NBA. Świetny mecz i 2-0 w finale Zachodu! Warriors pokazali serce mistrza

Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: bracia Curry - Stephen (z piłką) i Seth
Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: bracia Curry - Stephen (z piłką) i Seth

Golden State Warriors odrobili 17 punktów straty z pierwszej połowy i chociaż przegrywali jeszcze ośmioma punktami na pięć minut przed końcem, znów pokonali Portland Trail Blazers. Tym razem 114:111 i w serii do czterech zwycięstw, prowadzą 2-0.

Świetny mecz w Oakland. I znów trzeba oddać mistrzom, co mistrzowskie. Golden State Warriors wyszli z dużych tarapatów i po walce w końcówce spotkania pokonali Portland Trail Blazers 114:111. Przede wszystkim zwyciężyła drużyna, bo obrońcy tytułu byli w czwartek prawdziwym kolektywem. Jeden z ich liderów, Kevin Durant nie wystąpi też w trzecim i czwartym meczu finału Zachodu, ale Warriors właśnie drugi raz triumfowali nawet bez niego. Jest 2-0.

Trail Blazers mieli nawet 17 punktów zaliczki w pierwszej połowie, a na cztery i pół minuty przed końcem prowadzili 108:100. Wtedy zza łuku trafiali odpowiednio Seth Curry oraz Meyers Leonard. Wydawało się, że Portland będzie w stanie utrzymać korzystny wynik, aczkolwiek w następnych posiadaniach ich koszykówka zupełnie się posypała. Bardzo istotne próby pudłował C.J. McCollum, a Damian Lillard popełnił faul kiedy rywal rzucał zza łuku. Jako, iż był to Stephen Curry trzy zdobyte "oczka" z linii stały się faktem, a Warriors błyskawicznie odzyskali prowadzenie.

Tylko na moment, bo pięknym za nadobne odpowiedział bratu Seth Curry. Ich rodzice, obecni na trybunach przecierali oczy ze zdziwienia, a zarazem zachwytu. Młodszy z rodzeństwa trafieniem za trzy doprowadził do wyniku 111:110 na niewiele ponad minutę przed końcem. Portland mieli szansę, ale dla Warriors takie sytuacje to norma. I wtedy pokazali całe piękno koszykówki.

ZOBACZ WIDEO Co się dzieje z Krzysztofem Piątkiem? "Pięć meczów bez gola może przydarzyć się każdemu"

Curry do Draymonda Greena, ten podał lobem do Kevona Looneya, a środkowy wsadem odzyskał prowadzenie dla mistrzów. McCollum znów spudłował, a Golden State w podobny sposób, co chwilę przedtem znów trafili do kosza. Tym razem Curry oddał piłkę ścinającemu Greenowi, a ten niepilnowany sam dał drużynie rezultat 114:111. Goście poprosili o przerwę, wyrównać w ostatnich sekundach miał Damian Lillard, ale Andre Iguodala popisał się niesamowitym przechwytem. Obrońca Warriors wziął mu piłkę, kiedy ten składał się do rzutu.

- Wiemy, jak wygrywać. Jesteśmy mistrzami. Dla niego to był trudny mecz w ataku, ale i tak wykonał najważniejszą akcję w całym spotkaniu, świetnie broniąc Damiana - mówił o Iguodali Curry w rozmowie z ESPN. - Wszyscy dziś robili wielkie rzeczy w drugiej połowie. Draymond, Kevon, Andre. Ukłony dla was i mojego całego zespołu - dodawał Steph.

Czytaj także: Analiza NBA. Ryzykowna taktyka Portland Trail Blazers przeciwko mistrzom ligi

Golden State Warriors nie przeszkodził fakt, iż trafili tylko 9 na 29 oddanych rzutów za trzy i popełnili 16 strat. Mieli 30 drużynowych asyst. Każdy z zawodników dał coś od siebie. Stephen Curry w 39 minut zanotował 37 punktów, osiem zbiórek i osiem asyst, trafił tylko 4 na 14 prób za trzy, ale wykorzystał wszystkie 11 osobistych. Klay Thompson dodał 24 "oczka", a Draymond Green zapisał przy swoim nazwisku 16 punktów, 10 zebranych piłek, siedem kluczowych podań oraz pięć bloków.

Kluczowa była też postawa ławki rezerwowych. Looney zdobył 14 punktów i siedem zbiórek, a Jordan Bell uzbierał 11 "oczek". Co warte podkreślenia, PTB wygrywali do przerwy 65:50, ale po zmianie stron wyszli na parkiet zupełnie inni Warriors. - Wiedzieliśmy, co musimy zrobić, żeby odnieść zwycięstwo. Trener przypomniał nam w przerwie w mocnych słowach, że powinniśmy się obudzić i zacząć z nimi rywalizować. Czwarta kwarta była niesamowita, wszyscy byli częścią naszego powrotu i tego zwycięstwa - komentował Stephen Curry prosto z parkietu w rozmowie z Doris Burke.

W drużynie z Portland Damian Lillard oddał 16 rzutów z gry, z których trafił tylko sześć. Rozgrywający zanotował 23 punkty, pięć zbiórek oraz 10 asyst. McCollum przy 23 oddanych próbach uzbierał 22 "oczka", a 16 miał wchodzący z ławki rezerwowych Seth Curry. Ten, co ciekawe trafił tyle samo "trójek", co starszy brat. Seth wykonał ich przy tym o siedem mniej.

Trzeci mecz finału Konferencji Zachodniej, tym razem na terenie Trail Blazers odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę o godz. 3:00 czasu polskiego.

Czytaj także: Genialne otwarcie półfinałów. Arka Gdynia wytrzymała napór Anwilu Włocławek

Wynik:

Golden State Warriors - Portland Trail Blazers 114:111 (29:31, 21:34, 39:24, 25:22)
(Curry 37, Thompson 24, Green 16 - Lillard 23, McCollum 22, Curry 16)

Stan serii: 2-0 dla Warriors

Komentarze (3)
WuMike
17.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda mi Portland. Tym razem zawiedli obaj liderzy: McCollum oraz Lillard. Kluczem do zatrzymania Warriors jest nieprzegranie z nimi trzeciej kwarty. Niestety, oni w niej odrobili całe straty Czytaj całość
avatar
Atomic
17.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Świetny mecz. Aż szkoda Blazers ale ktoś musi przegrać... rewelacyjnie zagrał Seth Curry bo jego brat już przyzwyczaił do takich występów. W GSW na nieprawdopodobnym poziomie gra Green, który j Czytaj całość
avatar
Kasyx
17.05.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nie można wygrać z GSW, jeśli w kilka minut trzeciej kwarty, traci się 15 punktów przewagi.
Po raz kolejny dwójka liderów Portland nie potrafiła sforsować dobrej defensywy gospodarzy.