Kota nie ma, myszy harcują. Czyli kto najlepiej debiutuje w NBA?

Getty Images / Brandon Dill / Na zdjęciu: Ja Morant (z piłką)
Getty Images / Brandon Dill / Na zdjęciu: Ja Morant (z piłką)

Przyjrzeliśmy się temu, który z debiutantów pod nieobecność Ziona Williamsona radzi sobie najlepiej. Absencja jedynki draftu 2019 sprawiła, że więcej uwagi poświęca się innym młodym, utalentowanym zawodnikom.

[b]

Rui Hachimura[/b]

Absolwent uczelni Gonzaga, tej samej, którą ukończył Przemysław Karnowski. Washington Wizards wybrali go z dziewiątym numerem w drafcie i nie mogą narzekać. Jest trzecim najlepiej punktującym (13,9) zawodnikiem zespołu obok Bradleya Beala oraz Davisa Bertansa.

Urodził się w Toyamie w Japonii. Jego matka, Maikiko pochodzi z kraju Kwitnącej Wiśni, a ojciec, Zakari Jabil z państwa Benin w Afryce, graniczącego z Nigerią. Imię Rui, które w wolnym tłumaczeniu oznacza słowo "baza" lub "forteca" nadał mu dziadek, fan baseballu.

Rui Hachimura już teraz jest jednym z liderów kadry narodowej i jednym z najpopularniejszym przedstawicieli koszykówki w swoim kraju. Jest pierwszym Japończykiem, który kiedykolwiek został wybrany w pierwszej rundzie draftu.

Udowadnia, że stać go na wiele. Jeszcze 1 grudnia rzucił rekordowe 30 punktów w przegranym przez Wizards meczu (125:150) przeciwko Los Angeles Clippers. Mało prawdopodobne, żeby został "Debiutantem Roku", ale dla ludzi w swoim kraju i tak jest bohaterem. Oby został nim na lata, bo ma do tego predyspozycję. [nextpage]

RJ Barrett

Nowy Jork chce sukcesów. Ale tych na razie nie widać. Knicks nie awansowali do play offów od 2013 roku, a w ostatnich 20 latach byli tam tylko pięć razy i to z marnym powodzeniem. Jak na razie sezon 2019/2020 też nie prognozuje dobrze, klub dzwonił trenera Davida Fizdale'a, a drużynę tymczasowo objął dotychczasowy asystent, 55-letni Mike Miller.

Knicks z bilansem 7-24 znów są na samym dnie ligi. Światełkiem w tunelu może być osoba RJ Barretta. 19-letni absolwent uczelni Duke został wybrany z trzecim numerem w drafcie. Klub z Big Apple zachwyciła jego wszechstronność i warunki fizyczne. Brak mu jeszcze wyszkolenia, bo jego ruchy czasem mogą wyglądać niezdarnie, ale Barrett urodził się w 2000 roku, jest młody, ma talent i z biegiem czasu może wiele poprawić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz-gapa! Stał jak wryty, a rywal sprytnie go załatwił

Czytaj także: Ben Simmons z potężnym triple-double przed Świętami, Pelicans pokonali Trail Blazers

Knicks trudno będzie zbudować coś tu i teraz. Klub chce wrócić do lat świetności, kiedy w 1999 roku występowali nawet w finale NBA. A Barrett może im w tym pomóc. Jak na razie skrzydłowy zdobywa średnio na mecz 14,0 punktu, 5,2 zbiórki i 2,9 asysty. Ostatnio zaaplikował Atlancie Hawks rekordowe w karierze 27 "oczek".

[nextpage]

Tyler Herro

Przede wszystkim wybitny strzelec i łowca punktów. Pewny siebie absolwent renomowanej uczelni Kentucky. - Zagraj ze mną w kosza, a przekonasz się, że nie jestem kolejnym białym, który tylko stoi w rogu i potrafi rzucać - mówił w jednym z wywiadów jeszcze przez angażem w NBA.

Tyler Herro w wieku 19 lat jest nieocenionym elementem w drużynie Erika Spoelstry. Klub z Florydy postawił na niego z 13. numerem w drafcie i na pewno nie żałuje tego wyboru. Tyler Herro oddał już 347 rzutów w NBA, z których trafił 147, a średnio w meczach spędza na parkiecie 29 minut i zdobywa w tym czasie 14,0 punktu.

Jak pierwszoroczniak, urodzony w 2000 roku tak szybko zaaklimatyzował się w świecie NBA? Wspominaliśmy, że jest pewny siebie i nie są to wcale słowa na wyrost. Genezy trzeba szukać wcześniej, jeszcze za czasów gry w szkole średniej. Herro rzucał za trzy przez ręce dwóch obrońców. Mrugał do trenerów rywali, podpuszczał przeciwników i drwił z kibiców w obcych halach. Świetnie odnajdywał się w końcówkach meczów, kiedy mógł wykonywać kluczowe rzuty osobiste w ostatnich sekundach. 
[nextpage]

Kendrick Nunn

Jest najstarszym z czołowych debiutantów w sezonie 2019/2020. Trafił do NBA stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat, ale warto było czekać. Doświadczony i utytułowany trener Erik Spoelstra szybko dostrzegł w nim potencjał. Zaufał mu, a teraz trudno wyobrazić sobie Miami Heat bez Kendricka Nunna. Drużyna z Florydy legitymuje się aktualnie bardzo dobrym bilansem 22-8 i to także jego zasługa.

