Gorzowskie Akademiczki napisały ładną historię

WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: zawodniczki InvestInTheWest Enea Gorzów Wlkp.
WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: zawodniczki InvestInTheWest Enea Gorzów Wlkp.

Drużyna InvestInTheWest Enea Gorzów w poniedziałek spotkała się z kibicami. Z bliska można było obejrzeć puchar za drugie miejsce i srebrne medale Energa Basket Ligi Kobiet. Nie zabrakło też podsumowań i pytań o przyszłość.

Siódme miejsce po rundzie zasadniczej nie zwiastowało niczego dobrego dla gorzowskich Akademiczek. Tymczasem zakończyły one rywalizację tuż za mistrzem CCC Polkowice. Jak prezes klubu z Gorzowa zareagowałby, gdyby ktoś mu to powiedział przed sezonem?

- Przyjąłbym to za dobry prognostyk. Nie polemizowałbym z taką osobą, tylko pomyślał, że dobrze by było, aby się to spełniło. Wszyscy wiedzieliśmy, że liga będzie bardzo wyrównana. Myślę, że nikt się nie spodziewał, że aż tak bardzo. Sezon zasadniczy, szczególnie dla tych drużyn, które grały w europejskich rozgrywkach, był trudny. Tak jak wszyscy, zdajemy sobie sprawę, że decydująca była runda play-off. Do niej byliśmy przygotowani dobrze. Mecze pozytywnie nas zweryfikowały i jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy - przyznał Krzysztof Kielec.

Według niektórych InvestInTheWest Enea Gorzów Wielkopolski dokonał niemożliwego. Z takim stwierdzeniem nie zgadza się działacz. - Niemożliwe byłoby wyeliminowanie, tudzież zwycięstwo w finale z zespołem z Polkowic. Pojedynki przeciwko drużynom z Torunia i Wrocławia były z kategorii trudnych, wyrównanych, ale jak byśmy przyjrzeli się detalom, to analiza jednoznacznie wskazuje, iż nasza drużyna pokazała swoją wyższość. Za to wielkie brawa. Nasz zespół pokazał swój potencjał już w rozgrywkach europejskich. Napisaliśmy ładną historię - mówił.

ZOBACZ TAKŻE: InvestInTheWest Enea Gorzów - CCC Polkowice 64:81 (galeria)

ZOBACZ WIDEO Niezdrowe emocje po meczu Lechia - Legia. "Dusan Kuciak nazwał sędziego złodziejem!"

Swój udział w tym historycznym wyczynie miała kapitan zespołu Katarzyna Dźwigalska, która pamięta poprzedni medal zdobyty przed blisko dekadą. - Fajnie, że w końcu długi sezon, bo jak kończy się go albo jeszcze przed rundą play-off albo w pierwszej jej rundzie, to człowiek jest taki niespełniony. W tym roku miałyśmy trudne zadanie w ćwierćfinale, ale udało nam się temu sprostać. Cieszymy się bardzo, ponieważ znowu grałyśmy o medale. Kolejne srebro - dla nas to wielki sukces - przyznała.

AZS-u nie omijały kontuzje, a mimo to udało się zajść tak wysoko. - Trzeba wszystko sklecić w całość, żeby to funkcjonowało na tyle dobrze, żeby te zwycięstwa odnosić. Końcówka rundy zasadniczej może nie do końca najlepsza w naszym wykonaniu, ale pokazałyśmy charakter w play-offach, że potrafimy walczyć, grać w obronie, rzucać się na piłki. Taką determinacją weszłyśmy do finału, bo los nam nie sprzyjał, było dużo kontuzji. Mimo tych przeciwności awansowałyśmy do finału i w nim starałyśmy się bardzo, ale zespół z Polkowic w tym sezonie był poza zasięgiem. Trudno byłoby z nimi wygrać trzy spotkania. Jedno może byśmy mogły urwać. Nie czujemy się wcale przegrane - powiedziała Dźwigalska.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Jasmine Thomas MVP finałów Energa Basket Ligi Kobiet

Równie pozytywnie wypowiadały się te najmniej doświadczone, dla których udział w spotkaniu z kibicami był czymś wyjątkowym. - Pierwszy raz takie coś przeżywam, bo jestem tutaj najmłodsza i to na pewno jakieś wyróżnienie. Miło na sercu, że ktoś specjalnie poświęca swój czas, żeby porozmawiać. Za jakiś czas to my będziemy takimi graczami, z jakimi miałyśmy okazję trenować. Nie będziemy się już tak bały, bo wiemy, jak to wygląda. Treningi i mecze, w których miałyśmy chociaż parę minut, żeby zagrać to na pewno dużo dały - zdradziła Wiktoria Keller.

- Nigdzie indziej nie zebrałabym takiego doświadczenia. Treningi z dziewczynami, które grają w najlepszej lidze na świecie tak naprawdę i pomimo że mało grałyśmy i na treningach też nie ćwiczyłyśmy tak samo, jak dziewczyny z pierwszego składu, to każda minuta na pewno jest dużym doświadczeniem i w przyszłości przyniesie efekty - wtórowała jej Paula Duchnowska.

CZYTAJ TEŻ: EBLK. "Brązowa" Arka Gdynia, Barbora Balintova królową parkietu

A co z przyszłością? Dopiero co zakończył się sezon, więc żadna z zawodniczek nie potrafiła powiedzieć, co dalej. - Teraz chcemy się jak najlepiej przygotować do Mistrzostw Europy, bo pięć dziewczyn z Gorzowa zostało powołanych. Na tym się skupiamy - mówiła Duchnowska. - To był dobry sezon. Przyszłam tutaj, by pomóc zdobyć mistrzostwo. Nie zdobyłyśmy pierwszego miejsca, ale skończyłyśmy drugie w finale. To był od początku mój cel. Miałyśmy sporo kontuzji w ciągu sezonu, ale stanęłyśmy na wysokości zadania. Na razie nie wiem, co z moją przyszłością. Zobaczymy - skomentowała z kolei Ariel Atkins.

Dość tajemniczo o tak naprawdę już zaczętym okresie transferowym wypowiadał się z kolei Krzysztof Kielec. - Wszystko cały czas się dzieje. To jest tak naprawdę nieustanny proces przygotowywania się. Jeden sezon się zakończył, ale zarazem, w pewnym sensie, rozpoczął się kolejny. Mamy jakieś przemyślenia, plany, ale to zdecydowanie za wcześnie, żeby rozmawiać o ustaleniach i detalach, nawet o inicjacjach rozmów. Nie chcemy wybiegać za daleko w przyszłość, bo to nie jest wskazane. Zawodniczki są świeżo po sezonie, na pewno nie rozmawiały jeszcze ze swoimi menedżerami, potrzebują czasu na przemyślenia. Mamy swoje atuty i jako klub będziemy brani pod uwagę przy ich wyborach - zakończył prezes Akademiczek.

Źródło artykułu: