MŚ w koszykówce. Polska - Rosja. Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz: Łzy w oczach. Wszyscy tańczyliśmy w szatni

Materiały prasowe / Andrzej Romański / KoszKadra / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz z zawodnikami w szatni
Materiały prasowe / Andrzej Romański / KoszKadra / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz z zawodnikami w szatni

- Mam łzy w oczach. To są niesamowite emocje. Zawodnicy w szatni nazywają mnie Midasem. Po meczu z Rosją wszyscy tańczyliśmy. Historia tworzy się na naszych oczach - mówi Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki.

Wspaniałe zwycięstwo reprezentacji Polski nad Rosją (79:74) w MŚ w Chinach. Kapitalna czwarta kwarta zapewniła kolejny triumf w Chinach.

Biało-Czerwoni w niesamowitych okolicznościach zagwarantowali sobie niemal miejsce w ćwierćfinale mistrzostw świata.

- Mam łzy w oczach z radości. To są niesamowite emocje. Ta drużyna jest wyjątkowa, jest w niej wielka chemia. Trenerowi Taylorowi udało się to stworzyć. Cieszę się, że jestem częścią tego wielkiego zespołu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty wzruszony Radosław Piesiewicz.

ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Grzegorz Krychowiak uspokaja. "Jeszcze nic nie osiągnęliśmy"

Zobacz także. Mistrzostwa świata w koszykówce. Chińczycy mówiący po polsku zaskoczyli kadrowiczów

- Wygrywamy wszystko. Zawodnicy w żartach nazywają mnie Midasem. Gdy jestem na meczu kadry, to nie przegrywamy. Dzieje się. Wielka historia tworzy się na naszych oczach - przyznaje.

Prezes PZKosz nie ukrywa, że po meczu w szatni było wielkie świętowanie. - Teraz już nie tylko ja tańczyłem, ale wszyscy tańczyliśmy i śpiewaliśmy z radości. Coś niesamowitego - zdradza z uśmiechem na twarzy.

Piesiewicz dużo mówi o poświęceniu i determinacji zawodników. Wspomina Mateusza Ponitkę, który z założonymi dwoma szwami na twarzy wrócił do gry i poprowadził zespół do wielkiego zwycięstwa nad Rosją. To po jego fenomenalnym podaniu Aaron Cel trafił niezwykle ważny rzut z dystansu. Wyszliśmy na czteropunktowe prowadzenie, którego nie oddaliśmy do samego końca.

- Do Chin przyjechała grupa zawodników, która chce grać dla orzełka na piersi. Proszę zobaczyć na poświęcenie Ponitki. Grał w końcówce z dwoma szwami na twarzy. O jego fenomenalnym podaniu do Cela będziemy długo mówić - przyznaje.

Piesiewicz przed rozpoczęciem MŚ mówił, że celem zespołu jest ćwierćfinał. Wtedy większość ekspertów i kibiców nie wierzyła w powodzenie tej misji. Koszykarze udowodnili jednak, że stać ich na wielkie rzeczy.

- Pamiętam, jak ludzie śmiali się z moich słów, że jedziemy do Chin po ćwierćfinał. Pukali się w głowy i mówili, co on wygaduje. Tymczasem zawodnicy zagrali na nosie niedowiarków i udowodnili, że są w stanie przenosić góry - nie ukrywa prezes Polskiego Związku Koszykówki.

Zawodnicy za awans do ćwierćfinału otrzymają dużą premię, ale Piesiewicz podkreśla, że koszykarze wygrali znacznie więcej. - Oni nie przyjechali tutaj dla kasy. To nie są ludzie, którzy błyszczą w mediach czy na Twitterze, ale walczą i robią wszyscy, żeby koszykówka wróciła na wielkie tory. Należy im się ogromny szacunek. Mają ogromne jaja, chcą tworzyć coś wielkiego - zaznacza Radosław Piesiewicz.

Czytaj także: Mistrzostwa świata w koszykówce Chiny 2019. Polacy liderami grupy I! Ćwierćfinał o krok!

Komentarze (3)
avatar
dygresja
6.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Czy uznania nie można wyrazić inaczej niż słowami "mają ogromne jaja"?
To, po pierwsze, strasznie seksistowskie, po drugie zaś - wpadka z szatni po meczu z Rosją powinna pana prezesa czegoś nau
Czytaj całość