Krzysztof Szubarga: Nie myślę o zakończeniu kariery (wywiad)

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Krzysztof Szubarga
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Krzysztof Szubarga

- Nadal mam sporo atutów, nie odstaję od młodszych zawodników. Wierzę, że jestem w stanie pograć jeszcze przez kilka lat. Nie chcę jeszcze kończyć kariery - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Szubarga, kapitan Asseco Arki Gdynia.

[b]

Karol Wasiek: Słyszałem, że miał pan najlepsze wyniki ze wszystkich zawodników na obozie w Cząstkowie. Jaka jest recepta na sukces 34-letniego Krzysztofa Szubargi?[/b]

Krzysztof Szubarga, rozgrywający Asseco Arki Gdynia: Wiele zawdzięczam trenerowi Arturowi Packowi, który bardzo mi pomógł, wyprowadził z problemów. Mogę dziękować niebiosom, że poznałem takiego gościa na swojej drodze. Od czterech lat ze sobą współpracujemy. W okresie letnim jestem cały czas w treningu, poprawiam swoje mankamenty. Utrzymuję swoje ciało w dobrej dyspozycji. W tym wieku nie można już sobie pozwolić na dłuższe odpoczynki.

A nie ciągnie pana do tego, żeby w wakacje poleżeć na plaży i po prostu odpocząć?

Cały plan jest świetnie rozpisany. Mikrocykle są tak ułożone, że jest czas na pracę, ale i na odpoczynek. To nie jest tak, że ja cały czas jestem w hali czy na siłowni. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że wakacje służą też regeneracji.

Treningi to jedno, ale rozumiem, że do tego dochodzi także przestrzeganie diety?

Staram się przestrzegać diety, choć nie jest to łatwe. Mam rozpisane menu przez Artura Packa, które przynosi jednak oczekiwane efekty.

W domu wszyscy stosują się do tego menu?

Tak. Nawet czasami z tego powodu dochodzi do zabawnych sytuacji. Gdy jedziemy do babci i na stole nie ma naszych potraw, to dzieci nie chcą nic jeść.

Jakich potraw nie uświadczymy w tym menu?

Nie ma smażonych potraw, unikamy także mącznych produktów.

Słodycze?

Są dla dzieci, ale tylko w sobotę.

Zobacz także: Paweł Leończyk: Zachowałem się fair wobec Anwilu

Nie żałuje pan, że tak późno na swojej drodze spotkał takiego człowieka?

Żałuję tego, że tak późno zdałem sobie sprawę, jak ważne w życiu sportowca są takie czynniki jak prawidłowe odżywanie, rozciąganie, utrzymywanie ciała poza sezonem. Gdybym miał taką świadomość wcześniej, to być może omijałyby mnie kontuzje i osiągnąłbym nieco więcej.

Czy ostatni rok kontraktu w Asseco Arce Gdynia oznacza, że po tym sezonie będzie chciał pan zakończyć karierę?

Nie. To zdecydowanie zbyt daleko idące wnioski. Czuję się bardzo dobrze, mam sporo energii do pracy i treningów. Nadal mam sporo atutów, nie odstaję od młodszych zawodników. Wierzę, że jestem w stanie pograć jeszcze przez kilka lat. Nie chcę jeszcze kończyć kariery.

ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018. Artur Szalpuk: Nie interesuje mnie, kto jest faworytem finału

Gdyby dwa lata temu ktoś panu powiedział, że w sezonie 2018/2019 zagra pan w renomowanych rozgrywkach EuroCup, to kazałby pan tej osobie popukać się w głowę?

Niekoniecznie. Od zawsze chciałem grać na wyższym poziomie i do tego konsekwentnie dążyłem. Cieszę się, że na końcu mojej kariery dostałem taki prezent w postaci gry w EuroCupie.

Grał pan wcześniej w europejskich pucharach?

Można mówić o debiucie, bo wcześniej rozegrałem zaledwie jedno spotkanie w lidze VTB. Życie lubi pisać różne scenariusze. Najlepszym przykładem na to jest historia sprzed kilku lat. Podpisałem umowę z Asseco Prokomem, liczyłem na występy w Eurolidze, ale niestety ciężka kontuzja pokrzyżowała moje plany. Liczę, że teraz rozegram pełen sezon w EuroCupie.

W dwóch ostatnich sezonach był pan niekwestionowanym liderem nieźle spisującej się drużyny z Gdyni. Teraz pana rola znacznie się zmieni i będzie pan jednym z wielu w zespole. Jak się pan zapatruje na taką zamianę ról? Będzie miał z tym problem?

Muszę się trochę przestawić, ale nie sądzę, żeby to był dla mnie problem. Może gdybym był nieco młodszy, to częściej bym o tym myślał. Teraz wiem jaka jest moja rola i za co jestem odpowiedzialny na boisku. Nie da się ukryć, że mamy dużo bardziej doświadczoną drużynę, w której jest kilku zawodników, którzy potrafią wziąć ciężar odpowiedzialności za zdobywanie punktów na swoje barki.

Wszystko wskazuje na to, że będzie pan zmiennikiem Jamesa Florence'a i mecze będzie pan zaczynał z ławki rezerwowych. To problem?

Nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze jest zawsze zwycięstwo drużyny. Bez względu na to, kto jest na parkiecie.

Bycie kapitanem takiej drużyny to duża odpowiedzialność?

Tak, choć nie jest to dla mnie nowość, bo już wcześniej pełniłem taką rolę. Na pewno będzie ciężko zastąpić Piotra Szczotkę, który świetnie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Można powiedzieć, że był nawet stworzony do tej roli.

[b]

Mam takie wrażenie, że nie będzie pan się bał powiedzieć kilku mocnych, męskich słów tym największym gwiazdom, które dołączyły niedawno do zespołu.[/b]

Wiesz co... gwiazdy to świecą nocą na niebie. Najpierw trzeba to pokazać na parkiecie, a dopiero później nadawać różne tytuły. Na boisku każdy jest równy. Nie jesteśmy dziećmi, żeby się obrażać po kilku męskich słowach. Trzeba wyciągnąć z nich wnioski i lepiej zacząć funkcjonować jako zespół.

Jak wygląda proces tworzenia zespołu w Arce Gdynia?

Budowa zespołu trwa. W okresie przygotowawczym mieliśmy problemy z kontuzjami, chorobami i przez to nie trenowaliśmy w pełnym zestawieniu. Zgrywamy się, poznajemy siebie wzajemnie. Czas działa na naszą korzyść.

W środowisku o Arce panuje taka opinia: "wielki potencjał, zespół na mistrzostwo". Tylko czy takie stwierdzenia nie powodują, że łatwo można popaść w hurraoptymizm?

Tak. W przeszłości było już kilka takich zespołów, które nie potrafiły przełożyć swojego potencjału na boisku. Nie chcemy być takim "papierowym tygrysem". Zależy nam na sukcesach, ale musimy zrozumieć, że w każdym meczu trzeba dać z siebie maksimum, bo rywale będą przygotowani na 120 procent. Teraz każdy będzie chciał nas ograć.  

Zobacz inne teksty autora

Komentarze (0)