Kyrie Irving zadebiutował w przedsezonowym meczu Brooklyn Nets i spędził na parkiecie... minutę. Gwiazda nowojorczyków miała wyjątkowego pecha. Żałowali też kibice w Chinach, którzy z pewnością chcieli zobaczyć w akcji jednego z najlepszych obwodowych w NBA. Do feralnej sytuacji, która wyeliminowała Irvinga z gry doszło już w jednej z pierwszych akcji meczu.
Rajon Rondo dostał podanie od LeBrona Jamesa w rogu boiska przy linii końcowej, Rondo próbował ochronić piłkę i przypadkowo trafił obrońcę ramieniem w twarz. Irving od razu zdjął maskę ochroną i wskazał na ławkę rezerwowych. Uderzenie musiało dać się mu we znaki i przypomnieć o urazie twarzy, którego nabawił się tego lata podczas pierwszych treningów z Brooklyn Nets. Kyrie opuścił plac gry i nie wrócił na niego już do końca.
Pisaliśmy ostatnio o poważnym konflikcie na linii Chiny - NBA. Wpis generalnego managera Houston Rockets, Daryla Moreya wywołał burzę, przez którą spotkanie pomiędzy Los Angeles Lakers a Brooklyn Nets prawie zostało odwołane. Finalnie pierwszy z dwóch meczów zaplanowanych w Szanghaju się odbył, ale panowały podczas niego pewne restrykcje, jak na przykład brak obecności mediów.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020. Łotwa - Polska: przegląd prasy. "Jeden z kibiców nie wiedział, kim jest Lewandowski"
LeBron James zdobył 20 punktów w 25 minut, a Anthony Davis dodał 16 "oczek" oraz pięć asyst. Rondo z powodzeniem prowadził grę "Jeziorowców" i w całym meczu uzbierał 18 punktów, pięć zbiórek oraz sześć asyst. Gdyby chodziło w tym meczu o końcowy sukces, purpurowo-złoci pewnie byliby w stanie osiągnąć ten cel. Ale jak bywa to w meczach sparingowych w NBA, końcówki należą do rezerwowych.
Walka toczyła się do ostatnich sekund, ale więcej zimnej krwi zachowali Brooklyn Nets. Gracz Lakers, Alex Caruso, popełnił stratę po przerwie na żądanie trenera Franka Vogela, David Nwaba odpowiedział wsadem, dając Nets trzy punkty zaliczki, a kluczowy rzut zza łuku chybił Kentavious Caldwell-Pope. Drużyna z Big Apple zwyciężyła 114:111.
Saitama, Japonia. Ostatnio Toronto Raptors pokonali Houston Rockets, teraz Teksańczycy wzięli rewanż. Końcowy wynik finalnie nie miał znaczenia. Chodziło o promowanie koszykówki w Kraju Kwitnącej Wiśni, a kto zrobi to lepiej, niż eksportowy duet NBA Russell Westbrook - James Harden? Starzy-nowi koledzy z zespołu wzbudzali olbrzymie zainteresowanie wśród fanów, do hali przybyło ponad 20 tysięcy kibiców.
Gwiazdy Teksańczyków nie zachwyciły, ale sama ich obecność była dla Japończyków czymś intrygującym. Tak samo, jak wizyta aktualnych mistrzów NBA - Toronto Raptors. Westbrook i Harden pokazali kilka swoich firmowych akcji, chociaż ich skuteczność w całym spotkaniu pozostawiała wiele do życzenia. Westbrook, dla którego był to drugi występ w czwartym dotychczasowym sparingu Rockets, trafił 7 na 17 rzutów z pola, w tym 3 na 11 za trzy. Miał w sumie 22 punkty, trzy zbiórki, cztery asysty, trzy przechwyty i cztery straty.
James Harden przedostawał się na linię rzutów wolnych, gdzie zdobył dziewięć ze swoich 22 punktów. "Brodacz" też popełniał straty (pięć), też pudłował (1/8 za trzy), ale miał również dziewięć asyst. Druga połowa zadecydowała o tym, że to drużyna trenera Mike'a D'Antoniego triumfowała 118:111. Ich rezerwy zdominowały drugi garnitur "Dinozaurów", u których prym wiódł Norman Powell, zdobywca 22 "oczek". Pascal Siakam dodał 16 punktów.
Czytaj także: Unicaja była do ogrania. Arka czeka na wyniki badań Phila Greene'a
Wyniki:
Houston Rockets - Toronto Raptors 118:111 (30:23, 25:40, 35:27, 28:21)
(Harden 22, Westbrook 22, Gordon 14, Capela 10, Rivers 10 - Powell 22, Siakam 16, Ibaka 12)
Los Angeles Lakers - Brooklyn Nets 111:114 (33:29, 22:28, 32:27, 24:30)
(James 20, Rondo 18, Davis 16 - Dinwiddie 20, Prince 18, Musa 16)
Czytaj także: Kevin Durant rozwiał wszystkie wątpliwości. "Nie zagram w przyszłym sezonie"