Milwaukee Bucks po trzech ostatnich meczach na wyjeździe wrócili do hali Fiserv Forum, gdzie podejmowali w czwartek Portland Trail Blazers. Ci wystąpili osłabieni brakiem m.in Damiana Lillarda i Hassana Whiteside'a, ale ich aktualna sytuacja zmusza absolutnie cały zespół do pełnej mobilizacji, bo każda następna porażka wiąże się z coraz większym pogłębieniem rozczarowania.
Drużyna Mike'a Budenholzera wiedziała, że musi włożyć w to spotkanie dużo wysiłku. I to nie był problem. Jeszcze w kwarcie numer cztery Bucks prowadzili zaledwie 117:115, aby następnie zanotować zryw 16-4 i doprowadzić do wyniku 113:119. Finalnie Milwaukee triumfowali 137:129 i odnieśli szósty triumf z rzędu, a 12. w całym sezonie. - Świetne zwycięstwo! Dobrze być w domu! - napisał na swoim profilu społecznościowym podekscytowany Giannis Antetokounmpo.
24-letni Grek przeszedł do historii klubu z Wisconsin. Jako pierwszy koszykarz Bucks zanotował w meczu minimum 20 punktów, 15 zbiórek oraz 15 asyst. Aktualny MVP zapisał na swoim koncie 24 "oczka", 19 zbiórek oraz rekordowe w karierze 15 asyst. To jego drugie triple-double w trwających rozgrywkach, a w sumie szesnaste.
ZOBACZ WIDEO: Rosną szanse Roberta Lewandowskiego na Złotą Piłkę? "Messi i Ronaldo zeszli na ziemię"
Antetokounmpo miał co prawda słabszy dzień w ataku, bo trafił tylko 9 na 27 oddanych rzutów oraz 5 na 10 wolnych, ale inni zawodnicy stanęli na wysokości zadania. Eric Bledsoe zdobył 30 punktów, a 18 dodał z ławki rezerwowych Pat Connaughton. Bucks wygrali ponadto walkę pod tablicami w stosunku 58-41.
Portland Trail Blazers robili, co w ich mocy, aby uchronić się od porażki, ale nawet wysiłek C.J. McColluma na niewiele się zdał. 28-latek wywalczył 37 "oczek", a Skal Labissiere zanotował 22 punkty, 12 zbiórek, trzy asysty i pięć bloków. Goście trafili bardzo solidne 17 na 39 oddanych prób za trzy, a ponadto popełnili tylko osiem strat. Carmelo Anthony w niespełna 30 minut, które spędził na parkiecie uzbierał 18 punktów (6/15 z gry, 3/5 za trzy) i zebrał siedem piłek. Bilans Portland z ostatnich 11 meczów, to 2-9. A w całym sezonie 5-11.
Brandon Ingram osobiście zadbał w końcówce meczu o korzystny wynik dla New Orleans Pelicans w meczu z Phoenix Suns. Skrzydłowy przy wyniku 117:115 zdobył pięć punktów z rzędu - trafił z półdystansu oraz wbił się pod kosz, a był przy tym faulowany przez Mikala Bridgesa. Dodatkowy rzut wolny także był celny i w ten sposób ex zawodnik Los Angeles Lakers wyprowadził Pelicans na prowadzenie 122:115. Ostatecznie drużyna z Luizjany pokonała Suns 124:121.
Podopieczni Alvina Gentry'ego co to znaczy skuteczna ofensywa. Wspomniany Brandon Ingram miał 28 punktów i osiem zbiórek, a Jrue Holiday dodał 23 "oczka" oraz dziewięć asyst. J.J. Redick trafił 5 na 8 oddanych rzutów za trzy i w sumie miał równie solidne 26 punktów. Drużyna z Arizony opuszczała parkiet na tarczy po raz siódmy w sezonie, dla Pelicans to szósty triumf.
Czytaj także: Luka Doncić i triple-double w zaledwie 25 minut. Hit dnia dla LA Clippers
Czytaj także: Wrócił do składu i zrobił show. Takiego Wrotena chcą oglądać we Włocławku
Wyniki:
Milwaukee Bucks - Portland Trail Blazers 137:129 (37:27, 35:31, 35:40, 30:31)
(Bledsoe 30, Antetokounmpo 24, Connaughton 18 - McCollum 37, Labissiere 22, Anthony 18)
Phoenix Suns - New Orleans Pelicans 121:124 (33:38, 33:21, 28:36, 27:29)
(Oubre Jr. 25, Booker 18 Kaminsky 14, Johnson 14 - Ingram 28, Redick 26, Holiday 23)