Za oceanem: "Be like Mike". U nas: "Być jak Wójcik". To już 3 lata bez koszykarskiej legendy

WP SportoweFakty / Grzegorz Bereziuk / Na zdjęciu: Adam Wójcik
WP SportoweFakty / Grzegorz Bereziuk / Na zdjęciu: Adam Wójcik

26 sierpnia 2017 roku nie tylko koszykarskie środowisko w smutku pogrążyła wiadomość o olbrzymiej stracie - 3 lata temu odszedł od nas Adam Wójcik, wybitny koszykarz i wspaniały człowiek.

W tym artykule dowiesz się o:

W 1970 roku w Oławie niedaleko Wrocławia urodził się chłopak o wielkim talencie, który rozkochał w sobie kibiców koszykówki. Wieloletni reprezentant kraju osiem razy sięgał po mistrzostwo Polski, miał pięć srebrnych i jeden brązowy medal. Mistrz Belgii oraz dwukrotny medalista mistrzostw Belgii, który w swojej karierze rozegrał 1268 spotkań, zdobywając w sumie 17 718 punktów. "Claudia Schiffer koszykówki", "Oława", "Wójo", "legenda". Po prostu Adam Wójcik.

Tego dnia nie padało, chociaż słońce jakby zgasło. Serca wielu ludzi wypełniła pustka. Adam Wójcik 3 lata temu rozegrał swój ostatni mecz. Odszedł dokładnie 26 sierpnia po walce z chorobą nowotworową w wieku 47 lat.

Wielki nie tylko na parkiecie

- Otrzymałem telefon od Dominika Tomczyka. On przekazał mi smutną wiadomość, która była dużym ciosem i ciężko było się na nią przygotować. Wiedziałem, jaka jest sytuacja, że jego stan jest ciężki. Najgorsze było to, że wszyscy myśleliśmy, że już wszystko za nami i będzie już tylko dobrze. Chyba tak jak wszyscy żyłem nadzieją, że z tego wyjdzie, wygra i ten mecz, że wyzdrowieje. Nie brałem innego scenariusza do siebie - wraca wspomnieniami Maciej Zieliński, były koszykarz i bliski przyjaciel Adama Wójcika.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie

- Znaliśmy się bardzo długo. Gdy skończyliśmy grać w koszykówkę, każdy z nas zajmował się swoimi sprawami. Ale zawsze miałem świadomość, że w każdej chwili mogę wybrać jego numer i do niego zadzwonić, a on zawsze odbierze. Mogliśmy rozmawiać, śmiać się. Wiedziałem, że jest. Teraz jest inaczej, wszystko się zmieniło. I tego mi najbardziej brakuje - dodaje.

Za oceanem: "Be like Mike". U nas: "Być jak Wójcik"

W Ameryce panowała moda na Jordana, u nas - na blond włosy, które stały się znakiem rozpoznawczym Adama Wójcika. Wydaje się, że żadne słowa nie oddadzą tego, jaką był postacią - i na boisku, i poza nim. Był koszykarską legendą, ikoną, inspiracją i kimś, kto wyznaczał trendy, wyprzedzał epokę. Był sportowcem, którego dokonania i kariera permanentnie zostawiły ślad w historii polskiej koszykówki.

- Oprócz tego, że był wybitnym sportowcem, był świetnym człowiekiem, można było na nim polegać. Był pogodny, starał się być do wszystkiego pozytywnie nastawiony. Często mieszkaliśmy razem w pokoju, od rana do nocy spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Treningi, wyjazdy i mecze, choć na początku naszej znajomości nic nie zapowiadało na to, że to będzie przyjaźń na całe życie. On zaczynał w Gwardii, ja w Śląsku. Znaliśmy się z parkietów, przechodziliśmy pewne etapy razem, była rywalizacja. Ta więź zaczęła stawać się silniejsza, poza boiskiem był dla mnie kimś więcej, przyjacielem - podkreśla Zieliński.

Mówili, że urodził się za wcześnie

- Przede wszystkim odszedł młody człowiek. Na każdego z nas przyjdzie czas, ale nikt się nie spodziewał, że Adam jest tak poważnie chory. Wydawało się, że będzie już tylko lepiej. Nagła zmiana stanu zdrowia przybiła wszystkich - wspomina Robert Kościuk, były koszykarz i kolega z parkietu.

- Był dobrym i skromnym człowiekiem, miłym, sympatycznym, bardzo rodzinnym. I wybitnym koszykarzem, który swoją postawą był wzorem, a jednocześnie zawsze można było na niego liczyć. Takiego Adama pamiętam i zapamiętam do końca życia. Mógł czuć się spełniony, ale potencjał miał przeogromny i mógł osiągnąć jeszcze więcej. Pozostawił po sobie pamiątkę w postaci synów, którzy w głosie i wyglądzie mają mnóstwo cech Adama. Będziemy go wspominać niejednokrotnie, przy okazji ich gry. I to jest piękne - zauważa.

Ostatni mecz

Tak jak po każdym meczu przychodzi czas na odpoczynek, Adam Wójcik spoczął na cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu. Piłki do koszykówki będące symbolicznym zakończeniem jego drogi, zabrał ze sobą.

- Spodziewałem się, że na ostatnim pożegnaniu będzie mnóstwo ludzi, związanych z nim poprzez koszykówkę. Rodzina, znajomi, koledzy z klubów i działacze, władze miasta, kibice, którzy przyszli w ogromnej ilości. Wszyscy spotkali się przy hali na Mieszczańskiej. To mnie nie zaskoczyło. Trumnę wyprowadzili koszykarze i to robiło ogromne wrażenie. To pokazało jak wszyscy go szanowali, jak wielka to jest strata - podkreśla Robert Kościuk.

- Dzień pogrzebu był ciężkim przeżyciem. Musieliśmy to jakoś przetrwać, choć łatwo nie było. Towarzyszyliśmy mu w tej ostatniej drodze, aby nie był sam. Jak drużyna, na boisku, na dobre i na złe - podsumował Maciej Zieliński.

- Nie mówimy ci "żegnaj", mówimy "do zobaczenia" - powiedziano podczas ceremonii.

Zobacz także: Adam Wójcik - człowiek, który wyprzedził epokę
Odszedł mistrz, odeszła legenda. Adam Wójcik wielkim człowiekiem był

Komentarze (3)
avatar
Dadarek
26.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oława Cię nie zapomni . To był Wielki , dobry człowiek . 
avatar
lubelak_fan
26.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pierwszy raz na żywo widziałem go na turnieju w Pireusie. Był wtedy z reprezentacją młodzieżową. Ale co to była za ekipa!!! Wójcik, Zieliński, Szybilski i inni, którzy w przyszłości stanowili o Czytaj całość
avatar
dakot73
26.08.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Wielki koszykarz, wielki człowiek, pamiętam większość jego spotkań, ech... łezka się w oku kręci bo mógł dalej żyć, gdyż to nie sama choroba temu była winna tylko najprawdopodobniej powikłanie Czytaj całość