Po sezonach gry o utrzymanie i dryfowania, sezon 2018/19 miał być strzałem w dziesiątkę dla koszykarskiej Energa Kotwicy Kołobrzeg.
Zespół miał poprowadzić Dawid Mieczkowski - zawodnik, który dopiero co miał zadebiutować na ławce trenerskiej, nie licząc faktu, że we wcześniejszych rozgrywkach po odejściu Pawła Blechacza, jako kontuzjowany gracz utrzymał zespół w pierwszej lidze.
Pomagać miał mu Maciej Dudzik, który poprzednio był drugą ręką trenera Łukasza Grudniewskiego w leszczyńskiej Polonii. W składzie pojawili się zawodnicy tacy jak Damian Janiak, Jakub Zalewski czy Przemysław Wrona. "Skład na pierwszą czwórkę" - mówili niemal wszyscy. Rzeczywistość okazała się wręcz brutalna, bowiem wyniki znacząco odbiegały od potencjału, wprowadzając nerwowe nastroje (ostatecznie bilans 13-17). W styczniu zmieniono trenera na Mariusza Karola, ale i tak zespół kolejny sezon bił się o byt na zapleczu ekstraklasy. Mimo efektywnego utrzymania w lidze, wszyscy o tym sezonie chcieli prędko zapomnieć.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
Następny miał być inny
Z zespołem pozostał trener Karol, który już w kwietniu rozpoczął budowanie składu na kolejny sezon. Można rzec, że pierwotna koncepcja nieco różni się od tej, która jest w chwili obecnej. Mimo tego, przed startem sezonu mówiono o aspiracjach nawet na pierwszą ósemkę. Do Kotwicy dołączyli między innymi Bartosz Wróbel, Hubert Kruszczyński, robiący świetną robotę Nick Madray, a w trakcie rozgrywek podpisano kontrakt z weteranem Jakubem Dłoniakiem. Jednak cel nie był w ogóle w zasięgu kołobrzeżan.
Przed zamknięciem okienka, klub planował wzmocnić się na pozycji rozgrywającego - niestety bezskutecznie. Chwilę przedtem na pokładzie tonącego okrętu, trenera Karola zastąpiła legenda Kotwicy, Nikołaj Tanasejczuk.
"Kola Tanasejczuk - co jemu zawdzięczamy? Wiarę w siebie, że wszystkich pokonamy" - śpiewali swego czasu kibice.
Tej wiary nie powinno zabraknąć szczególnie w ostatnich kolejkach. Kotwica mając bilans 6 zwycięstw i 16 porażek, na dobre zakotwiczyła na dnie tabeli, a widmo spadku znów widać na horyzoncie.
Plan "B"
W następnych kolejkach koszykarze podejmą Księżaka Łowicz, Pogoń Prudnik, Miasto Szkła Krosno oraz Weegree AZS Politechnikę Opolską. Biorąc pod uwagę to, że tylko ostatni zespół pożegna się z pierwszą ligą, wszystko jest jeszcze jak najbardziej możliwe. Za drzwiami biura zarząd przygotowuje jednak plan "B", od pewnego czasu nastawiając się na najgorsze.
- Jeżeli okaże się, że spadniemy to jest alternatywa: albo grać w drugiej lidze i dostać się sportowo albo PZKosz nas zaprosi, bo wiem, że może być tak, że zaproszą nas do pierwszej ligi - mówi prezes Energa Kotwicy Kołobrzeg, Jerzy Koralczyk (za informacje.kolobrzeg.pl). - Wtedy trzeba będzie wyłożyć na dziką kartę - mniej niż drużyna, która wzięła się znikąd, bo spadające drużyny mają handicap. Wtedy trzeba będzie myśleć o tym, aby uzbierać pieniądze na tę ligę i kontynuować.
Miasto deklaruje chęć pomocy i wsparcia koszykarskiego klubu, nawet kosztem spadku i późniejszego kupna dzikiej karty. Pojawiają się również głosy, aby w przypadku spadku do drugiej ligi, stworzyć zespół od podstaw, w oparciu o wychowanków.
- Wychowanków mamy paru. Ale paru, nie starczy nam na zespół. Poza tym, nawet te mistrzostwa U20, U18, pokazują, że mamy takie niekompletne zespoły, na treningi przychodzi 7-8 młodych ludzi (…) Uciekają nam Ci wychowankowie - dalej komentuje sytuację prezes klubu.
Władze przekonują, że przy obecnym stanie finansowania klubu przez miasto i spełnienia dotychczasowych warunków sponsorskich, klub będzie w stanie w przyszłym sezonie spełnić oczekiwania swoich sympatyków. Co więcej, miasto zagwarantowało dofinansowanie nieco większe niż w ubiegłym roku. Mówi się o kwocie 670 tysięcy złotych.
- To są spore pieniądze, nawet duże. Przy dodatkowych pieniądzach, jeżeli dojdziemy do porozumienia z Energą i będziemy kontynuować z nimi współpracę, jeżeli sponsorzy, których mieliśmy nie odwrócą się od nas, z uwagi chociażby na wyniki sportowe, w przyszłym roku będzie można spokojnie myśleć o zbudowaniu jakiegoś zespołu - podsumował.
Dobrej myśli jest prezydent miasta Kołobrzeg, Anna Mieczkowska: "Czasami warto jest zaryzykować i dać jeszcze jedną szansę. Bo może się okazać, że ta jeszcze jedna szansa spowoduje, że rzeczywiście zawodnicy sprawią, że trybuny w hali Milenium będą wypełnione po brzegi" - powiedziała portalowi informacje.kolobrzeg.pl.
Czy w dzienniku pokładowym Kotwicy Kołobrzeg będzie jeszcze pomyślne zakończenie?
Zobacz także:
Koszykówka. A.J. Slaughter. Gwiazda kadry, która chodzi własnymi ścieżkami
Hubert Pabian nie zwalnia tempa. Oni byli najlepsi w 25. kolejce I ligi