Po trzech meczach w serii finałowej Energa Basket Ligi sporo krytycznych opinii było kierowanych w stronę Polskiego Cukru Toruń. Narzekano, że podopieczni Dejana Mihevca grają bez pomysłu i są jedynie tłem dla Anwilu Włocławek. Sami pisaliśmy o tym, że torunianie są liczeni jak bokser w ringu, ale nadal mają na tyle duże umiejętności, że nie można ich przedwcześnie skreślać.
W czwartym spotkaniu torunianie pokazali, że nie przez przypadek znaleźli się w wielkim finale. Zagrali bardzo agresywnie, odważnie i z wielkim charakterem. Od początku wysłali jasny sygnał: "chcemy doprowadzić do remisu".
- Perfekcyjnie zrealizowaliśmy plan na ten mecz. Robiliśmy dokładnie to, co sobie wcześniej zaplanowaliśmy. Zabrakło jedynie koncentracji przez 2-3 minuty w drugiej połowie, gdy pozwoliliśmy rywalom wrócić do meczu - mówi trener Dejan Mihevc.
ZOBACZ WIDEO: Wiemy, dlaczego Polacy przełożyli zimową wyprawę na K2
Przez niemal 23 minuty gra Polskiego Cukru wyglądała perfekcyjnie. Goście prowadzili 48:34, ale wtedy wróciły demony sprzed dwóch dni. Zaczęły się proste błędy i fatalna skuteczność na linii rzutów wolnych. Trzy proste straty Lowery'ego napędziły gospodarze, którzy zaliczyli serię 16:0 i objęli prowadzenie.
Anwil zbudował nawet 9-punktową przewagę, ale"Twarde Pierniki" nie zamierzały się jednak poddać, a sygnał do pogoni dał Robert Lowery. Ten w samej czwartej kwarcie zdobył szalone 15 "oczek" wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 76:75. W szalonej końcówce lepsi okazali się torunianie, którzy po pięknym rzucie Aarona Cela triumfowali 83:82 (zobacz ten rzut).
- Po trzeciej kwarcie powiedziałem zawodnikom, że muszą się uspokoić i grać mądrzej. Tak jak to robili przez całą pierwszą połowę. Wtedy kontrolowaliśmy sytuację, dyktowaliśmy warunki gry, a po przerwie mieliśmy aż 11 strat. To fatalny wskaźnik. Tłumaczyłem graczom, że powinni szanować każde posiadanie, cieszyć się grą i atmosferą w Hali Mistrzów - komentuje Mihevc.
Torunianie mogli już wcześniej zapewnić sobie wygraną, gdyby nie fatalna egzekucja na linii rzutów wolnych. Polski Cukier przestrzelił aż 14 osobistych! Mylili się Śnieg, Gruszecki, Lowery i bohater Cel.
- Kluczowy jest odpoczynek. To nie jest tak, że zawodnicy zapomnieli, jak się rzuca do kosza. Pamiętajmy, że to czwarty mecz finału, koszykarze odczuwają już zmęczenie. Był to także wpłynął na to także fakt utraty koncentracji - podkreśla Słoweniec.
Torunianie wygrali 83:82 i doprowadzili do remisu w serii finałowej. Piąty mecz finałów Energa Basket Ligi odbędzie się w niedzielę 9 czerwca w Toruniu. Początek zaplanowano na godzinę 17:30.
Zobacz także: EBL. "Wsad sezonu". Ivan Almeida poleciał nad Damianem Kuligiem! (wideo)
Zobacz także: EBL. Zeljko Sakić: Graliśmy prywatną koszykówkę. Tak się nie zrobi sukcesu