Analiza NBA. Ryzykowna taktyka Portland Trail Blazers przeciwko mistrzom ligi

AFP / Terry Stotts wygląda jak nauczyciel, ale popełnił szkolny błąd
AFP / Terry Stotts wygląda jak nauczyciel, ale popełnił szkolny błąd

Golden State Warriors rozgromili w pierwszym meczu finałów konferencji zachodniej Portland Trail Blazers 116:94. Największa w tym zasługa Stephena Curry'ego, autora 36 punktów, jednak jego wyczyn był w dużej mierze uwarunkowany złą strategią rywali.

Chwilę po zakończonym meczu numer siedem serii pomiędzy Portland Trail Blazers, a Denver Nuggets komentatorzy zapowiedzieli, że w finałach konferencji zachodniej będziemy mogli obejrzeć pojedynek dwóch najlepszych obwodów w całej lidze. Rywalizacja duetów Stephen Curry/Klay Thompson kontra Damian Lillard/C.J. McCollum mogła nas elektryzować już od pierwszego spotkania gdyby nie taktyka, jaką trener Blazers Terry Stotts objął w obronie przeciwko Curry'emu.

Większość akcji ofensywnych konstruowanych przez Warriors przeciwko dobrze zorganizowanej obronie rywali wymaga podjęcia nadzwyczajnych środków. Zawodnik z piłką jest wówczas najczęściej najmniej istotnym ogniwem, ponieważ powodzenie całej akcji zależy od tego, jak pozostali gracze poruszający się bez piłki wykreują dogodną pozycję do rzutu. Playbook Steve'a Kerra jest na tyle szeroki, że w każdym meczu możemy oglądać przynajmniej kilka nowych zagrań, które często są dostosowywane pod konkretnego rywala. Tym razem, Stotts pozwolił swoim rywalom na to, aby wykorzystali najprostsze środki, gdyż w zasadzie zaprosił Curry'ego do treningu rzutowego za trzy punkty z tą różnicą, że ten trening oglądało kilkanaście tysięcy kibiców.

Strategia Blazers w meczu numer jeden obejmowała zagranie pick'n'roll z centrem stawiającym zasłonę dla Curry'ego. Wiedząc, jak ogromnym zagrożeniem z dystansu jest Stephen, większość zespołów przy takiej zagrywce stosuje tzw. trap lub hedge. W pierwszym przypadku, obaj zawodnicy broniący wyskakują do gracza z piłką z agresywną obroną, często uniesionymi rękoma tylko po to, aby zapobiec rzutowi za trzy punkty i zmusić rywala do znalezienia innego rozwiązania. W drugim, obrońca kryjący do tej pory zawodnika stawiającego zasłonę, pokazuje się zawodnikowi z piłką często przejmując go w obronie (dokonując tzw. switch). W obu przypadkach obrona ma skutecznie uniemożliwić oddanie czystego rzutu z dystansu lub zmusić rywala do próby, która ma niewielkie szanse powodzenia.

Czytaj także: Pau Gasol nie wspomoże już Milwaukee Bucks w tegorocznych play-offach

[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". W czym tkwi fenomen Pochettino? "O jakości trenera decyduje to, co wykrzesał z piłkarzy"

[/color]

Terry Stotts zrezygnował z tej taktyki w pierwszym meczu i podczas zasłon, zostawiał swojego centra, którym był najczęściej Enes Kanter, głęboko w okolicach "pomalowanego". Przy dobrze ustawionej zasłonie, kreowało to mnóstwo miejsca, którego Curry nie potrzebuje aż nadto, aby skutecznie zakończyć swoją próbę za trzy punkty. Tego wieczoru, Stephen oddał aż 15 prób z dystansu, z czego 9 zakończył punktami. Było to najwięcej rzutów za trzy punkty, jakie lider Warriors oddał w tegorocznym playoffach, jednak trudno się dziwić, skoro dostał takie zaproszenie od obrony rywali.

Już w pierwszej akcji tego spotkania widoczne było, jak Blazers mają zamiar bronić Curry'ego. Wtedy akurat rzut okazał się niecelny, jednak warto zwrócić uwagę, jak daleko w momencie oddawania rzutu jest Enes Kanter (WIDEO). Z biegiem czasu strategia gości nie ulegała zmianie, dlatego Warriors bez zawahania używali najprostszych środków do tego, aby zamieniać szybko kolejne akcje na kolejne celne "trójki". Broniący Curry'ego Damian Lillard słusznie próbował przed postawieniem zasłony przejść ponad nią i nadal być przed swoim rywalem, jednak nawet takie zagrania Warriors rozbijali poprzez szybką zmianę kierunku zasłony i ucieczkę w drugą stronę (próba obrony Lillarda widoczna, kiedy na zegarze akcji zostało 19-18 sekund, Curry szybko zmienia kierunek i znów ma czystą pozycję, ZOBACZ WIDEO).

Terry Stotts zapytany na konferencji prasowej przez jednego z dziennikarzy o to, czy taka taktyka powielana w kolejnych meczach ma sens odpowiedział wymijająco, że Houston Rockets w meczu numer 6 również "trapowali" Curry'ego i zdobył mimo tego 33 punkty w drugiej połowie. Trener Blazers nie wziął jednak pod uwagę faktu, że Curry zdobył tyle punktów nie dlatego, że Rockets podjęli złą taktykę, lecz dlatego, że jest po prostu Stephenem Currym i pomimo dobrej obrony jest w stanie zakończyć swoje akcje punktami. Podstawą jest jednak to, aby na takie punkty solidnie zapracował, a nie dawać mu je w prezencie. Świetnie widać to na kolejnym przykładzie, gdzie po postawionej zasłonie przez wysokiego, Clint Capela jest bardzo blisko Curry'ego gotowy na to, aby bronić przeciwko niemu i zmusić go do cięższego rzutu. Jak jednak zostało wspomniane przed chwilą, Curry to Curry i takie rzuty po prostu czasem będą wpadać (ZOBACZ WIDEO). Taktyka Rockets była jednak na tyle skuteczna, że w całej serii Stephen trafił ledwie 19 z 68 prób z dystansu, a już w pierwszym pojedynku z Blazers jego skuteczność w tym samym elemencie wynosiła 9/15.

Czytaj także: Pelicans z pierwszym numerem draftu! Wybiorą Williamsona? Knicks rozczarowani

Przed Blazers niewiele czasu na to, aby dostosować swoją obronę do mistrzów NBA, gdyż jedno jest pewne - jeżeli mają zamiar zostawiać Curry'ego na dystansie zupełnie niepilnowanego, możemy być świadkami bardzo szybkich rozstrzygnięć w tej serii. To, co daje nadzieję ekipie z Portland to fakt, że pomimo bardzo słabej obrony, przez 3 kwarty pierwszego meczu zostawali oni w meczu tracąc jednocyfrową wartość liczbową do Warriors. Jeżeli Lillard i McCollum wejdą na wyżyny swojej ofensywy, seria może zrobić się niezwykle ciekawa.

Źródło artykułu: