Artur Gronek: Nikomu nic nie zarzucę, bo wiem, że wszyscy tym mocno żyją

Materiały prasowe / Materiały prasowe Polpharma Starogard Gdański / Na zdjęciu: Artur Gronek
Materiały prasowe / Materiały prasowe Polpharma Starogard Gdański / Na zdjęciu: Artur Gronek

- Nikomu z moich zawodników nic nie zarzucę, bo wiem, że wszyscy tym mocno żyją - mówi Artur Gronek, trener Polpharmy Starogard Gdański po porażce z MKS-em Dąbrowa Górnicza 99:105. To już trzeci mecz z rzędu Farmaceutów bez wygranej w EBL.

[b]

Patryk Butkowski, WP SportoweFakty: Spotkanie z MKS-em Dąbrowa Górnicza miało być idealną okazją dla Polpharmy do odzyskania pewności siebie, powrotem do stabilizacji, tymczasem doznaliście już trzeciej porażki z rzędu. Czy można już dziś głośno powiedzieć, że rewelacja EBL jest w kryzysie?
[/b]

Artur Gronek, trener Polpharmy Starogard Gdański: Nie! Nie ma żadnych kryzysów. Kryzysy są wymyślone i mam nadzieję, że w naszej szatni nikt tak myśli, chociaż wiem, że wiele osób w Polsce czekało, aby to powiedzieć. Po prostu nie możemy trafić za 3 punkty otwartych rzutów. Wynika z tego, że nie pracowaliśmy ostatnio wystarczająco ciężko. Do tego wiele przegranych elementów w grze 1 na 1. Myślę, że te trzy ostatnie mecze, które przegraliśmy, zagraliśmy zamiast na 105 procent swoich możliwość to na 95. Natomiast żadnemu z zawodników nie zarzucę tego, że ktoś się nie przyłożył, nie starał czy nie myślał o koszykówce w taki sposób jaki powinninien, bo wiem jak oni mocno tym wszystkim żyją.

Adam Kemp powiedział ostatnio, że przeciwnicy zaczynają się przyzwyczajać do tempa Polpharmy, nie jest już ono dla innych żadnych zaskoczeniem. Czy nie jest trochę tak, że rywale w pełni rozszyfrowali już grę pana drużyny, znaleźli na nią sposób?

Jasne, że tak, bo to nie jest żaden problem, ale jedna rzecz to wiedzieć kto jak gra, a druga egzekwować to, co się założyło przed meczem. Podsumowując: najpierw zagraliśmy dwa razy na wyjeździe. W Krośnie - powinniśmy wygrać, ale zaprezentowaliśmy się najgorzej z tych wszystkich trzech spotkań, z Legią zagraliśmy bez odpowiedniej energii, przeciwko MKS-owi za to zagraliśmy naprawdę dobry mecz i nie przegraliśmy przez to, że ktoś nas rozszyfrował czy nie prezentowaliśmy swojej koszykówki. Duże znaczenie w każdej z tych trzech gier miały indywidualności. Prewitt w Legii, Hinds i Loveridge w Krośnie, teraz gracze Dąbrowy trafiali na bardzo dobrej skuteczności, rzuty przez ręce. Co powiedzieć więcej? Gratulacje dla nich, bo na tym polega koszykówka.

Mówi pan, że nic złego się nie dzieję. Co jednak trzeba zrobić, aby Polpharma wróciła do tego najważniejszego, czyli do zwycięstw? Czy zespołowi nie przydałaby się jakaś "świeża krew"?

Walczymy z tym co mamy, musimy poradzić sobie ze swoimi problemami w składzie, jakim obecnie jesteśmy. Jeżeli pojawi się możliwość pozyskania nowego zawodnika i będą na to środki to się zastanowimy, ale narazie nie ma żadnego tematu.

Taka "świeża krew" była za to w składzie MKS-u Dąbrowa Górnicza, mówię oczywiście o Adrisie De Leonie, który był wyróżniającą się postacią czwartkowego pojedynku. Jest pan zaskoczony dyspozycją tego gracza?

Wiedzieliśmy oczywiście, co on może zrobić. Powiedziałem już jednak to wcześniej, wiedzieć, a móc na to zareagować to już dwie różne rzeczy. Na pewno zawsze jest tak, że nowy zawodnik daje dodatkową energię zespołowi. Natomiast nie na nim bym się skupiał, bo zrobiliśmy wiele prostych błędów, jak zastawianie zbiórki czy gra 1 na 1 i to zaważyło o naszej porażce.

[b]

Aż tak znacząco musiał zmierzyć się pan również z innym poważnym problem, faulami Justina Bibbinsa. Długo nie mógł pan skorzystać ze swojego lidera. Czy pana drużyna jest przygotowana na to, aby dłużej grać bez Amerykanina z przymusu?[/b]

Na pewno jest on naszym kluczowem graczem i wszyscy dobrze o tym wiedzą. Jeżeli Justin w drugiej połowie, która zazwyczaj decyduje o losach meczu, mógł zagrać nie więcej niż 4 minuty to na pewno był dla nas duży problem. Musimy przenalizować te fragmenty bez niego, bo uważam, że oczywiście nie zrobiliśmy wszystkiego najlepiej, jak mogliśmy.

Był pan na niego zły po tym bezsensownym faulu technicznym?

Justin jest pierwszy raz w Europie. Rzucił dwa razy punkty spod kosza i miał tyle energii, że od razu chciał tę piłkę zabrać. Niestety nie trafił w nią, trafił w rękę i skończyło się faulem technicznym. Trudno, takie są przepisy.

Przejdźmy teraz do innego tematu, mianowicie czwartkowego losowania Suzuki Pucharu Polski. Trener Jacek Winnicki powiedział, że było ono szczęśliwe dla Polpharmy. Legia Warszawa to wymarzony rywal na początek?

Pamiętajmy o tym, że Legia jest gospodarzem. Nie uważam, że to dla nas jakieś specjalne szczęście. Turniej będzie rządził się swoimi prawami.

Podejdzie pan do tej imprezy z myślą w głowie, że najważniejsze jest awans do play-off czy może pana drużyna rzuci wszystko na szalę, aby przywieźć puchar ze stolicy?

Nie ma w ogóle mowy o tym, aby podejść do tego pucharu inaczej niż do meczów ligowych. Szkoleniowo to sobie możemy myśleć na treningach. Jedziemy tam, aby osiągnąć jak najlepszy wynik. Będziemy walczyć na sto procent w każdej minucie, każdej sekundzie, każdym posiadaniu tego turnieju.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek w AC Milan! Z boiska w Niemczy na San Siro!

Komentarze (0)