Philadelphia 76ers, która w lato liczyła na pozyskanie kogoś z trójki LeBron James - Paul George - Kawhi Leonard, musiała obejść się smakiem. Pierwszy z nich niemal od razu zdecydował się na przeprowadzkę do Los Angeles, choć - jak sam wyznał - długo zastanawiał się nad ewentualnością dołączenia do młodej i perspektywicznej ekipy Sixers. George w pewnym stopniu podobnie - szybko porozumiał się z Thunder, zaś Leonard wylądował w szeregach jednego z głównych rywali 76ers, czyli Raptors.
Drużyna Bretta Browna poniekąd została więc z niczym. Udało się wprawdzie sprowadzić Wilsona Chandlera czy Mike'a Muscalę, ale chyba nie do końca o to chodziło w Filadelfii. Mimo wszystko właśnie taka sytuacja może być korzystna dla tego zespołu pod jednym względem, być może najważniejszym - lider musi udowodnić swoją wartość. Joel Embiid, bo to właśnie o nim mowa, jest jednym z głównych kandydatów do stania się pierwszoplanową gwiazdą Wschodu po LeBronie Jamesie. Ma ku temu wielką szansę, odpowiednie umiejętności, a także team, który powinien mu to umożliwić.
Ale istnieje jeszcze inna kwestia. 24-letni środkowy nie owija w bawełnę i wierzy w to, że jest w stanie zostać MVP całej ligi! Pewność siebie godna pozazdroszczenia, ale z drugiej strony należy mierzyć wysoko, aby osiągać wyznaczone sobie cele. - Nie sądzę, aby to miało dla nas znaczenie, czy klubowi udało się pozyskać wielkiego wolnego agenta, czy też nie. Moim celem poza sezonem była bowiem praca nad sobą i swoim warsztatem. Chcę zostać MVP - stwierdził Embiid.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: to są emocje! 9-letnia fanka zalała się łzami
- Kiedy gram lepiej, drużyna także to robi. Czuję się zatem jednym z kandydatów do tej nagrody - dodał. Center Sixers ma za sobą udane rozgrywki. Zagrał w 63 meczach sezonu regularnego oraz 8 w fazie play-off. Ponadto otrzymał powołanie do All-Star Game i znalazł się w trójce najlepszych defensorów. Wiele wskazuje więc na to, że w kolejnych rozgrywkach powinien on prezentować się jeszcze lepiej. Sam wypowiedział się także o ekipie, której jest częścią.
- Mamy świetną grupę chłopaków. Ostatnio wygraliśmy 52 spotkania w sezonie zasadniczym, a następny będzie jeszcze lepszy, za sprawą dołączenie do nas Wilsona Chandlera. Mam także nadzieję, że Markelle Fultz wreszcie dojdzie do siebie - zaznaczył. - Mamy cele, które zmieniają się wraz z trwaniem rozgrywek. Najpierw było nim dojście do playoffs, a następnie pokonanie Celtics w drugiej rundzie. Ostatecznie się nie udało, ale to naprawdę dobry zespół, z mnóstwem talentu. Nasze podejście się jednak nie zmienia. Znów chcemy robić to, co do nas należy - dodał Embiid.
Środkowy "Szóstek" jest zatem mocno zmotywowany, aby wprowadzić swój team na jeszcze wyższy pułap, a przy okazji samemu powalczyć o główną nagrodę indywidualną. Ale czy jest to realne? - Czuję, że posiadam wszystko, co jest do tego potrzebne. Muszę być jedynie bardziej konsekwentny - podkreślił. - To pierwsze lato moich treningów, jako gracza NBA, gdy jestem w pełni zdrowy. Mogę pracować i doskonalić się w kolejnych elementach, jak było to w przypadku rzutów za trzy i asyst. Stale się uczę. Mam jeszcze sporo do pokazania - zakończył.