Wybitny koszykarz leciał helikopterem na mecz swojej córki Gianny, która także była na pokładzie maszyny. W opublikowanym przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu znalazła się informacja, że podróż miała trwać 45 minut. Do jej zakończenia zabrakło zaledwie 6 minut.
Pilot już zbliżał się do miejsca, w którym miał wylądować. Niestety ze względu na złe warunki atmosferyczne, doszło do katastrofy.
Jak informuje ESPN, niewiele zabrakło, by do katastrofy w ogóle nie doszło. Maszyna leciała już przez około 39 minut i była bardzo blisko celu. W gęstej mgle pilot nie zdołał uchronić helikoptera przed katastrofą. Jak podkreślają amerykańscy dziennikarze, to dopiero wstępny raport.
Na zakończenie śledztwa dotyczącego ustalenia przyczyn katastrofy przyjdzie czekać nawet kilkanaście miesięcy. Wstępnie mówi się o błędzie pilota i fatalnych warunkach atmosferycznych.
Do katastrofy doszło 26 stycznia. Oprócz Bryanta i jego córki zginęło siedem osób.
Bryant miał 41 lat. Od początku do końca kariery związany był z Los Angeles Lakers. Pięciokrotnie sięgał po mistrzostwo NBA (2000, 2001, 2002, 2009, 2010). W 2008 roku został wybrany MVP sezonu zasadniczego ligi, a w dwóch kolejnych sezonach MVP finałów NBA. Był również dwukrotnym mistrzem olimpijskim.
Zobacz także:
NBA. Giannis Antetokounmpo został ojcem, opuścił mecz z Sacramento Kings
TOP4 w EBL? Mówmy o TOP5! Start Lublin gra wyśmienicie - najlepsi mają się kogo bać
ZOBACZ WIDEO Cały świat żegna Kobego Bryanta. "Gdyby odciąć mu jedno z ramion, to wypłynęłaby z niego czerwono-czarna krew"