Wokół Daryla Moreya zrobiło się dość głośno w ostatnich dniach. Generalny manager Houston Rockets podpisał przedłużenie kontraktu z obecnym pracodawcą na pięć najbliższych lat. Pojawiło się przez to wiele spekulacji, czy aby na pewno właściciel klubu, Tilman Fertitta, wie co robi.
Wszystko z powodu ruchów, jakich dokonał zespół z Teksasu przed bieżącymi rozgrywkami oraz już w ich trakcie. Wielu ekspertów oraz samych kibiców twierdzi, że przepłacono Chrisa Paula, efektem czego z klubu odeszli bezcenni zadaniowcy w osobach Trevora Arizy i Luca Mbah a Moute.
Czytaj także: Rick Carlisle na dłużej trenerem Dallas Mavericks
Ponadto trzeba mieć na uwadze totalnie przestrzelony transfer Carmelo Anthony'ego. Wydaje się, że o tym, iż sprowadzenie Melo nie wyjdzie na dobre, wiedzieli chyba wszyscy, tylko nie Morey, który bardzo chciał stworzyć wielką trójkę właśnie z niego, Paula oraz lidera ekipy, Jamesa Hardena. Efekt tego był taki, że skrzydłowy rozegrał dla Rakiet zaledwie 10 spotkań, a dziś nie ma go już w klubie.
ZOBACZ WIDEO Comarch sponsorem francuskiego klubu
Mimo wszystko Fertitta wydawał się nie patrzeć na poczynania Moreya na rynku tylko przez pryzmat ostatniego czasu, ale kilka poprzednich lat, a ten okres 46-letniemu managerowi zdecydowanie należy zapisać na plus. - Jestem przeszczęśliwy. Chciałbym móc zostać w tym klubie do końca mojej kariery, bo nie wyobrażam sobie nawet pracować gdzie indziej - wyznał GM Rockets.
W ubiegłe lato pojawiały się głosy mówiące o tym, że Morey może zmienić pracodawcę i podpisać umowę z Philadelphia 76ers, ale ostatecznie do tego nie doszło i pozostał on w Houston. I spędzi w tym klubie jeszcze co najmniej 5 najbliższych lat.
Czytaj także: Nieudany sezon Isaiaha Thomasa w Nuggets. Niewielka rola rozgrywającego