[tag=65914]
Aleksander Balcerowski[/tag], tak jak ojciec, jest wychowankiem wałbrzyskiego Górnika i właśnie tam, obaj stawiali pierwsze kroki w koszykówce. Miłość do koszykówki miał zapisaną w genach. Jak sami mówią, mają świetne relacje i są dla siebie ogromnym wsparciem. Teraz, wzajemnie trzymają za siebie kciuki.
- Koszykówka w naszym domu zawsze miała swoje miejsce – żona grała w koszykówkę w Lublinie, a syn Aleksander na co dzień reprezentuje hiszpańską drużynę Herbalife Gran Canaria Las Palmas. Sport jest czymś tak wspaniałym, że znosi wszystkie bariery - mówi Marcin Balcerowski, reprezentant Polski w koszykówce na wózkach, a prywatnie ojciec Aleksandra.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, tak jak i w tej sytuacji. Uprawiamy z synem ten sam sport, mimo, że na boisku poruszamy się w inny sposób. I to jest niesamowite - dodaje. (Zobacz historię Marcina Balcerowskiego tutaj).
[b]ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Marcin Wasilewski sprawił żonie prezent
[/b]- Mój syn już mnie przerósł… i nie tylko wzrostem (ja mam 198, a on 220 cm), ale przede wszystkim umiejętnościami, sprawnością fizyczną. Ma naprawdę ogromny talent i wielki potencjał. Myślę, że najlepsze dopiero przed nim. Ciężką pracą może zajść naprawdę daleko. Z żoną zawsze go wspieramy i pomagamy jak tylko możemy - mówił dwa lata temu. I wcale się nie mylił.
220 cm, ale mierzy wyżej
"Najlepsze" przyszło w ubiegłym roku, kiedy otrzymał powołanie do reprezentacji Polski seniorów. I w tym roku również go w niej nie zabrakło.
- Cieszę się, że dostałem szansę od trenera Mike'a Taylora, że mogłem pomóc drużynie w tym historycznym zwycięstwie i dołożyłem swoją cegiełkę. Trener powiedział, że jest szczęśliwy, że będę mógł być razem z kadrą, doskonale znał moją sytuację. Chciał mi pokazać, że zależy im na mnie, a w reprezentacji będzie dla mnie miejsce - mówi Aleksander Balcerowski.
- Zwycięstwo miało dodatkowy smaczek. Znam chłopaków z kadry Hiszpanii. Niedawno przegraliśmy z nimi na mistrzostwach świata, chociaż była to trochę inna drużyna. Jednak fajne uczucie wygrać z mistrzami, zwłaszcza, że sam jestem w hiszpańskim klubie.
- Myślę, że wykorzystałem szansę, pokazałem się z dobrej strony. W krótkim czasie, bo spędziłem na parkiecie tylko 9 minut, ale udowodniłem co potrafię. W pierwszym meczu bardzo chciałem zagrać, ale niestety nie miałem tego szczęścia. Za drugim razem się udało - dodaje.
Podczas meczu w Saragossie dał Biało-czerwonym pozytywny impuls - zdobył 4 punkty, zanotował 2 zbiórki i popisał się efektownym wsadem. - W kadrze pokazał, że potrafi grać na wysokim poziomie. Jestem z niego dumny cały czas, nawet jak nie gra - wtrąca Marcin Balcerowski.
Odwrotna sytuacja ma miejsce w trakcie sezonu. 20- latek z hiszpańskim klubem związany jest od 2014 roku. Mimo obiecującego początku, większość spotkań obserwuje jednak z ławki.
Jak sam mówi, jest przyzwyczajony. - Na co dzień jestem przyzwyczajony, że nie dostaje zbyt wielu minut. W moim klubie w pierwszym zespole z graniem jest ciężko, dlatego gram w rezerwach na trzecim szczeblu. Na razie muszę wypełnić swój kontrakt i zostać w klubie, a później zobaczę co będzie dalej. Czego to uczy? Przede wszystkim spokoju i cierpliwości - dodaje.
Gra z orzełkiem na piersi to wynagradza. - W kadrze wszystkich bardzo szanuję. Podpatruję każdego i od każdego z nich chcę jak najwięcej czerpać. Dużo mogę się od nich nauczyć. Cel na najbliższą przyszłość? Grać jak najwięcej, dostawać szansę i więcej minut, pomagać drużynie. Co przyjdzie, zobaczymy. Ja jestem cały czas gotowy i mierzę wysoko - deklaruje Aleksander Balcerowski.
Czytaj także:
Akcja meczu! Fantastyczny wsad Aleksandra Balcerowskiego (wideo)
Mike Taylor: Pracuje się i żyje dla takich zwycięstw