[b]
Rui Hachimura[/b]
Absolwent uczelni Gonzaga, tej samej, którą ukończył Przemysław Karnowski. Washington Wizards wybrali go z dziewiątym numerem w drafcie i nie mogą narzekać. Jest trzecim najlepiej punktującym (13,9) zawodnikiem zespołu obok Bradleya Beala oraz Davisa Bertansa.
Urodził się w Toyamie w Japonii. Jego matka, Maikiko pochodzi z kraju Kwitnącej Wiśni, a ojciec, Zakari Jabil z państwa Benin w Afryce, graniczącego z Nigerią. Imię Rui, które w wolnym tłumaczeniu oznacza słowo "baza" lub "forteca" nadał mu dziadek, fan baseballu.
Rui Hachimura już teraz jest jednym z liderów kadry narodowej i jednym z najpopularniejszym przedstawicieli koszykówki w swoim kraju. Jest pierwszym Japończykiem, który kiedykolwiek został wybrany w pierwszej rundzie draftu.
Udowadnia, że stać go na wiele. Jeszcze 1 grudnia rzucił rekordowe 30 punktów w przegranym przez Wizards meczu (125:150) przeciwko Los Angeles Clippers. Mało prawdopodobne, żeby został "Debiutantem Roku", ale dla ludzi w swoim kraju i tak jest bohaterem. Oby został nim na lata, bo ma do tego predyspozycję. [nextpage]
RJ Barrett
Nowy Jork chce sukcesów. Ale tych na razie nie widać. Knicks nie awansowali do play offów od 2013 roku, a w ostatnich 20 latach byli tam tylko pięć razy i to z marnym powodzeniem. Jak na razie sezon 2019/2020 też nie prognozuje dobrze, klub dzwonił trenera Davida Fizdale'a, a drużynę tymczasowo objął dotychczasowy asystent, 55-letni Mike Miller.
Knicks z bilansem 7-24 znów są na samym dnie ligi. Światełkiem w tunelu może być osoba RJ Barretta. 19-letni absolwent uczelni Duke został wybrany z trzecim numerem w drafcie. Klub z Big Apple zachwyciła jego wszechstronność i warunki fizyczne. Brak mu jeszcze wyszkolenia, bo jego ruchy czasem mogą wyglądać niezdarnie, ale Barrett urodził się w 2000 roku, jest młody, ma talent i z biegiem czasu może wiele poprawić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz-gapa! Stał jak wryty, a rywal sprytnie go załatwił
Czytaj także: Ben Simmons z potężnym triple-double przed Świętami, Pelicans pokonali Trail Blazers
Knicks trudno będzie zbudować coś tu i teraz. Klub chce wrócić do lat świetności, kiedy w 1999 roku występowali nawet w finale NBA. A Barrett może im w tym pomóc. Jak na razie skrzydłowy zdobywa średnio na mecz 14,0 punktu, 5,2 zbiórki i 2,9 asysty. Ostatnio zaaplikował Atlancie Hawks rekordowe w karierze 27 "oczek".
[nextpage]
Tyler Herro
Przede wszystkim wybitny strzelec i łowca punktów. Pewny siebie absolwent renomowanej uczelni Kentucky. - Zagraj ze mną w kosza, a przekonasz się, że nie jestem kolejnym białym, który tylko stoi w rogu i potrafi rzucać - mówił w jednym z wywiadów jeszcze przez angażem w NBA.
Tyler Herro w wieku 19 lat jest nieocenionym elementem w drużynie Erika Spoelstry. Klub z Florydy postawił na niego z 13. numerem w drafcie i na pewno nie żałuje tego wyboru. Tyler Herro oddał już 347 rzutów w NBA, z których trafił 147, a średnio w meczach spędza na parkiecie 29 minut i zdobywa w tym czasie 14,0 punktu.
Jak pierwszoroczniak, urodzony w 2000 roku tak szybko zaaklimatyzował się w świecie NBA? Wspominaliśmy, że jest pewny siebie i nie są to wcale słowa na wyrost. Genezy trzeba szukać wcześniej, jeszcze za czasów gry w szkole średniej. Herro rzucał za trzy przez ręce dwóch obrońców. Mrugał do trenerów rywali, podpuszczał przeciwników i drwił z kibiców w obcych halach. Świetnie odnajdywał się w końcówkach meczów, kiedy mógł wykonywać kluczowe rzuty osobiste w ostatnich sekundach.
[nextpage]
Kendrick Nunn
Jest najstarszym z czołowych debiutantów w sezonie 2019/2020. Trafił do NBA stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat, ale warto było czekać. Doświadczony i utytułowany trener Erik Spoelstra szybko dostrzegł w nim potencjał. Zaufał mu, a teraz trudno wyobrazić sobie Miami Heat bez Kendricka Nunna. Drużyna z Florydy legitymuje się aktualnie bardzo dobrym bilansem 22-8 i to także jego zasługa.
