Anwil w meczu o "życie" w rozgrywkach Basketball Champions League przegrał na własnym parkiecie z Teksutem Bandirma 84:89.
- Prowadziliśmy kilkoma punktami w czwartej kwarcie, ale Teksut trafił kilka bardzo trudnych rzutów. Turcy grali świetnie w tej części meczu, trafili 29 punktów - mówi trener Igor Milicić.
- Nam niestety trochę zabrakło szczęścia - nie trafiliśmy rzutów z otwartych pozycji na dystansie i spod kosza. Bardzo chcieliśmy wygrać, każdy był maksymalnie zaangażowany, ale niestety nie utrzymaliśmy chłodnych głów - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
Tylko zwycięstwo przedłużało nadzieje na awans do kolejnej fazy i tym samym zrealizowanie celu, jakim było wyjście z grupy B. Takie zapowiedzi padały z ust trenera i władz klubu przed rozpoczęciem rozgrywek. Podbicie Ligi Mistrzów okazało się za trudną misją i wielkie plany trzeba odłożyć na kolejny rok.
- Nie powinniśmy byli doprowadzić do sytuacji, w której jeden mecz decydował o naszym być albo nie być. Nie wykorzystaliśmy wcześniejszych szans - podkreśla Milicić.
Jakie szanse ma na myśli trener Anwilu Włocławek? Przegrane mecze z AEK i Hapoelem na własnym parkiecie, którymi zachwycali przedstawicieli BCL (pisano o kreowaniu wielkich widowisk). Zabrakło wyrachowania i cwaniactwa w najważniejszych momentach. Do tego porażki z drużynami, które nie liczą się w walce o drugą rundę. Anwil przegrał najpierw we Francji z Pau Orthez, a ostatnio w Belgii z Telenetem Giants.
- Mecz w Pau ma swoje przyczyny, spotkanie w Antwerpii też ma swoje przyczyny. Przegraliśmy z AEK i z Hapoelem w takich, a nie innych okolicznościach. To jest życie, to jest koszykówka. To jest też nowe doświadczenie. Warto pamiętać, że zespoły, z którymi rywalizowaliśmy, od wielu lat są na takim wysokim poziomie. My bardzo szybko chcieliśmy się tam dostać, niestety nie udało nam się tego osiągnąć w tym sezonie. Jestem bardzo rozżalony - przyznaje Igor Milicić.
Trener Anwilu nie ukrywa, że dla zespołu dużą stratą była kontuzja Chase'a Simona, którego zabrakło w najważniejszych meczach. Amerykanin był niezwykle ważną postacią w układance chorwackiego szkoleniowca. Zarówno w formacji ofensywnej, ale i defensywnej. On zazwyczaj uprzykrzał życie rozgrywającym rywali.
- Nie chcę się usprawiedliwiać, ale w pewnym momencie straciliśmy bardzo ważne ogniwo w obronie. Chase naciskał na rozgrywających rywali. Jego brak był wielką stratą dla tego zespołu. Był mocno odczuwalny - komentuje.
Anwil w tym momencie koncentruje się na grze na krajowym podwórku. Do wygrania są dwa tytuły: mistrzostwo i Puchar Polski.
Wszystko wskazuje na to, że te cele Anwil będzie już realizował w nowym składzie. Z zespołu odszedł już Tony Wroten. Niewykluczone są kolejne roszady.
Zobacz także: Tony Wroten żegna się z PLK! Anwil Włocławek zarobi na jego sprzedaży