- Po trzydziestu minutach wszyscy jeszcze wierzyliśmy, że już dzisiaj możemy zakończyć tę rywalizację. Zupełnie nie wiem, co stało się z nami w ostatniej kwarcie. Jeśli myślimy o finale, a później i zwycięstwie w całej lidze, coś takiego nie może już się powtórzyć - powiedział po zakończeniu meczu Jean-Luc Monschau, trener SLUC Nancy. Wypowiadając te słowa nie ukrywał swego zdenerwowania, i trudno mu się dziwić. Tak słaba kwarta w wykonaniu jego podopiecznych w tym sezonie nie miała jeszcze miejsca. - Pięć punktów, to my powinnyśmy zdobyć w ciągu minuty, a nie dziesięciu - dodał.
Do czasu feralnej, czwartej kwarty zawodnicy z Lotaryngii prezentowali się jednak dobrze. Mimo skuteczności na niskim poziomie, zarówno z gry - 32 proc, jak i z linii rzutów wolnych - 33 proc, nie pozwolili rywalowi na uzyskanie większej przewagi niż sześć punktów. Dalsze zapędy graczy Addecco nie miały miejsca, bowiem ich akcje kasowane były już w zalążku. Zespół aktualnych mistrzów Francji nie grał również tak zespołowo, jak w poprzednich meczach. W tym elemencie zawiódł szczególnie Ricardo Greer - nomen omen najskuteczniejszy zawodnik drużyny - który rozdał zaledwie cztery kluczowe podania. Wynik ten jest co najmniej skromny spoglądając chociażby na osiągnięcie Amerykanina z ostatniego spotkania SLUC w ćwierćfinale, kiedy zanotował aż 12 asyst, czyli jedną więcej, niż cały zespół z Nancy w środę. Co ciekawe, wyczyn Greera z meczu przeciwko Chorale de Roanne nadal jest rekordem tegorocznych play-off.
SLUC Nancy - Addecco Asvel 53:69 (18:20, 10:12, 20:20, 5:17)
Ricardo Greer 15, Akin Akingbala 12, Jeff Greer 8 - Ali Traore 16, Laurent Foirest 11, Amara Sy 9.