EBL. Dejan Mihevc: Wykonaliśmy świetną pracę. Byłem zaskoczony decyzją klubu

- Usłyszałem, że klub na mnie nie liczy, chce postawić na nowego trenera. Szczerze? Byłem tym zaskoczony, ale takie jest życie - mówi nam Dejan Mihevc, były szkoleniowiec Polskiego Cukru Toruń.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Dejan Mihevc Newspix / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Dejan Mihevc
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Polski Cukier Toruń oficjalnie ogłosił zakończenie współpracy. To było dla pana zaskoczenie?

Dejan Mihevc, były trener Polskiego Cukru Toruń: Tuż przed moim wyjazdem mieliśmy spotkanie w klubie, na którym dowiedziałem się, że nie będę dłużej pracował w Toruniu. Władze Polskiego Cukru nie liczą na mnie, chcą postawić na nowego trenera. Szczerze? Byłem tym zaskoczony, ale takie jest życie. Zaakceptowałem to i uszanowałem taką decyzję klubu.

Zobacz także: Szykują się duże zmiany w Energa Basket Lidze. Oto możliwe transfery

Przez dwa lata z toruńskim klubem zdobył pan dwa medale (srebrny i brązowy), Puchar i Superpuchar Polski. Wyniki godne podziwu.

Mam podobne odczucia. Jestem przekonany, że to był bardzo udany okres dla klubu z Torunia. Rozpiera mnie duma, jak w tym czasie pracowali zawodnicy, trenerzy i pracownicy klubu. Wysiłek wszystkich tych ludzi doprowadził do tych sukcesów, które mieliśmy na boisku, ale także poza parkietem. Sporo dobrego mówiło się o Polskim Cukrze. Co prawda nie zdobyliśmy mistrzostwa Polski, ale wierzę, że przez te dwa lata wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Po zakończeniu finału czytałem sporo pochlebnych artykułów na temat Polskiego Cukru. Rywale mocno chwalili naszą grę i postawę. Ivan Almeida mówił, że graliśmy zespołowo i byliśmy trudniejszą drużyną do pokonania niż Arka Gdynia. W podobnym tonie wypowiadali się inni zawodnicy. To jest budujące i daje mi osobistą satysfakcję, że zespół był dobrze przygotowany.

ZOBACZ WIDEO: Forma Piątka i Milika mobilizacją dla Lewandowskiego? "Współpracujemy, a nie rywalizujemy. Zyskują wszyscy"

W finale jednak wygrać się nie udało. Dlaczego Anwil okazał się lepszym zespołem? Coś by pan zmienił w przygotowaniach?

Mówiąc pół żartem, pół serio - żałuję, że podstawowy środkowy Josip Sobin złapał kontuzję. Myślę, że Anwil z nim w składzie grałby inaczej i nam byłoby dużo łatwiej. W trakcie finałów sporo mówiło się o naszej przewadze pod koszem. Ludzie pukali się w głowę i zastanawiali, jak to możliwe, że nie możemy wykorzystać tej przewagi.

Zobacz także: EBL. Aaron Broussard odchodzi z Anwilu Włocławek

No właśnie, jak to możliwe?

Tylko nikt nie mówił o tym, że Szewczyk, Ignerski i Lichodiej to bardzo dobrzy zawodnicy, o dużej koszykarskiej jakości. Nie przez przypadek trafili do Anwilu. Z drugiej strony - czemu nikt nie mówił o tym, że rywale mieli przewagę na obwodzie pod względem fizyczności i atletyzmu.

Tych elementów, które złożyły się na końcowy sukces było wiele. To była przecież siedmiomeczowa seria. Anwil wygrał ostatni mecz i zasłużył na mistrzostwo.

Srebrny medal jest sukcesem?

To wielki sukces. Wykonaliśmy kolejny krok do przodu w rozwoju toruńskiego klubu. Uważam, że ważna była droga, którą pokonaliśmy, żeby to osiągnąć. Dochodzą do mnie głosy, że to, co było w sezonie zasadniczym, nie ma znaczenia. Ja się z tym w ogóle nie zgadzam. Dla mnie wszystkie mecze mają znaczenie, liczą się w końcowym rozrachunku.

W minionym sezonie Polski Cukier rozegrał aż 51.

I... zanotowaliśmy aż 37 zwycięstw. To zły wynik? Myślę, że bardzo dobry. Uważam, że wyniki są efektem tego, jak pracujesz na co dzień. A to oznacza, że pracowaliśmy mocno i mądrze. Nikt nam przecież nie dał nic za darmo. Tym bardziej, że byliśmy stawiani w roli kandydatów do mistrzostwa. Rywale do rywalizacji z nami podchodzili ambicjonalnie, chcieli nas pokonać za wszelką cenę. To powodowało, że musieliśmy włożyć jeszcze więcej wysiłku w przygotowania do poszczególnych spotkań.

Ciekawostką jest fakt, że w tym sezonie zagraliśmy aż 10 meczów z Anwilem. A mamy bilans...

5:5.

Zgadza się. Szkoda, że tym ostatnim meczu nie udało się wygrać. Przeciwnik był lepiej dysponowany i zasłużenie wygrał. Trudno. Nie da się wygrać wszystkiego. Jestem zdania, że to był wspaniały finał dla polskiej koszykówki. Pięć zespołów chciało grać w finale. Nam się to udało. To na pewno nie jest słaby wynik.

Likwidacja przepisu o dwóch Polakach na parkiecie jest dobrym pomysłem?

Zacznę od tego, że bardzo sobie cenię pracę z polskimi zawodnikami. Klub, w którym pracowałem, nie bał się stawiać na Polaków. Nasze wyniki były dowodem na to, że można stawiać na Polaków. Warto to robić. W meczach finałowych nasi gracze zagraniczni nie wypadli najlepiej, Polacy z kolei nie zawiedli. Wzięli odpowiedzialność na swoje barki, ciągnęli zespół w kluczowych momentach. Należy pamiętać o tym, że koniec końców są to rozgrywki polskiej ligi. A w waszym kraju jest wielu utalentowanych i pracowitych zawodników.


Zobacz także inne teksty autora

Zobacz także: Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz: Odmowa gry w kadrze? Zawodników mogą czekać przykre konsekwencje

Czy zakończenie współpracy z Dejanem Mihevcem to dobra decyzja Polskiego Cukru?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×