Koszykarze Zenitu Sankt Petersburg uwielbiają gorące tereny - swoje pierwsze historyczne zwycięstwo w Euroliga odnieśli w Pireusie (po dogrywce), a teraz uciszyli ponad 13-tysięczną publiczność w Żalgiris Arenie.
Pojedynek w Kownie był szalony. W końcówce czwartej kwarty m.in. po akcji 2+ Mateusz Ponitka rosyjski zespół prowadził 62:59. Potem Lukas Lekavicius faulowany przy próbie rzutu z własnej połowy wykorzystał trzy rzuty wolne doprowadzając do dogrywki.
Zobacz także. EuroCup. Genialna kwarta i "trzydziestka" Bostica nie pomogły - Galatasaray ograło Asseco Arkę
Dodatkowe pięć minut miały swojego jednego bohatera - był nim polski skrzydłowy. Ponitka zaczął od "trójki", potem dołożył akcję 2+ - łącznie w dogrywce zdobył 9 punktów, a Zenit mógł cieszyć się z drugiego triumfu w Eurolidze.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Iga Baumgart-Witan o końcu kariery: Nie mówię sobie "stop"
Polak, który w pierwszej połowie spędził na parkiecie zaledwie... minutę (popełnił dwa szybkie faule), ostatecznie zaliczył 19 punktów (6/8 z gry), 7 zbiórek, asystę i blok. Wskaźnik efektywności wyniósł 27 i był najwyższym spośród wszystkich uczestników meczu.
- Pokazaliśmy, że mamy charakter. To drugi mecz gdzie mamy dogrywkę, a w tej dogrywce gramy twardy, dobry i zespołowy basket - przyznał po meczu reprezentant Polski (za euroleague.net).
Jak sam skomentował swój występ? - W pierwszej połowie praktycznie nie grałem. Popełniłem dwa złe faule, dwa głupie błędy. Dlatego byłem świeży w drugiej połowie. Może to jest dobra taktyka, jeżeli wygrywamy? To właśnie zwycięstwa są najważniejszą rzeczą w Eurolidze - dodał.
Zenit po pięciu meczach legitymuje się bilansem 2 zwycięstw i 3 porażek. Już w piątek 1 listopada do Sankt Petersburga przyjedzie CSKA Moskwa. Ponitka w Eurolidze notuje średnio 12,4 punktu i 4,2 zbiórki na mecz, a jego forma z meczu na mecz rośnie.
Zobacz także. Brak Damiana Kuliga dziurą nie do załatania? Pomóc może jedynie transfer