Koszykarze Enea Astorii Bydgoszcz okazali się najlepszą drużyną - zakończonego przed ponad tygodniem - sezonu w I lidze. Czarno-czerwoni zwyciężyli finałową rywalizację z FutureNet Śląskiem Wrocław bardzo pewnie, bo w zaledwie trzech meczach. Po tym była już tylko wielka euforia, ale i pytanie, co dalej? Przyznał to zresztą sam trener Grzegorz Skiba.
- Po meczu usiedliśmy z moim asystentem Hubertem Mazurem, spojrzeliśmy się na siebie i stwierdziliśmy wspólnie, że co my najlepszego narobiliśmy? - powiedział pół żartem, pół serio opiekun "Asty" w klubowym programie "Śniadanie z Enea Astorią".
- Zastanowiliśmy się później nad tym mocno - już na chłodno - i stwierdziliśmy, że drużynę w kolejnym sezonie musi poprowadzić ktoś z doświadczeniem na tym poziomie. Klub chciał, abym dalej był pierwszym trenerem, ale ja uznałem, że lepiej, aby był to ktoś inny. Potrzebujemy kogoś, kto nas w to wprowadzi i od kogo wiele się nauczymy - zaznaczył Skiba, który ustępuje z zajmowanego dotąd stanowiska.
Tym samym pracował on rok z seniorskim zespołem Enea Astorii i w tym czasie osiągnął z nim łączny bilans 30-11, w tym 9-2 w fazie play-off. Teraz żegna się z posadą pierwszego szkoleniowca, ale przy ekipie zostaje nadal. Stworzy duet asystentów wraz z Hubertem Mazurem, zatem rola tego drugiego się nie zmieni.
- Nie chcemy, aby praca włożona w ten awans została zniweczona i dlatego wraz z Hubertem zdecydowaliśmy tak, a nie inaczej. Po prostu nie chcemy spaść z ekstraklasy po roku lub stawiać zarządu przed takim zadaniem, że w ciągu sezonu trzeba będzie szukać kogoś nowego. Z mojej strony jest to więc w pełni świadoma decyzja - zakończył Grzegorz Skiba.
Przed szefami bydgoskiego klubu teraz intensywny okres poszukiwania następcy. Jego głównym zadaniem na dzień dobry będzie zbudowanie drużyny, która po powrocie do ekstraklasy po 13 latach, utrzyma się na tym szczeblu, bo to jest zazwyczaj głównym celem dla beniaminka rozgrywek.
EBL. Filip Zegzuła zostaje w Radomiu >>
ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan o Legii Dariusza Mioduskiego. "Bardzo mu nie zazdroszczę"