Warriors znów pokonali Rockets, 2-0 dla mistrzów NBA. Problemy Hardena z oczami

Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Stephen Curry
Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Stephen Curry

Stephen Curry miał problemy z palcem, James Harden na początku spotkania został trafiony w obojga oczy. Liderzy obu drużyn ostatecznie wrócili na parkiet, a tam lepsi okazali się Golden State Warriors, którzy pokonali Houston Rockets 115:109.

Golden State Warriors we wtorek zdominowali Houston Rockets i w serii do czterech zwycięstw zrobiło się 2-0 dla aktualnych mistrzów NBA. Teksańczycy dużo mówili o rewanżu, ale w poprzednim sezonie prowadzili przecież 3-2 w półfinale Zachodu, a na razie nie zdołali pokonać drużyny z Oakland chociażby raz. Podopieczni Steve'a Kerra pokazali wszystkie swoje atuty.

Kiedy była potrzeba, piłka wędrowała w ręce Kevina Duranta, a ten znów był nie do zatrzymania. Trafiał z półdystansu, niczym maszyna. Skrzydłowy zdobył w sumie 29 punktów. Bardzo dobrze dysponowany był ponadto Klay Thompson, którego dwa celne rzuty za trzy z rzędu dały Warriors w pewnym momencie prowadzenie 82:67.

Gościom nie można odmówić zawziętości. Udało im się doprowadzić do stanu 90:93, aczkolwiek wtedy rozpoczęła się kanonada obrońców tytułu. Stephen Curry zza łuku, Andre Iguodala w kontrataku, Thompson dwa razy z linii oraz wsad Draymonda Greena. Golden State zaliczyli zryw 9-0 w kluczowym momencie, co okazało się zaważyć o losach spotkania. Drużyna Kerra prowadziła wówczas 102:90.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Przedwczesny finał Ligi Mistrzów? Wszystkie oczy zwrócone na Barcelonę

Houston po przechwycie w końcówce i niecelnym rzucie oponentów mieli co prawda niespełna minutę czasu, piłkę oraz wynik 102:108. Ale wtedy ze środka parkietu niepilnowany Chris Paul chybił zza łuku i ta pomyłka definitywnie przechyliła szalę na korzyść GSW.

Drużyna z Kalifornii triumfowała ostatecznie 115:109, Klay uzbierał 21 punktów, a Curry 20. Steph we wczesnej fazie spotkania wybił sobie palec, ale fizjoterapeuci użyli specjalnych tejpów i jeden z liderów Golden State po kilku chwilach był zdolny do kontynuowania gry. Warriors wygrali walkę pod tablicami w stosunku 45-41 i nie przeszkodził im nawet fakt, iż trafili niedużo, bo 11 na 36 oddanych rzutów zza łuku. Co najważniejsze, obrońcy tytułu prowadzili od samego początku i nie oddali prowadzenia nawet na moment.

- Nie odpuściliśmy w tym meczu nawet na moment. Rzuty wpadały do kosza, ale przy takiej obronie to nieważne. Graliśmy naprawdę ten typ defensywy, który jest zdecydowanie godzien pochwały - komentował Klay Thompson dla stacji TNT. - To był wysiłek całego zespołu, chcieliśmy ograniczyć ich mocne strony i to się udało - dodawał.

James Harden we wtorek walczył nie tylko z rywalami, ale też bolącymi oczami. Każdy agresywniejszy promień światła, skierowany w jego kierunku dawał mu się we znaki. U gwiazdy Teksańczyków wielokrotnie pojawiał się grymas bólu na twarzy, co często ukazywały telewizyjne kamery. Problemy ze wzrokiem były efektem uderzenia Draymonda Greena przy walce o zbiórkę z pierwszej kwarty. Harden opuścił nawet parkiet, udał się do szatni i wrócił do gry siedem minut przed końcem drugiej odsłony.

