Chorwacka Cedevita Zagrzeb była najsłabszym rywalem Asseco Arki w tegorocznych rozgrywkach Pucharu Europy. O ile gdynianie na tle Lokomotiwu i Tofasu w poprzednich meczach wypadli przyzwoicie, to tego samego nie można powiedzieć po środowym spotkaniu. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza zagrali po prostu słabe zawody.
- To był nasz najgorszy występ w EuroCupie. Rywale byli w naszym zasięgu, ale niestety nie zagraliśmy wystarczająco twardo i agresywnie. Zabrakło walki, czego najlepszym dowodem jest 19 zbiórek rywali w ofensywie. To na takim poziomie jest po prostu niedopuszczalne - mówi Marcel Ponitka, koszykarz Asseco Arki.
- Przed meczem w szatni mówiliśmy o tym, że rywale dysponują sporą siłą podkoszową. Mimo wszystko pozwoliliśmy im na zebranie aż 19 zbiórek. Trudno rywalizować z drużyną, która ma tyle możliwości do ponowienia akcji. Nie realizowaliśmy też założeń w ofensywie, które mówiły o podawaniu piłek w odpowiednich sytuacjach. Przez to przegraliśmy - twierdzi Przemysław Frasunkiewicz.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Uliczna rozgrzewka Marii Szarapowej
Po meczu dziennikarze musieli uzbroić się w cierpliwość, bo koszykarze Asseco Arki długo nie wychodzili z szatni. Ostatni zawodnik gdyńską halę opuścił po 23:00. Trener Frasunkiewicz zarządził bowiem odprawę, która trwała... ponad 45 minut. Udało nam się ustalić, że podczas jego przemowy padło sporo męskich słów.
- Czas skończyć zabawę i wziąć się do pracy. Musimy zacząć grać twardo, tak jak do tego przyzwyczailiśmy kibiców, bo inaczej możemy zapomnieć o zwycięstwach w EuroCupie - uważa Ponitka.
Asseco Arkę ponownie zawiodła skuteczność. Gdynianie, którzy bazują na rzutach z dystansu, trafili w środę tylko dziewięć "trójek" na 35 prób. Słabo w tym elemencie spisali się kluczowi zawodnicy w ekipie Frasunkiewicza: Florence 1/7, Ponitka 1/6, Dulkys 2/7.
W grze żółto-niebieskich widać pewną prawidłowość. Jeśli piłka krąży w ataku i dotyka ją każdy koszykarz, to wtedy akcje są płynne i często kończą się powodzeniem. Jednak zbyt często gracze decydują się na indywidualne popisy, z których nic dobrego nie wynika.
Martwić może spora liczba urazów. Filip Dylewicz od kilku meczów jest wyłączony z gry (uraz ręki, ma wrócić za 3 tygodnie), teraz dołączyli do niego Krzysztof Szubarga i Robert Upshaw. Ten pierwszy ma drobne problemy z kolanem. To kwestie przeciążeniowe, w ostatnim czasie kapitan gdyńskiej drużyny był mocno eksploatowany. Niewykluczone, że z Legią także nie zagra. Amerykanin z kolei na początku spotkania z Cedevitą podkręcił staw skokowy. Wrócił później na boisku, ale skutki urazu było widoczne w jego grze.