Katastrofa w Sopocie. Trefl na dnie Energa Basket Ligi

Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: koszykarze Trefla Sopot
Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: koszykarze Trefla Sopot

Trefl Sopot, który posiada całkiem spory budżet jak na polskie warunki, przegrywa mecz za meczem i właśnie spadł na ostatnie miejsce w Energa Basket Lidze. Widmo spadku coraz głębiej zagląda do szatni sopockiej drużyny.

Po meczu jeden z członków zespołu Spójni Stargard zagubił się w korytarzach Ergo Areny. W końcu udało mu się znaleźć drogę do wyjścia. Po chwili stwierdził: "ale piękna hala, fajnie byłoby mieć taką w Stargardzie".

Szybko dostał jednak odpowiedź, że już niedługo ten obiekt może służyć koszykarzom do gry... w I lidze. "Nie. Z ekstraklasy spadnie inny zespół" - rzucił krótko i wyszedł z hali.

Jednak na ten moment to koszykarze Trefla po niespodziewanej porażce ze Spójnią Stargard (96:98) są na dnie Energa Basket Ligi. - Jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji. Prawda jest taka, że niezależnie z kim gramy nie potrafimy pokazać w podstawowych elementach, że jesteśmy lepsi od rywali. W meczu ze Spójnią od początku mieliśmy problemy w obronie i to z banalnymi rzeczami - mówi trener Jukka Toijala.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo trafił piłką w fankę. Złamał jej okulary

Fatalnie zbudowany skład

Widmo spadku coraz głębiej zagląda do szatni sopockiej drużyny, która wygląda na całkowicie rozbitą i niepoukładaną. Katastrofalne wyniki Trefla to efekt fatalnych decyzji transferowych w okresie letnim.

Trudno oczekiwać dobrych wyników, skoro jako ostatniego... zatrudnia się rozgrywającego. To nie mogło się dobrze skończyć, tym bardziej, że zakontraktowano Ian Bakera, debiutanta na europejskich parkietach, zawodnika po poważnej kontuzji. Amerykanin ma niezłe CV, ale nie posiada cech przywódczych. Nie potrafi pociągnąć za sobą drużyny, w trudnych momentach popełnia sporo błędów.

Fatalny okazał się także pomysł z zatrudnieniem Vernona Taylora, choć na początku Amerykanin spisywał się bardzo przyzwoicie. W pierwszych pięciu meczach zdobył aż... 103 punkty i był w czołówce najlepszych strzelców Energa Basket Ligi. Koszykarz korzystał z faktu, że miał spore zaufanie u trenera Marcina Klozińskiego. Większość akcji grał pod siebie, rzadko dzielił się piłką. Za jego świetnymi statystykami nie poszły jednak wyniki drużyny, która wygrała zaledwie... jedno spotkanie. Później było już tylko gorzej, dlatego władze Trefla w porozumieniu z trenerem Toijalą postanowiły rozwiązać z nim umowę.

Nie jest tajemnicą, że przed sezonem w Sopocie zainwestowano spore pieniądze w graczy podkoszowych. Kontrakty Pawła Leończyka i Milana Milovanovicia pochłaniają znaczną część budżetu Trefla. Umiejętności tych zawodników nikt oczywiście nie kwestionuje, ale problem w tym, że bez klasowego rozgrywającego trudno wykorzystać ich potencjał. A ten jest całkiem spory, bo obaj spore doświadczenie i wiedzą, co zrobić z piłką. Tylko... że mają ją dość rzadko pod samym koszem. Nie za bardzo bowiem ma kto ją dograć. Baker i Łukasz Kolenda mają dusze strzelców, z kolei Ovidijus Varanauskas jest dopiero na etapie poznawania zespołu.

Nowy trener za wiele nie zmienił

Sporo w Sopocie oczekiwano po zmianie trenera. Marcina Klozińskiego po siedmiu spotkaniach (bilans 1:6) zastąpił Jukka Toijala. W Finlandii był wybierany najlepszym trenerem w lidze, w Rumunii dwukrotnie zdobył wicemistrzostwo, ale przegrał z polityką. To jednak praca w Sopocie jest największym wyzwaniem w jego karierze. Władze Trefla postawiły na człowieka, który wcześniej nie miał kontaktu z polską koszykówką. - Liczymy na nowy impuls, powiew świeżości i długofalową współpracę - przekonywał prezes Marek Wierzbicki.

Efekt "nowej miotły" nie zadziałał. Pod wodzą Toijali Trefl wygrał tylko 2 z 9 meczów. Sopocianie pokonali TBV Start i King Wilki, przegrali za to kluczowe spotkania z GTK, AZSem i ostatnio ze Spójnią. O ile w ataku koszykarze Trefla spisują się w miarę przyzwoicie, to o defensywie trudno powiedzieć coś pozytywenego. Jej po prostu nie ma. W ostatnich dziewięciu meczach żółto-czarni stracili aż... 836 punktów (średnio 93). Sopocianie zajmują ostatnie miejsce w lidze pod względem liczby przechwytów (tylko sześć na mecz).

Zobacz także: Vladimir Mihailović komentuje plotki o odejściu. "Ludzie wiedzą więcej ode mnie"

- Gramy tak, że zawodnicy, którzy występują przeciwko nam, wyglądają czasami jak koszykarze z NBA. Zaczynając mecz zapominamy to, co robiliśmy ostatnio na treningach. Wyglądamy fatalnie jako zespół, pojedynczy zawodnicy i jako trenerzy - twierdzi fiński szkoleniowiec.

- Staramy się wprowadzać różne rozwiązania, ale niestety nadal to wygląda beznadziejnie. W ataku możemy zdobywać sporo punktów, nawet jeśli nie gramy skomplikowanych zagrywek. Niestety tego samego nie można powiedzieć o obronie - podkreśla Toilaja.

Fin jest typem osoby, która spokojnie i cierpliwie tłumaczy zawodnikom swoje założenia. Nie wprowadza rygorystycznych zasad, nie jest zamordystą, choć niektórzy uważają, że taka właśnie osoba przydałaby się na stanowisku Trefla w tym momencie. Drużyna potrzebuje bowiem wstrząsu, który pobudzi ją do lepszej gry i większego zaangażowania na parkiecie.

Frustracja kibiców

- Spaść z ligi z takim składem to jest kompromitacja - piszą w internecie kibice, którzy zaczynają coraz głośniej demonstrować swoje niezadowolenie. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy, że na ostatnim meczu chcieli wywiesić transparent, który miał odnosić się do zarządzania klubem w ostatnich latach (od kilku sezonów Trefl nie zagrał w play-off, mimo sporego budżetu jak na polskie warunki). Ostatecznie nie pojawił się na trybunach, ale niewykluczone, że fani wrócą do tego pomysłu w kolejnym spotkaniu.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: