[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego pana przygoda z Anwilem Włocławek trwała zaledwie trzy miesiące?[/b]
Milan Milovanović, nowy zawodnik Legii Warszawa: To była krótka przygoda. Przed podpisaniem kontraktu usłyszałem od trenera Milicicia, że będę jednym z dziesięciu zawodników w meczowej rotacji. Przyjąłem to wyzwanie i starałem się robić wszystko to, czego ode mnie wymagał. Czyli: dobra defensywa, stawianie twardych zasłon i walka na zbiórce.
I?
I myślę, że z tego wywiązywałem się całkiem nieźle. Problemem była gra w ofensywie. Tam straciłem pewność siebie i po prostu nie byłem sobą. W pierwszym meczu z Polpharmą zagrałem dobrze, zanotowałem double-double, ale od momentu rozpoczęcia Ligi Mistrzów - wszystko się kompletnie posypało. Jak domek z kart.
Od tego momentu zaczęliście grać bardzo indywidualnie.
Tak był po prostu skonstruowany system, że główne role grali zawodnicy obwodowi. Podkoszowi mieli być zadaniowcami, którzy wykonują pewne określone czynności na boisku. Nie chcę nikogo obwiniać ani oskarżać, bo tak był skonstruowany system, a ja na to się zgodziłem w momencie podpisania umowy. Wiem o tym, że na sam koniec pobytu w Anwilu wyglądałem zabawnie na parkiecie. Nie czułem się komfortowo. Myślę, że wspólnie podjęliśmy najlepszą z możliwych opcji.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek dla WP SportoweFakty: Lewandowski udowodnił, że Niemiec nie musi zarabiać najwięcej [cała rozmowa]
Jak pan będzie wspominał współpracę z trenerem Miliciciem?
Znakomicie. Nie mam mu nic do zarzucenia. To jest świetny trener. Przed tym sezonem dokonał wielu zmian w składzie i jak na razie jego system nie działa. On praktycznie zrezygnował z gry tyłem do kosza i przeniósł akcenty na grę obwodową. Dlatego myślę, że właśnie ten element zadecydował o tym, że nie odnalazłem się w Anwilu. Jestem takim typem zawodnika, który potrzebuje gry z piłką w rękach.
Zobacz także: Protesty w Libanie. James Florence bez pracy. Amerykanin chciałby wrócić do Polski
Czuł pan frustrację po kolejnych słabych występach?
Nie. Tu nie chodziło o frustrację, ale o brak pewności siebie. W każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła: rzutach wolnych, zbiórkach. Uważam, że kiepsko wykonywałem swoją pracę, dlatego najlepszym rozwiązaniem było odejście do innego klubu. Ale nie mam do nikogo pretensji. Cieszę się, że mogłem współpracować z takim trenerem jak Igor Milicić. To było znakomite przeżycie. Codziennie ciężko pracowaliśmy na treningach. Może to zabrzmi dziwnie i zabawnie, ale czuję, że po tych trzech miesiącach spędzonych w Anwilu jestem lepszym zawodnikiem.
W sieci pojawiło się sporo krytycznych opinii na pana temat. Kibice pisali wprost: "trzeba mu podziękować i ściągnąć kogoś nowego". Jak pan na to reagował?
Spokojnie. Takie rzeczy w sporcie to codzienność. Jeśli grasz dobrze, to kibice cię kochają i uwielbiają. I to dzieje się nie tylko we Włocławku, ale także w Sopocie, Warszawie czy Starogardzie Gdańskim. Widziałem, że jak nie trafiłem jednego czy drugiego rzutu, to fani byli wściekli i rozczarowani. Próbowałem, dałem z siebie wszystko, ale nie wyszło. Tak się czasami dzieje. Teraz Anwil pozyskał dobrego zawodnika, który powinien być wzmocnieniem zespołu.
Anwil będzie prezentował się lepiej? Zacznie regularnie wygrywać?
Myślę, że tak. Czas będzie pracował na ich korzyść. Jeśli będą musieli dokonać zmiany w składzie, to ją przeprowadzą. Jestem o tym przekonany. O tym mówił ostatnio trener Milicić. Wierzę w jego pracę. To jest mądry, inteligenty szkoleniowiec.
Dlaczego trafił pan do Legii? Były inne oferty?
Miałem kilka ciekawych ofert, ale od początku powiedziałem agentowi, że chcę trafić do Legii Warszawa. Już latem kilka razy rozmawiałem z Tane Spasevem. Wtedy Anwil przedstawił mi lepszą propozycję i wybrałem ten klub, ale cały czas miałem w pamięci rozmowy z trenerem Legii. Uznałem, że teraz to będzie najlepsza opcja. Chciałem dograć ten sezon w Energa Basket Lidze. W klubie, w którym będzie trener, który wie, jak wykorzystać mój potencjał.
Jak pierwsze dni w nowym miejscu?
Czuję się świetnie w nowej drużynie. Co prawda przegraliśmy z Asseco Arką, ale zostałem bardzo fajnie przyjęty przez nowych kolegów i mam nadzieję, że przed nami dobry okres. Uważam, że play-off są w naszym zasięgu. Mamy bardzo duży potencjał.
Zobacz także: EBL. Robert Witka o sensacji we Włocławku: Pieniądze nie grają