"Brodacz" mimo wszystko rzucił 29 punktów, trafiając 9 na 19 oddanych rzutów, w tym 3 na 7 za trzy w 34 minuty, spędzone na parkiecie. Jego siedem "oczek" z rzędu doprowadziło do wyniku 89:92, ale to tego dnia nie wystarczyło. Chris Paul miał 18 punktów, siedem zbiórek, sześć asyst i trzy przechwyty. Clint Capela i P.J. Tucker zanotowali po 10 zebranych piłek. Houston popełnili w sumie 17 strat, a aż 13 do przerwy, dzięki czemu Warriors w pierwszych dwóch partiach wypracowali sobie zaliczkę.

Czytaj także: Aaron Broussard przed fazą play-off: Jesteśmy na nich gotowi

Milwaukee Bucks zaliczyli blamaż przed własnymi kibicami na otwarcie serii z Boston Celtics, bowiem ci niespodziewanie pokonali ich aż 112:90. Musieli szybko się zrehabilitować, następna porażka bardzo mocno utrudniłaby ich sytuację. Giannis Antetokounmpo i liderzy Wschodu tym razem pokazali siłę. Zaczęli niemrawo, ale druga i trzecia kwarta to ich absolutna dominacja.

Gospodarze do przerwy odrobili straty, a po zmianie stron spisywali się koncertowo. Przeprowadzili zryw 24-2, który doprowadził do wyniku 98:73. Ostatecznie Bucks pokonali Celtics 123:102. Antetokounmpo trafił 7 na 16 oddanych rzutów oraz 13 na 18 osobistych i zdobył w sumie 29 punktów oraz 10 zbiórek. Khris Middleton trafił siedem na 20 celnych prób zza łuku "Kozłów", co dało mu w sumie 28 "oczek". Eric Bledsoe dodał 21 punktów i to dopełniło obrazu zwycięstwa drużyny, która w sezonie zasadniczym zaliczyła najlepszy bilans w lidze (60-22).

Lider "Celtów", Kyrie Irving niczym nie przypominał tego koszykarza, który w pierwszym spotkaniu czynił cuda na parkiecie. Wystarczy powiedzieć, że tylko ich trzech zawodników przekroczyło we wtorek barierę dziesięciu zdobytych punktów, a Irving nie był nawet w tym gronie. Rozgrywający w 31 minut zapisał przy swoim nazwisku zaledwie dziewięć "oczek", pięć zbiórek i cztery asysty. Oddał 18 rzutów, z których trafił tylko cztery. Słabo spisywali się też Terry Rozier oraz Jayson Tatum, którzy umieścili w koszu dokładnie po 2 na 10 wykonanych prób.

- Realizowaliśmy przede wszystkim przedmeczowe założenia. Ostatnio byliśmy trochę zbyt wolni i ociężali. Teraz to się zmieniło, graliśmy twardo. Tłumaczyliśmy sobie, że wtedy rezultat musi przyjść. Ja starałem się grać agresywnie, dać sobie szansę na trafienie kilku rzutów i się udało - mówił prosto z parkietu dla ESPN Khris Middleton. - Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Jesteśmy na nich gotowi. W piątek czeka nas świetny test - dodawał skrzydłowy. Trzeci mecz tej serii odbędzie się w nocy z piątku na sobotę o godz. 2:00 czasu polskiego.

Czytaj także: Jokić i Nuggets z pierwszą wygraną w półfinale od dekady!

Wyniki:

Milwaukee Bucks - Boston Celtics 123:102 (25:30, 34:25, 39:18, 25:29)
(Antetokounmpo 29, Middleton 28, Bledsoe 21 - Morris 17, Brown 16, Horford 15)

Stan serii: 1-1

Golden State Warriors - Houston Rockets 115:109 (29:20, 29:29, 24:26, 33:34)
(Durant 29, Thompson 21, Curry 20 - Harden 29, Paul 18, Gordon 15)

Stan serii: 2-0 dla Warriors

Komentarze (3)
avatar
Guti_14
1.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Nie ma Pachulii, jest Green. :) 
avatar
Atomic
1.05.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
No i pięknie. Brawo Warriors ! teraz będzie duża presja na Rockets w meczu nr 3, który rakiety muszą wygrać, w innym wypadku będzie szybko pozamiatane. 
avatar
R77
1.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Green stary cwaniaczek w tamtym roku mało co oczu LeBronowi nie wybił, a dziś Hardenowi! Tacy to mistrzowie... Żenada!