Kto by pomyślał, że po pierwszym tygodniu w NBA najwięcej z debiutantów będzie mówiło się o zawodniku, który nawet nie został wybrany w drafcie? Kendrick Nunn z Miami Heat pisze historię. Taki start sezonu zaliczył mało kto! - pisaliśmy na łamach WP SportoweFakty.

Kendrick Nunn w sumie w pięciu pierwszych występach zapisał przy swoim nazwisku 112 punktów. To więcej, niż notowali debiutując w trykocie Heat LeBron James (102) czy Dwyane Wade (57).

24-latek zaliczył astronomiczny strat kariery, absolutnie zdeklasował wszystkich, którzy nie zostali wybrani w drafcie, a mimo wszystko znaleźli się w NBA. Trzeba podkreślić też, że na przestrzeni ostatnich 25 lat tylko dwóch pierwszoroczniaków zdołało zdobyć więcej punktów w pięciu pierwszych meczach, niż właśnie Kendrick Nunn. Byli to Jerry Stackhouse (124) w sezonie 1995/1996 oraz Kevin Durant (113) w sezonie 2007/2008. Allen Iverson w swoich pierwszych pięciu spotkaniach w lidze zanotował 107 punktów.

Czytaj także: Stal - Anwil. Gorąco też na parkiecie. Milicić chwali zawodników, Mokros zły na ostatnią akcję

Aktualnie Nunn w 30 meczach zdobył dotychczas 487 punktów. Jak na razie najwięcej ze wszystkich debiutantów. Miami Heat wiedzą, jak znaleźć talent, a później go systematycznie rozwijać. Wspomniani Nunn i Herro mogą stanowić o ich sile na lata.

[nextpage]

Eric Paschall

Urodził się i dorastał w Nowym Jorku, gdzie poznał i zaprzyjaźnił się z Donovanem Mitchellem. O niespełna miesiąc młodszy Mitchell trafił do NBA w 2017 roku i od razu kreowany był na supergwiazdę Utah Jazz. Kto przewidziałby, że dwóch przyjaciół z dzieciństwa spotka się na parkiecie najlepszej ligi świata?

Eric Paschall został wybrany w drafcie dwa lata po Mitchellu, Golden State Warriors postawili na niego z 41. numerem w naborze 2019. Jeszcze wtedy nie wiedział, że otrzyma od losu życiową szansę. Kontuzje podstawowych gwiazd zespołu z Oakland zmusiły trener Steve'a Kerra do częstszego wykorzystywania graczy rezerwowych. I tak Eric Paschall został zawodnikiem pierwszej piątki.

12 listopada, kilka dni po 23. urodzinach Paschalla przyjaciele stanęli naprzeciwko siebie. Dla obu był to wyjątkowy moment, a żeby go jeszcze bardziej upamiętnić, wymienili się koszulkami. Gracz Warriors, 23-letni debiutant zdobywa dotychczas w tym sezonie średnio 15,2 punktu na mecz.

[nextpage]

Ja Morant

Zion Williamson ma zadebiutować w lidze po Nowym Roku. A on jest już tu i teraz. Wielka kariera stoi przed nim otworem. Ja Morant, 20-latek z Karoliny Południowej w ostatnim czasie zachwyca swoimi występami. Był moment, że jego Memphis Grizzlies zwyciężyli cztery ostatnie mecze z rzędu, a debiutant zdobywał w nich średnio 19,2 punktu.

Morant trafił do NBA wybrany z drugim numerem w drafcie. Grał w dopiero 25 meczach, bo miał też drobne problemy zdrowotne, a i tak zanotował w sumie 456 punktów. Trafiał przy tym 40-procent oddanych rzutów za trzy, a ponadto jego średnia zdobywanych punktów (18,2) jest najwyższa ze wszystkich pierwszoroczniaków.

Jest nieoszlifowanym diamentem, który może stanowić o przyszłości Memphis Grizzlies. Oprócz trafiania, potrafi także asystować - średnio 7,1 asysty co mecz, a ostatnio udowodnił też, że na parkiecie nie boi się nikogo. Jego efektowny wsad nad Aronem Baynesem w końcówce spotkania przeciwko Phoenix Suns będzie jeszcze wielokrotnie przypominany.

Ostatnio ponadto Kevin Love śmiał się, że Morant mało co nie zakończył jego profesjonalnej kariery, bo pierwszoroczniak o mały włos nie zadunkował także nad nim. Jak na razie to Morant jest głównym faworytem do tytułu "Rookie of the Year". Zobaczymy, jak odpowie Zion Williamson.

Czytaj także: Cleveland Cavaliers i Utah Jazz dokonali wymiany. Czekaliśmy na nią 161 dni 

Komentarze (0)