Kto by pomyślał, że po pierwszym tygodniu w NBA najwięcej z debiutantów będzie mówiło się o zawodniku, który nawet nie został wybrany w drafcie? Kendrick Nunn z Miami Heat pisze historię. Taki start sezonu zaliczył mało kto! - pisaliśmy na łamach WP SportoweFakty.
Kendrick Nunn w sumie w pięciu pierwszych występach zapisał przy swoim nazwisku 112 punktów. To więcej, niż notowali debiutując w trykocie Heat LeBron James (102) czy Dwyane Wade (57).
24-latek zaliczył astronomiczny strat kariery, absolutnie zdeklasował wszystkich, którzy nie zostali wybrani w drafcie, a mimo wszystko znaleźli się w NBA. Trzeba podkreślić też, że na przestrzeni ostatnich 25 lat tylko dwóch pierwszoroczniaków zdołało zdobyć więcej punktów w pięciu pierwszych meczach, niż właśnie Kendrick Nunn. Byli to Jerry Stackhouse (124) w sezonie 1995/1996 oraz Kevin Durant (113) w sezonie 2007/2008. Allen Iverson w swoich pierwszych pięciu spotkaniach w lidze zanotował 107 punktów.
Czytaj także: Stal - Anwil. Gorąco też na parkiecie. Milicić chwali zawodników, Mokros zły na ostatnią akcję
Aktualnie Nunn w 30 meczach zdobył dotychczas 487 punktów. Jak na razie najwięcej ze wszystkich debiutantów. Miami Heat wiedzą, jak znaleźć talent, a później go systematycznie rozwijać. Wspomniani Nunn i Herro mogą stanowić o ich sile na lata.
[nextpage]
Eric Paschall
Urodził się i dorastał w Nowym Jorku, gdzie poznał i zaprzyjaźnił się z Donovanem Mitchellem. O niespełna miesiąc młodszy Mitchell trafił do NBA w 2017 roku i od razu kreowany był na supergwiazdę Utah Jazz. Kto przewidziałby, że dwóch przyjaciół z dzieciństwa spotka się na parkiecie najlepszej ligi świata?
Eric Paschall został wybrany w drafcie dwa lata po Mitchellu, Golden State Warriors postawili na niego z 41. numerem w naborze 2019. Jeszcze wtedy nie wiedział, że otrzyma od losu życiową szansę. Kontuzje podstawowych gwiazd zespołu z Oakland zmusiły trener Steve'a Kerra do częstszego wykorzystywania graczy rezerwowych. I tak Eric Paschall został zawodnikiem pierwszej piątki.
12 listopada, kilka dni po 23. urodzinach Paschalla przyjaciele stanęli naprzeciwko siebie. Dla obu był to wyjątkowy moment, a żeby go jeszcze bardziej upamiętnić, wymienili się koszulkami. Gracz Warriors, 23-letni debiutant zdobywa dotychczas w tym sezonie średnio 15,2 punktu na mecz.
Some things can’t be described! Can’t even count how many people doubted us and didn’t think we could be here but here we are! I’ll never forget this moment and the many more to come love you bro... My brother for life @epaschall https://t.co/L7JsXFT1WB
— Donovan Mitchell (@spidadmitchell) 12 listopada 2019
[nextpage]
Ja Morant
Zion Williamson ma zadebiutować w lidze po Nowym Roku. A on jest już tu i teraz. Wielka kariera stoi przed nim otworem. Ja Morant, 20-latek z Karoliny Południowej w ostatnim czasie zachwyca swoimi występami. Był moment, że jego Memphis Grizzlies zwyciężyli cztery ostatnie mecze z rzędu, a debiutant zdobywał w nich średnio 19,2 punktu.
Morant trafił do NBA wybrany z drugim numerem w drafcie. Grał w dopiero 25 meczach, bo miał też drobne problemy zdrowotne, a i tak zanotował w sumie 456 punktów. Trafiał przy tym 40-procent oddanych rzutów za trzy, a ponadto jego średnia zdobywanych punktów (18,2) jest najwyższa ze wszystkich pierwszoroczniaków.
Jest nieoszlifowanym diamentem, który może stanowić o przyszłości Memphis Grizzlies. Oprócz trafiania, potrafi także asystować - średnio 7,1 asysty co mecz, a ostatnio udowodnił też, że na parkiecie nie boi się nikogo. Jego efektowny wsad nad Aronem Baynesem w końcówce spotkania przeciwko Phoenix Suns będzie jeszcze wielokrotnie przypominany.
Ostatnio ponadto Kevin Love śmiał się, że Morant mało co nie zakończył jego profesjonalnej kariery, bo pierwszoroczniak o mały włos nie zadunkował także nad nim. Jak na razie to Morant jest głównym faworytem do tytułu "Rookie of the Year". Zobaczymy, jak odpowie Zion Williamson.
Czytaj także: Cleveland Cavaliers i Utah Jazz dokonali wymiany. Czekaliśmy na nią 161 dni