Koszykówka. Czas ratować sezon Legii Warszawa. Ostatni dzwonek na zmianę trenera

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tane Spasev
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tane Spasev

Legia Warszawa zabrnęła w ślepy zaułek. Stołeczni potrzebują nowego bodźca, aby utrzymać się w Energa Basket Lidze. Spadek byłby wielką katastrofą, dlatego na ratunek przyszedł Wojciech Kamiński. Tane Spasev nie zostawił jednak spalonej ziemi.

74 mecze w roli pierwszego trenera Legii Warszawa wytrwał Tane Spasev. W tym czasie wygrał 24 spotkania, a przegrał aż 50. Macedończyk został trenerem Legii 15 listopada 2017. Cały przepracował tylko sezon 2018/19. Jego pobyt w stolicy był prawdziwą sinusoidą.

Zacznijmy od pozytywów. W 2018 roku Spasev zbudował świetną drużynę. Przy ograniczonym budżecie postawił na ciekawych Polaków oraz tanich obcokrajowców. Sebastian Kowalczyk, Jakub Karolak a potem Filip Matczak ciągnęli wózek we właściwą stronę. Maszyna z Warszawy była świetne naoliwiona, a wszystkie tryby funkcjonowały jak należy.

Legia znów na topie


Nie byłoby przesady w tym, że zawodnicy poszliby za trenerem w ogień. To był świetnie rozumiejący się mechanizm. - Jestem bardzo szczęśliwy, że Warszawa ma koszykówkę na wysokim poziomie, którą chce się oglądać - podkreślał w maju Tane Spasev.

ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze

Młodą i ambitną Legię oglądało się fantastycznie, a wisienką na torcie mógł być awans do półfinałów. W piątym meczu lepsza okazała się jednak Arka Gdynia.

W Warszawie znów zapanowała moda na koszykówkę. Legia rozegrała świetny sezon, a po kilkunastu latach do stolicy wróciły także europejskie puchary. Spasev przedłużył umowę o kolejne dwa lata.

Wydawało się, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Mocno identyfikował się z klubem oraz jego historią. Znał wszystkie legendy. Uwielbiał chodzić na mecze piłki nożnej i często podkreślał fantastyczną atmosferę panującą na Łazienkowskiej 3.

Eksperyment nie wypalił

Wszystko posypało się jednak jak domek z kart. Przy sporo większym budżecie, Legia dokonała przed sezonem fatalnych transferów. Odpowiedzialny za nie był Spasev, który pogubił się przy budowaniu składu. Zaczął eksperymentować, wybrał złych koszykarzy pod względem charakterologicznym.

Chybione transfery, liczne kontuzje i gra na dwóch frontach przełożyły się na problemy. Drużyna straciła swoje DNA. Macedończyk próbował w trakcie sezonu przebudować zespół, transfery Michała Michalaka czy Milana Milovanovicia okazały się strzałem w dziesiątkę. Problem w tym, że przysłowiowy "team spirit" nie istniał.

Czarę goryczy przelała porażka w ćwierćfinale Pucharu Polski, w którym HydroTruck Radom od początku dyktował warunki gry. Spasev kipiał ze złości przy ławce rezerwowych, jednak nie potrafił wstrząsnąć zespołem. Skończyła się chemia, zawodnicy spuścili głowy i nie odwrócili losów meczu.

Spaseva zapamiętamy ze świetnego sezonu 2018/19 oraz barwnych wypowiedzi podczas konferencji prasowej. Nigdy nie gryzł się w język, zawsze potrafił odpowiednio zdiagnozować problem i otwarcie o nim mówił. Nie bawił się w zbędną dyplomację, tylko "walił" prostu z mostu.

Misję ratowania Legii Warszawa przejął Wojciech Kamiński, który przez wiele lat związany był z Polonią Warszawa. Pierwszy mecz o koszykarskie życie zagra z MKS Dąbrowa Górnicza.

Zobacz także: Lakers w kwietniu czekają trzy mecze w trzy dni. Znamy termin ich derbów z Clippers

Zobacz także: Spacer, targ i przewodnik. Sentymentalny powrót Michalaka do Hiszpanii

Źródło artykułu: