GTK Gliwice nie było faworytem starcia z Polskim Cukrem Toruń, ale w pierwszej połowie trzymało się dzielnie. Cała gra posypała się po wyjściu z szatni.
- Po pierwszej połowie traciliśmy do rywali siedem punktów. Drugą zaczęliśmy bardzo słabo, a taki zespół, jak Polski Cukier, wykorzystuje to bezwzględnie. To w końcu jeden z kandydatów do złota - mówi Szymon Kiwilsza, autor 11 punktów, 4 przechwytów i 2 bloków.
Gliwiczanie po przerwie długo nie potrafili złapać rytmu, a gdy już przełamali niemoc w ofensywie, Twarde Pierniki były już daleko z przodu. - Nasz słaby moment wykorzystali doszczętnie. Wypracowali sobie 20 punktów przewagi i spokojnie kontrolowali mecz - dodaje "Kiwi".
Zobacz także. Karol Gruszecki: Dobrze zareagowaliśmy na niespodziewane problemy kadrowe
ZOBACZ WIDEO Mocne słowa o zwolnieniu Nawałki. "Czuję ogromne zażenowanie. W Poznaniu mają co tydzień inną wizję"
Słabe wejście w drugą połowę przytrafiło się gliwiczanom już nie pierwszy raz w tym sezonie. Kiwilsza zwraca jednak uwagę również na coś zupełnie innego. - Nie tylko trzecie kwarty są problemem. Innym jest to, że gramy falami i to jest nasza bolączka - komentuje. - Z takimi drużynami jak Polski Cukier trzeba przez pełne 40 minut grać na dużej koncentracji i rozegrać praktycznie perfekcyjny mecz. My tego nie zrobiliśmy.
Gliwiczanom nie pomógł nawet fakt, że rywale zagrali bez Aarona Cela i Cheikha Mbodja. - Więcej grał m.in. Krzysiek Sulima, który wykorzystał swoje minuty bardzo dobrze. Podobnie, jak podczas meczu w Toruniu, karcił nas zbiórkami i punktami spod kosza. Braku Cela czy Mbodja zatem praktycznie nie było widać - mówi Kiwilsza.
Teraz GTK ma tydzień na przygotowanie się do starcia ze Spójnią Stargard, czyli rywalem zdecydowanie niżej notowanym, ale również groźnym i głodnym zwycięstw. - To zespół z innej półki, ale jeżeli chcemy wygrywać mecze, to musimy unikać gry falami - zakończył.