Chwile grozy przeżyli kibice Golden State Warriors w trzeciej kwarcie. Na dwie minuty przed końcem Kevin Durant złapał się za nogę. Z grymasem bólu opuści parkiet i udał się do szatni. O pierwszą diagnozę pokusił się Reggie Miller, który komentował to spotkanie dla amerykańskiej stacji "TNT".
- To typowa reakcja na zerwanie ścięgna Achillesa. Podobną sytuację przeżył w historii Kobe Bryant - przypomina legenda Indiany Pacers. Gdyby sprawdził się czarny scenariusz, Durant nie zagrałby do końca sezonu, a jego powrót do gry nastąpiłby za kilka miesięcy.
Zobacz także: Tyronn Lue zrezygnował z oferty
Zdecydowanie większym optymistą był trener Steve Kerr, który zabrał głos na pomeczowej konferencji prasowej. Wykluczył występ Duranta w najbliższym meczu, ale powinien wrócić jeszcze do gry w tym sezonie. - Na początku pomyślałem, że jest źle. Zobaczyłem, że Kevin się odwraca, jakby ktoś go kopnął. Byłem pewien, że to może być zerwany Achilles. Sztab medyczny zapewnił mnie jednak, że to naciągnięcie łydki, a nie Achilles - tłumaczy Kerr cytowany przez "Mercury News".
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Finał Pucharu Polski rozczarował. "Mecz nie był fenomenalny, a otoczka pozostawia dużo do życzenia"
Groźną kontuzję Duranta wykluczył także Adrian Wojnarowski, świetnie poinformowany dziennikarz "ESPN". "Wczesne diagnozy mówią o problemie z dolną częścią nogi. To nie jest jednak Achilles" - napisał Amerykanin na jednym z portali społecznościowych.
Kluczowy okaże się rezonans magnetyczny, jednak wszystko wskazuje na to, że czarny scenariusz się nie sprawdzi.
Czytaj także: Igor Milicić: To ogromny wyczyn
Brak Duranta do końca byłby olbrzymim ciosem dla Golden State Warriors. W tym sezonie skrzydłowy rozegrał 78 meczów, w których notował średnio 26 punktów, 6,4 zbiórki oraz 5.9 asysty na spotkanie.
Duet Michałowicz-Łopaciński zniszczy każdy mecz. Czytaj całość