finałowej grałem znacznie mniej minut. Wiadomo, że byłem z tego niezadowolony. Ale nie ma w tym nic dziwnego, bo każdy chce grać jak najwięcej.
Zobacz także: Tomasz Gielo nie rozważa gry w PLK
Czy fakt, że Sopot jest bliżej rodzinnego Słupska miał znaczenie?
Na pewno tak. To są czynniki poboczne, które bierze się jednak pod uwagę przy wyborze klubu. Chciałem być bliżej domu.
To prawda, że Trefl chciał pana pozyskać już wcześniej?
Tak. Prowadziłem z klubem luźne rozmowy jeszcze przed przyjściem do Anwilu Włocławek. To było w 2016 roku, gdy skończyłem swoją przygodę w Kingu Szczecin. Teraz klub znów się odezwał. Przedstawiono mi konkretną propozycję. Wybrałem tę ofertę też ze względu na to, że mam dobre wspomnienia z wcześniejszego pobytu w Sopocie. Uważam, że to świetne miejsce do kontynuowania kariery.
Historia w pana przypadku poniekąd zatacza koło. Paweł Leończyk ponownie w żółto-czarnych barwach zastąpi... Filipa Dylewicza. Tak było już w 2013 roku.
Ja nie chcę "wchodzić w buty" Filipa Dylewicza. On jest grającą legendą tego klubu. Trudno będzie dorównać jego osiągnięciom. Zrobił dla Trefla naprawdę sporo. Ja chcę robić swoje, pisać własną kartę w barwach Trefla.
Przez kolejne trzy lata. Długa umowa, dość rzadki obrazek w warunkach PLK.
To była wspólna inicjatywa. Chcę osiąść w jednym miejscu na dłużej. Zresztą po moim CV widać, że nie lubię zmieniać zespołów po jednym sezonie. Wyjątkiem był roczny w Szczecinie. Czułem, że muszę coś zmienić. Nie było sensu się męczyć.