NBA. Stephen Curry w końcu wrócił do gry. "Z nim jesteśmy zupełnie inną drużyną"

PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Stephen Curry
PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Stephen Curry

Po bardzo długiej przerwie Stephen Curry ponownie wybiegł na parkiety najlepszej ligi świata. Jego Golden State Warriors ulegli Toronto Raptors 113:121, ale doskonały strzelec już pokazał, ile zespół tracił na jego absencji.

Porażką zakończył się powrót na parkiety ligi NBA lidera , . 31-letni zawodnik od razu dał jednak próbkę swoich niemałych umiejętności. Dość powiedzieć, że bliski był osiągnięcia triple-double. Zabrakło mu do tego wyczynu zaledwie trzech asyst i tylu samo zbiórek. Z nim w składzie od razu było widać poprawę jakości w grze "Wojowników".

Swojej radości z faktu, że znów ma Stepha do dyspozycji nie krył trener GSW, Steve Kerr. - Wyglądał w tym meczu bardzo dobrze, poruszał się świetnie - zaznaczył opiekun Warriors. - Cały czas musimy kontrolować czas jego przebywania na parkiecie, do czego on sam nie jest przyzwyczajony. Nie są to więc dla niego idealne okoliczności powrotu, ale już dał nam bardzo wiele. Z nim jesteśmy zupełnie inną drużyną - dodał.

Pojedynek z Raptors był również pierwszym, w którym Curry wystąpił u boku Andrew Wigginsa, którego Golden State pozyskali w trakcie lutowego trade deadline. Były już gracz Timberwolves ma w lidze status wielkiego, acz niespełnionego talentu. Czy przy Stephie się to zmieni? Na razie trudno powiedzieć, ale sam zainteresowany zauważył, jak wielki wpływ na ekipę ma powrót 31-letniego strzelca.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: doznała kontuzji kolana i… Sama je sobie nastawiła!

- On sprawia, że jesteśmy lepsi. Obok niego wszyscy zaczynają lepiej grać. Dostrzega kolegów na otwartych pozycjach, liczy się dla niego dobro całego zespołu. Przede wszystkim sam sprowadza na siebie sporo uwagi obrońców, co powoduje, że inni znajdują się na czystych pozycjach do rzutu. Robi po prostu to, co trzeba, więc gra z nim to dobra zabawa - zaznaczył Wiggins.

W kolejnym spotkaniu Golden State Warriors zmierzą się z mocno osłabionymi Philadelphia 76ers, którzy cały czas zmuszeni są radzić sobie bez Joela Embiida, Bena Simmonsa oraz być może również Josha Richardsona. Może to więc być dobra okazja ku temu, aby Curry wygrał swój pierwszy mecz po długim czasie.

Jako ciekawostkę można dodać, że powrót gwiazdora GSW na parkiet ucieszył również boiskowego rywala Stepha, najlepszego koszykarza ostatnich lat, czyli LeBrona Jamesa.

Czytaj także:
W Los Angeles uzupełnili skład na play-offy. Dion Waiters dołącza do Lakers >>
Marcus Smart znów podpadł. Zapłaci 35 tysięcy dolarów za swój "start" do sędziów >>

Komentarze (0)