Amerykanin James Florence przez trzy lata (dwa w Zielonej Górze i rok w Gdyni) był wiodącą postacią na boiskach Energa Basket Ligi. Dał się poznać nie tylko jako świetny koszykarz, ale także jako wielki fan futbolu.
Wolne chwile spędzał na oglądaniu spotkań i grze na konsoli. Florence do hali często przychodził w koszulce Bayernu Monachium. Nie ukrywał tego, że kibicuje Robertowi Lewandowskiemu (więcej --> TUTAJ).
Amerykanin to postać nietuzinkowa, trudno obok niego przejść obojętnie. Uśmiech z jego nie twarzy nigdy nie schodził. Chętnie pozował do zdjęć, rozmów z kibicami. Unikał tylko wywiadów. Trudno było go namówić na dłuższą pogawędkę. Często powtarzał, że poprzez problemy z tłumaczeniem często na jaw wychodziły słowa, których nie powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem
Zobacz także: EBL. Tony Wroten zrobił show. 18 asyst Amerykanina - co za rekord!
Szkoda, że Amerykanina już nie ma w PLK. Takich barwnych postaci bardzo brakuje na polskich parkietach. On czy Ivan Almeida swoimi akcjami i zachowaniami na boisku nadawali kolorytu ekstraklasie. Florence potrafił "ustrzelić" 10 "trójek" w jednym meczu, zdobyć 38 punktów w Hali Mistrzów, by kilkanaście minut po spotkaniu dyskutować z kibicami w mediach społecznościowych.
Tak też było po niedzielnym spotkaniu w Zielonej Górze. Dla Florence'a to był debiut w koszulce BC Astana. Amerykanin wypadł znakomicie. To był debiut-marzenie. Swoimi niesamowitymi trójkami w trzeciej i czwartej kwarcie, doświadczony 31-latek najpierw pozwolił swojej drużynie wrócić do gry, a następnie wyprowadził ją na prowadzenie, co okazało się kluczowe. Łącznie uzyskał 25 punktów, trafiając 7 z 11 rzutów z dystansu.
Знакомьтесь, @JimmyFl0! Новичок @PBCAstana ярко дебютировал в матче против своей бывшей команды @basket_zg | Meet James Florence! It was a sensational debut for the Astana's newcomer against his ex-team Zielona Gora:
— VTB United League (@VTBUL) December 23, 2019
25 PTS
7/11 from deep pic.twitter.com/j5lLBOcbBD
Amerykanin obecny sezon rozpoczął w Libanie, ale ze względu na napiętą sytuację polityczną musiał opuścić kraj i poszukać sobie nowego pracodawcy. Koszykarz nie ukrywał tego, że chciał wrócić do Polski - tutaj spędził trzy sezony - ale ostatecznie na planach się skończyło. Wylądował w Kazachstanie i pod wodzą Emila Rajkovicia (były trener klubów PLK - Śląska i Stali) będzie rozwijał swoją karierę.
Zobacz także: Kulisy odejścia gwiazdy PLK. Michał Dukowicz: Rosjanie zadzwonili i zapytali o numer konta