W lutym 2019 roku przedstawiciele Anwilu Włocławek zaskoczyli transferem Aleksandra Czyża, który na ponad dwa lata zniknął z koszykarskich radarów.
Były reprezentant Polski stoczył heroiczną walkę o powrót na boisko. Przeszedł dwie ciężkie operacje i długą rehabilitację.
W zespole Igora Milicicia miał być brakującym elementem na pozycjach podkoszowych, ale Chorwat bardzo rzadko korzystał z jego usług.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Iga Baumgart-Witan o końcu kariery: Nie mówię sobie "stop"
Zobacz także: EBL. Stelmet - Anwil, czyli taniej nie znaczy słabiej
W fazie play-off swoje pierwsze minuty rozegrał... w finale! W seriach ze Stalą i Arką oglądał kolegów z perspektywy ławki rezerwowych. Wyszedł na boisko, ponieważ ciężkiej kontuzji nabawił się Michał Ignerski.
Czyżowi nie można odmówić walki i zaangażowania. Starał się. To zostało docenione przez kibiców, którzy skandowali jego imię i nazwisko. Koszykarz wystąpił łącznie w 14 meczach, w których przeciętnie notował 2,6 punktu.
Latem przeniósł się do Francji. Podpisał kontrakt z Basket Club Gries Oberhoffen, zespołem grającym na zapleczu francuskiej ekstraklasy. W meczach przedsezonowych prezentował się bardzo przyzwoicie. Notował sporo punktów i miał nadzieję na udany sezon we Francji.
Niestety Czyżowi odnowiła się kontuzja chrząstki w kolanie. Zrobiła się dziura, którą trzeba było zoperować. Polak wrócił do Polski i znów oddał się w ręce Bartłomieja Gałeckiego, który współpracuje na co dzień z Asseco Arką Gdynia.
- Jestem po zabiegu. Czuję się dobrze. Jestem gotowy do ciężkiej pracy. Mój powrót na boisko planowany jest za co najmniej sześć miesięcy. Wszystko zależy od procesu rehabilitacji - przekazał na Instagramie Olek Czyż.
Zobacz także: Koniec Polfarmeksu Kutno w 1. lidze! Jarosław Krysiewicz: klub zostaje wycofany z rozgrywek!