Sobotnie spotkanie miało kompletnie inny przebieg niż czwartkowe zawody, które Arka Gdynia rozstrzygnęła dopiero w samej końcówce (94:91).
Drugi mecz w serii półfinałowej przez 30 minut był szalenie wyrównany. Drużyny punktowały, wyprowadzały ciosy, ale nikomu nie udało się odskoczyć na większą różnicę punktową.
Trenerzy jak szachiści manewrowali, dokonywali zmian, próbując zaskoczyć rywali. - To był typowy mecz fazy play-off. Dużo walki na boisku, dużo chęci - mówił po spotkaniu Igor Milicić.
ZOBACZ WIDEO Kwolek o Leonie w reprezentacji Polski. "Sporo mogę się od niego nauczyć"
Kluczowa dla losów spotkania była końcówka trzeciej kwarty. Anwil prowadził siedmioma punktami (46:39) i wydawało się, że złapał swój rytm, ale to było tylko złudzenie. Arka rozpędziła się i rozpoczęła kanonadę z dystansu. Gdynianie od tego momentu trafili aż siedem "trójek" (w całym meczu 11).
Zobacz także: Młodzi Polacy ruszają w świat. Zostali zaproszeni na camp przez NBA
Trener Milicić narzekał po meczu na brak zespołowości. Włocławianie grali indywidualnie, próbując w pojedynkę pokonać Arkę. Zanotowali tylko 28-procentową skuteczność z gry. Do tego przestrzelili kilka rzutów wolnych (18/26).
- Nie realizowaliśmy naszych przedmeczowych założeń. Zespół był zmotywowany, ale to przerodziło się w coś, czego nie chcemy robić. W pojedynkę nie wygramy z Arką. Jeśli gramy zespołowo, to możemy pokonać każdego, ale w tym meczu tego nie było. Nie może tak być, że jeden zawodnik ma osiem asyst, a poza tym nikt nie oddaje piłki. To musimy poprawić, jeśli chcemy wrócić do Gdyni. A takie właśnie mamy plany - skomentował Milicić.
- Graliśmy niekonsekwentnie w ataku. Mieliśmy otwarte rzuty, ale tego dnia akurat nie wpadały. Liczę, że w następnych meczach będzie inaczej. Na pewno nikt w drużynie u nas się nie załamuje, wszyscy są zmotywowani, chcą walczyć w kolejnych spotkaniach - zapewnił Michał Ignerski, autor dziewięciu punktów.
Arka prowadzi 2:0. Włocławianie stoją pod ścianą. We wtorek kolejne spotkanie w tej serii - tym razem gospodarzem będzie Anwil. W półfinałach gramy do trzech zwycięstw.
Zobacz także: Stelmet nie istniał. Powtórka jak sprzed roku. Czy właściciel znów zainterweniuje?