W grudniu Arka Gdynia rozegrała łącznie siedem spotkań. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza wygrali wszystkie pięć meczów w Energa Basket Lidze i przegrali z Albą i Limoges w EuroCupie. Duży wkład w pozytywny bilans zespołu w tym miesiącu miał James Florence, który wspiął się na wyżyny swoich umiejętności.
Amerykanin w grudniu przeciętnie notował przeciętnie ponad 19 punktów i był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Arki. Florence sześć z siedmiu spotkań kończył z podwójną zdobyczą.
Na wyróżnienie zasługują mecze z Limoges (7/8 za trzy) i ostatni występ przeciwko Kingowi Szczecin, w którym Florence uzyskał aż... 35 punktów, trafiając 10 z 15 rzutów z dystansu. Amerykanin w samej trzeciej kwarcie trafił aż pięć "trójek". Rzucał bez względu na to czy obrońca był blisko, a on sam od kosza bardzo daleko - rzucał i po prostu trafił. To jak na razie najlepszy indywidualny występ w tym sezonie.
- Taka jest właśnie koszykówka. Czasem czujesz się tak, że nie możesz trafić nic, a czasami jest tak, że trafiasz wszystko. Tak było w piątek. Rywale chcieli, żebym rzucał, więc to robiłem - mówi z uśmiechem na twarzy 30-letni zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Kto sportowcem roku w Polsce? "Stoch zrobił tyle, że więcej się nie da. A może nie wygrać"
Mecze Florence'a w grudniu:
Rywal | Punkty | Liczba celnych rzutów z gry |
---|---|---|
Polpharma | 24 | 7 |
TBV Start | 12 | 4 |
Alba | 6 | 2 |
BM Slam Stal | 14 | 5 |
Limoges | 28 | 9 |
AZS | 17 | 3 |
King | 35 | 12 |
- W pewnym momencie James był lekko nieprzytomny i zaczął trafiać z każdej pozycji - śmieje się trener Przemysław Frasunkiewicz, który jest dużym fanem umiejętności Florence'a. To jego opór i determinacja sprawiły, oczywiście poza kwestiami finansowymi, sprawiły, że Amerykanin został na trzeci rok w Polsce i wybrał grę w Arce Gdynia.
Trzeba powiedzieć, że trener Frasunkiewicz brał go w obronę, gdy koszykarz był krytykowany za swoją grę na początku tego sezonu. Prezentował się słabo, w EuroCupie rzucał do kosza na 35-procentowej skuteczności, do tego popełniał prawie trzy straty na mecz. Był w cieniu lepiej spisujących się na obwodzie Bostica, Ponitki i Szubargi. Na usprawiedliwienie Florence'a działał fakt, że stracił praktycznie cały okres przygotowawczy przez kontuzję nogi.
- On potrzebuje czasu na dojście do formy. On umie grać w koszykówkę, to jeden z najinteligentniejszych zawodników w drużynie - powtarzał jak mantrę polski szkoleniowiec Arki.
Florence odpłacił się za zaufanie. Ciężko pracował na powrót do formy. Frasunkiewicz nie ukrywa, że jest pod wrażeniem jego etyki pracy. Mówi nam, że Amerykanin indywidualnie trenował nawet... w Wigilię i w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. - Przyszedł do hali porzucać. Potrzebował tego. To świetnie o nim świadczy - słyszymy.