Relacje między Kobe Bryantem a Dwightem Howardem podczas ich wspólnej gry w Los Angeles Lakers, nie układały się najlepiej. Bryantowi nie podobało się to, że Howard regularnie chciał dostawać więcej piłek w strefie podkoszowej i grać tyłem do kosza. Howardowi zależało również na tym, aby być bardziej zaangażowanym w akcje pick & roll, co z kolei zmniejszałoby ilość izolacji 1 na 1 przeciw obrońcom, granych przez Kobego, a także jego własnych zagrań tyłem do kosza, co przez wiele lat było główną zagrywką w ofensywie drużyny z Los Angeles i doprowadziło ich do dwóch tytułów mistrzowskich, w latach 2009 i 2010. Ponadto, Bryant kwestionował psychiczną odporność i zmysł rywalizacji młodszego kolegi. Nieporozumienia te doprowadziły do odejścia Howarda z Lakers już po jednym sezonie gry, latem 2013 roku, do Houston Rockets.
Czytaj także: Wielki kryzys LA Lakers. Najgorszy okres w dziejach 16-krotnych mistrzów NBA
Może więc dziwić, że Howard, obecnie zawodnik Washington Wizards, będąc gościem podcastu Gilberta Arenasa "No Chill" 30 kwietnia, stanął w obronie Bryanta. Co więcej, postawił go w rankingu najwybitniejszych graczy w historii NBA, ponad Michaelem Jordanem. Podczas dyskusji na temat wspólnego sezonu Bryanta i Howarda w Lakers, ten drugi powiedział do Arenasa, byłego kolegi klubowego z Orlando Magic. - Tak jak już ci wcześniej mówiłem, myślę, że indywidualnie Kobe jest lepszy niż Jordan. Mówię tak dlatego, że on robił te same rzeczy co Jordan, ale nieco lepiej - skomentował Howard.
Zaznaczył jednak, że Kobe nie potrafił sprawić, aby jego koledzy z zespołu wznieśli się na wyżyny swoich możliwości. - Nie sądzę jednak, żeby Kobe czynił kolegów z drużyny lepszymi graczami. Andrew Bynum, myślę że nie rozwinął się, grając z nim. Wydaje mi się, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany z uwagi na wiele lat gry z Bryantem. Kobe potrzebował piłki w swoich rękach przez większość czasu. Zawodnicy podkoszowi rozwijają się zwykle później niż obwodowi, czasem wciąż robią postępy po przekroczeniu 30 lat - mówił Howard. Bynum jednak z uwagi na kontuzje nie miał takiej szansy i jego kariera przedwcześnie dobiegła końca. Nigdy nie otrzymywał piłki pod koszem wystarczająco często, aby w pełni się rozwinąć, w czasach gry w Lakers.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?
Howard nie jest jedynym koszykarzem NBA, który w ostatnim czasie z wielkim szacunkiem wypowiadał się publicznie na temat Kobego Bryanta. Chauncey Billups, obecnie analityk ESPN, który przez wiele lat rywalizował z Bryantem na parkietach NBA, m.in. w finałach ligi w 2004 roku oraz finałach Konferencji Zachodniej 2009, powiedział na początku stycznia, że pod względem umiejętności koszykarskich, Bryant zrobił na nim większe wrażenie, niż jakikolwiek inny gracz w historii NBA.
W marcu bieżącego roku, Stephen Jackson postawił Bryanta ponad LeBronem Jamesem, twierdząc, że jego wola rywalizacji i intensywność gry w obronie to decydujące argumenty na korzyść KB.
Shaquille O'Neal, którego wspólna gra i trudne relacje z Bryantem przeszły już do legendy, także dołączył do grona osób, które widzą Kobego w gronie kandydatów do GOAT (skrót od Greatest of All-Time - najwybitniejszy zawodnik wszech czasów). Jego zdaniem, pomijanie Bryanta w tego typu dyskusjach to oznaka braku szacunku dla dokonań "Czarnej Mamby".
Czytaj także: NBA: Rockets się nie poddali, jest pierwsze zwycięstwo z Warriors. Harden znów wielki
Obiektywnie rzecz biorąc, Bryant pod niektórymi względami dorównuje Jordanowi, a nawet go przerasta, np. pod względem liczby punktów, zdobytych w jednym meczu, ilości punktów ogółem zdobytych w ciągu całej kariery, wyborów do pierwszej czy drugiej piątki najlepszych zawodników czy obrońców ligi.
Jordan jednak w większości najważniejszych kategorii wyprzedza Bryanta, przede wszystkim pod względem ilości tytułów mistrzowskich, nagród MVP, tytułów króla strzelców NBA. W przeciwieństwie do Bryanta, Jordan został także uznany najlepszym defensorem ligi - co więcej, w tym samym sezonie zdobył także nagrodę Najbardziej Wartościowego Gracza (MVP) sezonu regularnego a także Meczu Gwiazd, jak również tytuł króla strzelców, jako jedyny gracz w historii NBA łącząc wszystkie te osiągnięcia w jednych rozgrywkach (sezon 1987/88).
Ponadto, Jordan był o wiele bardziej skutecznym zawodnikiem - trafiał na niemal identycznym procencie z linii rzutów wolnych, lecz o wiele wyższym z gry. Zaawansowane statystyki nie pozostawiają cienia wątpliwości, że to Jordan był lepszym koszykarzem. Na ich podstawie, największym rywalem legendarnego gracza Chicago Bulls jest nie Bryant, lecz LeBron James.
Z uwagi na znaczną różnicę wieku (15 lat), Bryant i Jordan nigdy nie mieli okazji zmierzyć się, będąc u szczytu swoich możliwości, jednak nawet ich pojedynki w sezonie 1997/98 (gdy niemal 35-letni Jordan był wciąż ikoną NBA, a niespełna 20-letni Bryant, wschodzącą gwiazdą) wzbudzały wielkie zainteresowanie kibiców i pokazywały wyraźne podobieństwa między tymi graczami. Łączą ich także trenerzy - Phil Jackson i Tex Winter. Jackson, proszony o porównanie, zdawał się wskazywać na Jordana, choć z racji na bliskie powiązania z jednym i drugim, był dość powściągliwy, nie chcąc narazić się żadnemu z nich.