Analiza NBA: jak Philadelphia 76ers usprawniła strategię po porażce z Toronto Raptors

PAP/EPA / CJ GUNTHER / Na zdjęciu: Ben Simmons (z lewej)
PAP/EPA / CJ GUNTHER / Na zdjęciu: Ben Simmons (z lewej)

Chcąc wygrać play-offową serię w NBA zespoły muszą reagować na błędy oraz niepowodzenia w trybie ekspresowym. Bardzo dobry tego przykład można było zaobserwować w drugim pojedynku Toronto Raptors z Philadelphią 76ers.

W tym artykule dowiesz się o:

Mecz numer jeden był pokazem prawdziwej dominacji ekipy z Toronto prowadzonej przez Kawhi Leonarda (45 punktów) oraz Pascala Siakama (29 punktów). Na tych dwóch zawodników 76ers nie mogli znaleźć żadnej odpowiedzi i nawet, kiedy zrobili w defensywie wszystko, co do nich należało, wspomniany duet i tak zamieniał swoje próby na kolejne punkty. To jeden z tych meczów, gdzie wychodziło im niemalże wszystko. Znakomitym potwierdzeniem tego jest statystyka tzw. "Contested Field Goals" czyli rzutów, w których obrona przeciwko rzucającemu zawodnikowi jest na tyle skuteczna, że uniemożliwia swobodne oddanie rzutu. Leonard trafił w tamtym meczu 7/7 takich rzutów, a Siakam 7/9.

Pomimo tego, że spotkanie zakończyło się wygraną Raptors - mogłoby się wydawać "zaledwie" 13 punktami - przebieg pojedynku i forma obu zespołów dość mocno wskazywała, że 76ers mogą mieć ogromne problemy z tym, żeby znaleźć odpowiedzi na świetnie dysponowanych rywali. Jak się jednak potwierdziło, stosownie wyciągnięte przez Bretta Browna wnioski z porażki pozwoliły ekipie z Filadelfii wrócić do serii, choć może nie w najpiękniejszym stylu. Zwróćmy uwagę na to, co 76ers usprawnili w swoim systemie gry.

Wykorzystanie Joela Embiida

Kontuzja kolana widocznie daje się we znaki Kameruńczykowi, co gołym okiem można zaobserwować w jego poczynaniach na parkiecie. Błąd 76ers w pierwszym meczu polegał głównie na tym, że Embiid był wykorzystywany w aż 29,2 proc. akcji (najwyższy wynik w zespole) grając większość czasu przeciwko Marcowi Gasolowi - obrońcy, który w sezonie regularnym jeszcze w barwach Memphis Grizzlies sprawiał mu mnóstwo kłopotów. Statystyki Joela przeciwko Hiszpanowi w dwóch rozegranych przeciwko sobie spotkaniach wynosiły zaledwie 6/18 trafionych rzutów. Embiid dołożył do tego 7 strat.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #9: Awantura po meczu Lechii z Legią. To już wojna polsko-polska! [cały odcinek]

Bardzo podobny obrazek mogliśmy zaobserwować w meczu numer 1 pomiędzy 76ers, a Raptors. Gasol nie zostawiał Embiidowi miejsca na żaden rzut, grał twardo w defensywie, za każdym razem upewniając się, że gracz Philadelphii będzie miał blisko przed twarzą długą rękę Hiszpana. Zaowocowało to w bardzo kiepskie statystyki Joela przeciwko Gasolowi w tym meczu - ledwie 1 na 8 trafionych rzutów z gry.

Embiid oddał w pierwszym meczu aż 18 rzutów trafiając tylko 5 z nich - 4 były w momencie, kiedy bronił go Serge Ibaka. To, co zmienił Brett Brown w drugim meczu, to zaangażowanie Joela w akcje ofensywne zespołu. Przede wszystkim, Embiid był wykorzystywany mniej - w 23 proc. akcji. Mając piłkę w rękach, szukał raczej podań do lepiej ustawionych kolegów niż próbował walczyć 1 na 1 z obrońcami Raptors. Dzięki temu zaliczył 5 asyst w porównaniu z dwoma w pierwszym spotkaniu, a rzutów oddał aż o 11 mniej.

Zmiany w kryciu

- To James Harden, nieważne jak dobrze będziecie go kryli i jak ciężkie do oddania będzie miał rzuty, wiele z nich po prostu wpadnie i musimy z tym jakoś żyć - dokładnie takie słowa przekazał swoim zawodnikom Steve Kerr w trakcie pierwszego pojedynku pomiędzy Golden State Warriors a Houston Rockets. Takie same słowa można zastosować mając na myśli Kawhi Leonarda, który nawet świetnie kryty jest w stanie większość z tych akcji zakończyć punktami. To, co jednak zauważył Brett Brown, to świetne statystyki i zwiększona efektywność obrony jego zespołu w momencie, kiedy gwiazdę Raptors kryje Ben Simmons.

Statystyki Kawhi Leonarda przeciwko obronie Philadelphii 76ers w meczu numer 1

ObrońcaLiczba posiadańTrafione rzutyOddane rzutySkutecznośćLiczba punktów
Ben Simmons 27 4 9 44,4 proc. 10
Reszta drużyny 50 12 14 85,7 proc. 35

Warto zwrócić uwagę na fakt, że Ben Simmons krył wówczas Leonarda w 35 proc. jego ofensywnych akcji (27 posiadań), Jimmy Butler w 31 proc. (24 posiadań) natomiast Tobias Harris w nieco ponad 18 proc. (14 posiadań). Obrona rozłożyła się zatem na trzech zawodników, z których wysoką efektywność miał tylko Simmons. Co zatem stało się w meczu numer dwa? Przede wszystkim Ben Simmons rozegrał nie 33 a aż 44 minuty na parkiecie tylko po to, aby przez większość czasu bronić przeciwko Leonardowi. Efekt? Aż 61 proc. akcji Kawhi'a (50 posiadań) odbyło się z Simmonsem przed jego oczami. Leonard trafił wtedy 8 z 16 swoich prób pudłując wszystkie 6 rzutów z dystansu. Taką statystykę Philadelphia w każdym następnym spotkaniu będzie brała przed meczem w ciemno.

Czytaj także: Warriors znów pokonali Rockets, 2-0 dla mistrzów NBA. Problemy Hardena z oczami

Usprawnienie w szeregach 76ers można było również zaobserwować w obronie przeciwko Pascalowi Siakamowi, który w meczu numer jeden zdobył 29 punktów na znakomitej skuteczności 12/15 rzutów z gry. Oddelegowanym do niego obrońcą był przede wszystkim Tobias Harris (49,3 proc. akcji), natomiast pod jego nieobecność obowiązki przejmował Jimmy Butler (16,9 proc.). W obu przypadkach Siakam wykorzystywał swoje warunki fizyczne albo wjeżdżając szybko pod kosz, gdzie miał przewagę wzrostu nad niższymi obrońcami, albo grając przeciwko nim tyłem do kosza gdzie z kolei mógł wykorzystać swoją siłę. Pascal w pierwszym meczu trafił 8 z 10 rzutów z okolic "pomalowanego".

Zmiana, jaka nastąpiła w meczu numer dwa, to przejęcie zadań defensywnych przez Joela Embiida, który bronił swojego rodaka przez ponad połowę meczu (51,3 proc.) i jest to match-up, którego 76ers będą chcieli trzymać się do końca serii. Jeśli bowiem nie był to tylko jednorazowy spadek formy Kameruńczyka, Raptors będą mieli ogromne problemy, aby kończyć akcje pod koszem. Skuteczność Siakama w "pomalowanym" w drugim meczu spadła do 7 na 14 z gry.

Od meczu numer dwa, 76ers zaczęli również agresywnie podwajać Marca Gasola oraz Pascala Siakama w akcjach typu post-up, przez co Raptors byli zmuszeni do oddawania piłki na obwód. Fatalna wręcz dyspozycja gospodarzy z dystansu od początku spotkania - tylko 10 trafionych rzutów na 37 prób w całym meczu -spowodowała, że Philadelphia trzymała się tej taktyki, ponieważ ekipa z Toronto nawet znajdując dogodną pozycję zza łuku, zwyczajnie nie kończyła swoich prób. Na wspomniane 37 rzutów, aż 18 z nich odbyło się z "czystej" pozycji. O ile zatem taktykę 76ers można uznać za uzasadnioną, o tyle to bardziej Raptors nie wykorzystali swoich szans na wygranie drugiego pojedynku, gdzie w samej końcówce meczu Danny Green mógł doprowadzić nawet do remisu, ale spudłował rzut za trzy punkty, w trakcie którego w jego pobliżu nie było żadnego obrońcy.

Po fatalnym meczu numer jeden w wykonaniu Philadelphii, tym razem w meczu numer dwa to Raptors zawiedli na całej linii choć miało to duży związek ze zmianami, jakie wprowadził do strategii na to spotkanie trener 76ers. Jedno jest pewne - w meczu numer 3 to goście z Kanady będą musieli zmienić coś w swojej strategii, aby odzyskać przewagę własnego parkietu.

Czytaj także: Vince Carter zostanie samodzielnym rekordzistą. Zagra swój 22. sezon w NBA!

Źródło artykułu: