[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Spotkamy się w Rumi podczas XII edycji Marcin Gortat Camp. Długo musiał pana przekonywać Marcin Gortat do przyjazdu?
[/b]
Kamil Chanas, dwa ostatnie sezony spędził w Jamalexie Polonii 1912 Leszno: Nie. Szybko dałem się namówić (śmiech). Serdecznie podziękowałem Marcinowi za to, że wyciągnął mnie z domu, bo od kwietnia za wiele się nie działo. Jestem pod wrażeniem organizacji campu. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Jak się pan czuje w roli nauczyciela dla dzieci, który musi przekazać wiedzę i wskazówki?
Od momentu kiedy mam syna, wiem, że trzeba dzieciom cierpliwie przekazywać wiedzę i wskazówki. Kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy. Miałem zupełnie inną świadomość. Teraz wiem, że to bardzo istotny proces. Czuję się całkiem nieźle w roli trenera, ale... nie zostanę nim w przyszłości w zawodowej koszykówce. Broń Boże! Będę się od tego wzbraniał.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Dlaczego?
Widzę, jak reagują trenerzy i jak się zachowują. Jest za duże ciśnienie. Na chwilę obecną nie jest to mój świat. Nie czuję tego.
Zobacz także: EBL. Tego jeszcze nie było! Trzy polskie zespoły zagrają w koszykarskiej Lidze Mistrzów
A jak się pan czuje w roli komentatora?
Ja się tym bawię już od trzech lat. Sprawia mi to dużą frajdę. Coraz pewniej czuję się przed mikrofonem. Staram się być sobą, nikogo nie udaję. Mówię takim językiem, jakiego używam na co dzień. Mam odzew od wielu ludzi, że wychodzi to całkiem nieźle.
Kultowy stał się tekst: "zna grać", który przytacza pan w niemal każdej transmisji.
To jedno z moich ulubionych powiedzonek koszykarskich. Choć takich haseł od serbskich trenerów jest znacznie więcej. Mam jeszcze kilka przygotowanych na kolejne transmisje. Czy ten tekst jest kultowy, to nie wiem, bo ostatnio wycofałem się z Facebooka, Twittera. Nie ma mnie i jest mi z tym lepiej.
Dlaczego?
Jest za dużo "mądrych" głów. Ja po przeczytaniu niektórych opinii, szybko się denerwuję. Po co mi to? Nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Mam Instagrama, ale tam tych informacji i opinii praktycznie nie ma.
Rola komentatora na dłużej?
Miałem w piątek dłuższą rozmowę z Marcinem Gortatem i usłyszałem od niego, żebym mocniej w to poszedł po zakończeniu kariery. Chcę jeszcze trochę pograć, czuję się na siłach.
Łatwo łączyć komentowanie z grą i treningami w trakcie sezonu?
Nie ma co ukrywać, że schodząc do I ligi, to wolnego czasu mam trochę więcej. Problemem jest logistyka, bo ja muszę do Warszawy dojechać z Wrocławia. To trochę trwa, ale mam już na tyle wszystko poukładane, że w niedzielę wieczorem mogę skomentować mecz NBA.
Dwa ostatnie sezony spędził pan w I-lidze, w zespole Jamalex Polonia 1912 Leszno. To był dobry ruch?
Z perspektywy czasu uważam, że w 2015 roku nie powinienem odchodzić ze Stelmetu Enei BC Zielona Góra. Miałem tam ważny kontrakt. Później popełniłem kolejny błąd, bo poszedłem do Śląska, a nie do MKS-u Dąbrowa Górnicza, skąd otrzymałem lepszą propozycję. Były większe pieniądze i gwarancja gry. Wyszło tak, że we Wrocławiu z różnych względów grałem mocno przeciętnie i później potrzebowałem dużych minut. Po kilku latach gry w Stelmecie chciałem grać. Życie mnie zweryfikowało, bo miałem takie plany, że mogę coś więcej zrobić na boisku. Prawda jest taka, że w drużynie PLK mógłbym dać 10-15 minut dobrej zmiany. Wtedy jednak w ten sposób nie myślałem. Miałem za duże oczekiwania względem rzeczywistości. Trzeba to wprost powiedzieć.
Nie było propozycji z PLK?
Za dużo ich nie było. Pojawiła się za to bardzo ciekawa propozycja z Leszna. I myślę, że to była dobra decyzja. Uważam, że w ciągu kilku lat w tym mieście zagości ekstraklasa. Prezes Jacek Kaszuba kocha koszykówkę. Ma także wsparcie ze strony prezydenta miasta. Wiem, że w Lesznie ma powstać nowa hala.
Jak wygląda gra w I lidze?
Początki były dziwne, bo nikogo tam nie znałem. Czułem się jakbym wyjechał za granicę. Pierwszy sezon w moim wykonaniu był dobry. Grałem na takiej fali po grze w ekstraklasie. W kolejnym roku było już ciężej, bo wszyscy się na nas nastawili. Przyszedł Tomek Ochońko i pojawiły się duże oczekiwania - mówiło się o grze w finale. Niestety ciężka kontuzja Tomka nas mocno zweryfikowała. Zrobiliśmy, jak ja to mówię, "bezpieczne utrzymanie".
9. miejsce. Byliście największym rozczarowaniem ligi.
Zgadza się. To był totalny niewypał. Mam w sobie chęć rewanżu i dlatego najprawdopodobniej zostanę w Lesznie na kolejny sezon. Jestem już po słowie z prezesem i wiem, w którym kierunku to będzie szło. Nie ukrywam, że mam jeszcze jedno marzenie na koniec kariery.
Jakie?
Chciałbym zagrać jeszcze w ekstraklasie. To mi pokazały mecze sparingowe z drużynami PLK, które rozgrywaliśmy przed sezonem. Spokojnie zdobywałem 15-20 punktów. Na luzie mi to przychodziło.
Dlaczego nie teraz?
Bo... nie dostałem żadnej konkretnej oferty, która by mnie przyciągnęła. Nie mam też ciśnienia, by coś komuś udowadniać i za wszelką cenę wracać do PLK. Uważam, że i tak maksa wyciągnąłem ze swojej kariery, po tej ciężkiej kontuzji, którą przeszedłem. Leszno jest dobrym miejscem do gry. Prezes Kaszuba świetnie to układa, mam z nim bardzo dobre relacje.
Powrót do Wrocławia?
Na chwilę obecną z różnych względów ten temat jest zamknięty. Są tam ludzie, którzy mają swoją wizję i... tak to zostawmy.
Jest pan wychowaniem Śląska Wrocław.
Oczywiście, że chciałbym zakończyć karierę w tym klubie. Nigdy tego nie ukrywałem. Śląsk Wrocław to mój klub, mam go w sercu, ale na ten moment nie ma tematu powrotu.
Śląsk Wrocław wykupił "dziką kartę" i zagra w Energa Basket Lidze w przyszłym sezonie. Jak pan zareagował?
W kontekście Śląska nic mnie nie zaskoczy. Gdy ja tam ostatnio grałem, to utrzymaliśmy się w lidze, ale później poszła informacja, że klub zagra w II lidze. To było szokujące. Później był plan trzyletni z medalami i pucharami i wszyscy wiedzą, jak wyszło.
Zobacz także: EBL. Jest pierwszy transfer. Jakub Karolak zawodnikiem Anwilu