Piotr Pamuła urazu nabawił się w ostatnich sekundach sobotniego spotkania. Nie był w stanie o własnych siłach opuścić parkietu, a niezbyt optymistyczne są również słowa trenera Spójni Stargard z pomeczowej konferencji prasowej.
- Nic nie wiadomo oprócz tego, że jest kontuzjowany. Musi przejść badania. Szukamy jak najlepszych specjalistów żeby go zbadać. To jest jakaś sprawa raczej mięśniowa. Trudny pewnie okres dla nas, bo musimy znaleźć zamiennik na boisku. Życzymy Piotrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że nam pomoże jeszcze w tym sezonie w walce o utrzymanie. Liczymy na niego za jakiś czas. Ciężko powiedzieć za jaki - przyznał Kamil Piechucki.
To był o tyle pechowy moment, że wynik był już rozstrzygnięty, a wydarzyło się to w jednej z ostatnich akcji. Torunianie zdobyli jeszcze w kontrze punkty, a gospodarze po przerwie zniwelowali stratę do 10 "oczek". - Kontuzja może się zdarzyć wszędzie. Zawodnik może iść do sklepu, poślizgnie się i też może sobie coś zrobić. Kontuzja jest wpisana w ten zawód. Niestety nam się to przytrafiło, ale nie spuszczamy głów. Mamy 11 zawodników i ich rolą jest zastąpić Piotrka - przyznał szkoleniowiec Spójni.
ZOBACZ WIDEO Bańka zapowiada zmiany w WADA. "Wielu sportowców straciło zaufanie do tego systemu"
[color=#444950]
[/color]
Zobacz także: Almeida przekonał niedowiarków
Sytuacja z końcówki sobotniego meczu może wpłynąć na poczynania beniaminka Energa Basket Ligi na rynku transferowym. - Myśleliśmy żeby się trochę wzmocnić pod koszem. Teraz może sytuacja będzie zupełnie inna. Koszykówka jest bardzo żywiołowym sportem i dużo się zmienia. Przy jednej akcji zmieniło się u nas wszystko. Musimy się zastanowić, co dalej zrobić. Jest za szybko żeby powiedzieć, jaki zawodnik do nas dołączy - powiedział Kamil Piechucki.
- Spodziewaliśmy się trudnego meczu i myślę, że było wszystko to, czego oczekiwaliśmy. Spójnia to totalnie inny zespół. Grali bardzo dobrze. Wszyscy nie jesteśmy szczęśliwi ze względu na to, co wydarzyło się z Piotrem Pamułą. Mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego i wróci na parkiet tak szybko, jak to możliwe - dodał natomiast szkoleniowiec Polskiego Cukru Toruń, Dejan Mihevc.
Goście wywiązali się z roli faworyta, ale dopiero w końcówce po serii 10 punktów uzyskali oni przewagę gwarantującą zwycięstwo. Próbowali już odskoczyć na przełomie drugiej i trzeciej kwarty, ale prowadzenie 51:43 błyskawicznie roztrwonili. - Grałem tutaj pierwszy raz. Bardzo fajna atmosfera, która nakręciła zawodników Spójni. W pierwszej połowie grali naprawdę dobrze. Trochę im pomogliśmy przede wszystkim brakiem rozmowy w obronie. Nie komunikowaliśmy się tak, jak zazwyczaj to robimy. Z tego padały łatwe punkty spod kosza. Na koniec to my wygraliśmy obroną. Zatrzymaliśmy graczy Spójni. Oddawali trudne, niecelne rzuty. Cieszymy się, że po porażce w derbach z Anwilem wróciliśmy na zwycięską ścieżkę - tłumaczył koszykarz Polskiego Cukru, Tomasz Śnieg.
Zobacz także: King pokazał kły w Radomiu